Chińczycy wykładają się na podstawach. Prosta wada dyskwalifikuje to kombi w pracy
W BYD Seal 6 DM-i jest jednocześnie za głośno i za cicho. To hybrydowe kombi chciałoby zastąpić Passata w roli samochodu biznesowego. Problem w tym, że podstawowa rzecz, jaką robi się w aucie w pracy, tutaj jest prawie niewykonalna.

Kiedy ostatnio rozmawialiście przez telefon w samochodzie, trzymając go przy uchu? Obiecuję, że nikomu nie powiem. Ja nie robiłem tego całe wieki - oprócz tego, że to nielegalne, to też niebezpieczne i niemądre. Zawsze dziwią mnie i trochę bawią kierowcy nowych, drogich aut - które na pewno mają wbudowane zestawy głośnomówiące z Bluetooth - gadający w ten sposób. Nie wiem, czy właścicieli dużych firm przerasta wykonanie kilku kliknięć w systemie multimedialnym auta, by połączyć telefon, czy po prostu chcą wyglądać na „ważnych” i takich, którzy ciągle mają coś do załatwienia. Efekt jest śmieszny.
Co ma do tego BYD Seal 6 DM-i?

Odebrałem wczoraj na test to chińskie, hybrydowe kombi. Sprawnie połączyłem telefon z multimediami i ruszyłem. Po drodze musiałem jeszcze tylko wyłączyć (co nie było wcale takie proste) system monitorowania uwagi kierowcy, bo nie daje żyć. Każde spojrzenie na ekran (a trzeba tam patrzeć, by np. włączyć światła mijania) albo w lusterko oznacza słuchanie głośnego pikania. Koszmar.
Pojechałem na trasę, na której można było legalnie najpierw jechać 120, a potem 140 km/h - i tyle jechałem. Wtedy ktoś do mnie zadzwonił. Odebrałem.
Praktycznie nie słyszałem rozmówcy
Po pierwsze, ten samochód jest fatalnie wygłuszony. Jazda z prędkościami pozamiejskimi oznacza słuchanie zarówno wycia silnika benzynowego, pracującego ciągle na wysokich obrotach, jak i hałasu z kół i szumu opływającego powietrza.

Po drugie, maksymalna głośność rozmowy telefonicznej emitowanej przez głośniki jest tu o wiele za niska. Nie słyszałem, co mówi do mnie rozmówca. Po piątym „słucham?” uznałem, że zadzwonię do niego później. Gdyby to była pilna sprawa, musiałbym wziąć telefon do ręki i przyłożyć go do ucha. Policję pewnie średnio obchodziłoby tłumaczenie, że „musiałem” ani to, że w tym aucie jest jednocześnie za głośno i za cicho. Ale jeśli zobaczę na ulicy takie BYD i kierowca będzie trzymał telefon w niedozwolony sposób, pokiwam głową ze zrozumieniem.
Nie da się zwiększyć głośności rozmowy
Nic nie daje ani próba pogłośnienia telefonu (bo już jest ustawiony na maksimum) ani kręcenie gałką na kierownicy. Muzyka zresztą też nie może tu grać zbyt głośno. Próbowałem też szukać odpowiednich suwaków w menu auta, czyli w głębi ekranu. Nic z tego - wszystko było już ustawione na full.

O ile jednak przy słuchaniu piosenek da się to przeżyć (najwyżej będziecie musieli sami wyśpiewywać ulubione partie na cały głos), o tyle rozmowy telefoniczne w trasie są po prostu trudne i męczące. W przypadku auta, które celuje w tradycyjne, europejskie samochody „biznesowe”, takie jak Superb czy Passat, to może stanowić realne utrudnienie pracy kogoś, kto dostanie taką służbówkę. Można nie usłyszeć szczegółów planowanego dealu, albo zdenerwować kontrahenta ciągłym proszeniem, by powtórzył. Poza tym, po całym dniu w tym hałasie kierowcę pewnie rozboli głowa.
Oczywiście, można się kłócić, że to przecież wcale nie jest jakaś wielka wada. Albo że ludzie z BYD zaraz zdalnie wgrają jakąś aktualizację i problem się rozwiąże. Rzeczywiście, tak pewnie będzie. Tyle że w mediach łatwo napotkać na wpisy o tym, że Chińczycy „już nas zjedli” i że tamtejsze samochody zaraz będą latać w kosmos, leczyć nadciśnienie i strzelać laserami w owady. A potem się do jakiegoś wsiada i okazuje się, że zwykła rozmowa przez telefon już go przerasta.







































