Przejechałem 180 km z klamkami gotowymi do lotu. Tak wygląda nowoczesność zimą
Ludzie tak się boją tych klamek chowanych w drzwiach, że przysłania im to wszystkie korzyści, czyli żadne. Ale też nie można płakać, gdy zamarzną.

Można powiedzieć, że klamki zlicowane z powierzchnią drzwi już spowszedniały. Kiedyś przynależały do Tesli i zwykli ludzie prawie mdleli na ich widok. To naprawdę robiło na klientach piorunujące wrażenie. Z czasem to rozwiązanie stało się coraz częściej spotykane i objawiły się jego wady. Na przykład takie, które sprawiają, że jedziesz z odchylonymi klamkami przez 180 km.

Chowane klamki — ciągle szał?
Te klamki występują tak naprawdę w kilku wariantach. Mogą się wysuwać automatycznie, gdy wykryją kluczyk, równomiernie z każdej swej strony. W innych trzeba wdusić im jeden koniec, by wysunął się drugi, umożliwiając nam pociągnięcie. A jeszcze innym rozwiązaniem jest wykonanie tego odchylenia automatycznie. Tak jest w modelu Kia EV4, którym jechałem. Zbliżasz się z kluczykiem, a końce klamek wysuwają się, przysuwając dłuższy fragment do ciebie.
Większość tych rozwiązań łączy wspólna cecha. Tego typu klamki łatwo zamarzają. Zazwyczaj powoduje to problem z otwieraniem. Woda, która dostanie się do wewnątrz, zamarza, uniemożliwiając wysunięcie się klamek. Mnie spotkała sytuacja odwrotna. Klamki się wysunęły, ale nie chciały się schować.

180 km drogi z wysuniętymi klamkami
Mam takiego pecha, że samochody elektryczne parkuję na zewnątrz i nie są wtedy podłączone do źródła prądu. Zimą są zamarznięte na kamień, a moje doświadczenia z użytkowania nieco różnią się od doświadczeń osób posiadających gniazdka i ciepłe garaże. W związku z tym stwierdzam na przykład często to taki kłopot, że w długiej trasie, przy ujemnej temperaturze, auto nie nagrzewa się tak jak samochód spalinowy i mimo ustawienia temperatury na identyczny poziom jak w aucie spalinowym, bywam niedogrzany. Ale zostawmy to, choć problem nierozmarzania jest tu istotny.

Rano było zimno, odśnieżyłem auto i ruszyłem w 180-kilometrową podróż. Kia ma na swych stronach poradnik, co robić, gdy zamarzną klamki albo klapka ładowania. Nie były to dla mnie przydatne informacje, bo ten problem nie wystąpił. Wystąpił inny. Po ponad 100 km jazdy przypadkiem odkryłem, że klamki w tylnych drzwiach są wysunięte.

I nie udało mi się ich schować
Próbowałem usunąć lód z odsłoniętego wnętrza, trochę tam postukałem, ale nie bardzo miałem czym. Czyn ten nie przyniósł żadnego skutku, więc pojechałem dalej. Skoro do tej pory żadne poświstywanie nie było słyszalne, a auto nie wyświetlało komunikatów, by coś było nie tak, czułem się rozgrzeszony. Widocznie mimo wysuniętych klamek, drzwi były zaryglowane.
Usterka ustąpiła po około 180 km, ale dopiero wtedy, gdy wjechałem do miasta i długo poruszałem się z niskimi prędkościami. Poniedziałkowe korki okazały się zbawienne dla tego problemu. Przy wysokiej prędkości na drodze ekspresowej karoseria auta nie mogła rozmarznąć. Niskie prędkości pozwoliły nabrać ciepła.
W końcu rozmarzł lodowy placek w kąciku przedniej szyby, rozmarzły też klamki. Nawet nie wiedziałem kiedy się wsunęły, dostrzegłem to dopiero w lusterku. Problem nie dotknął mnie w żaden sposób, może tylko chwila niepokoju była, gdy to zauważyłem.

Chińczycy się boją
W Chinach chcą zakazać samochodów z chowanymi klamkami. Mają być zbyt niebezpieczne, bo mogą utrudnić ewentualną akcję ewakuacyjną. Częściej również ulegają awariom. A jeszcze nie doszliśmy do mrozów w Polsce.
Tym razem nie doznałem żadnych konsekwencji z powodu zamarzniętych klamek. Nie trudno jest sobie wyobrazić sytuację odwrotną, że nie mogę wsiąść do auta, spiesząc się w podróż, albo że towarzyszyłby mi dźwięk sygnalizujący niedomknięte drzwi. Przy następnym testowanym zimą aucie z chowanymi klamkami, zarezerwuję sobie czas na potencjalne awarie i wcześniej wyjdę z domu.
Czy zrobi mi jakąkolwiek różnicę to, czy auto będzie elektryczne, czy spalinowe? Chyba nie, bo jednak częściej zdarzają się problemy z wejściem do pojazdu niż sama jazda z wysuniętymi klamkami. Choć w spalinowym aucie wsunęłyby się znacznie szybciej, bo karoseria przyjęłaby ciepło z silnika.







































