REKLAMA

Albo kiedy masz Mini, ale próbujesz przepychać większe auta. Szybki kurs driftu na ekspresówce

Źle zakończyło się dla kierującego Mini wyprzedzanie prawą stroną. Przy zmianie pasa na lewy uderzył lewym bokiem w auto, które ten pas już zajmowało. Dalej do akcji wkroczyła fizyka.

Albo kiedy masz Mini, ale próbujesz przepychać większe auta. Szybki kurs driftu na ekspresówce
REKLAMA

Bardzo rzadko zdarza mi się wyprzedzać prawą stroną – pewnie mam nawyk z Niemiec, gdzie to w ogóle jest zakazane. Do szału doprowadza mnie sytuacja, gdzie na lewym pasie drogi ekspresowej mamy kolumnę pojazdów wyprzedzających inny, wolniej jadący samochód – np. ciężarówkę – i nagle w tę kolumnę wbija się ktoś z prawego pasa, kto najpierw wyprzedzał tym pasem, a potem przed samą ciężarówką próbuje podkreślić swoją uzyskaną pozycję. Dokładnie tak było w tym przypadku, tyle że kierujący Mini chyba nie ogarnął, że zmieniając pas, musi ustąpić tym, którzy na tym pasie już są.

REKLAMA

Dawno nie widziałem tak książkowego wymuszenia

Kierujący Mini po prostu najeżdża na prawy bok samochodu jadącego na lewym pasie. Nie ma ku temu żadnego powodu, bo wystarczyło odrobinę odpuścić gaz i wjechać za niego. Zapewne uznał, że znowu się uda – no i nie udało się. Różnica prędkości była zbyt mała i doszło do zderzenia. Dość niespodziewany był jednak jego przebieg, bo Mini zostało wciągnięte na lewy pas, ustawione w poprzek drogi i przepchane przez cięższy samochód z rejestratorem na całkiem sporą odległość. Co najważniejsze – nikt nie odniósł obrażeń, ale jest to ciekawy przypadek, pokazujący co się dzieje, kiedy przy dużej prędkości dojdzie do kontaktu dwóch pojazdów jadących w tym samym kierunku.

Pojazd raz wytrącony z toru jazdy już na niego nie wróci

Niewiele trzeba, by auto zaczęło się obracać, a nawet koziołkować. Czasem wystarczy lekkie uderzenie w tylną część pojazdu, jak w amerykańskich pościgach, gdzie stosuje się manewr PIT polegający na stuknięciu w tylną, boczną część ściganego pojazdu. Nie trzeba wtedy nawet fizycznie zatrzymywać delikwenta, bo momentalnie straci panowanie nad autem.

Nie zawodzą oczywiście komentatorzy, twierdzący że winny jest nagrywający, bo wcisnął gaz do dechy. Nawet jeśli tak było – ale nic tego nie potwierdza – to niczego w tej sytuacji nie zmienia. Kierujący Mini złamał co najmniej dwa przepisy prawa o ruchu drogowym, oba z artykułu 24.

1.  Kierujący pojazdem jest obowiązany przed wyprzedzaniem upewnić się w szczególności, czy:

1) ma odpowiednią widoczność i dostateczne miejsce do wyprzedzania bez utrudnienia komukolwiek ruchu;

W zaistniałej sytuacji kierujący Mini nie miał dostatecznego miejsca do wyprzedzania bez utrudnienia ruchu, więc nie powinien był w ogóle go rozpoczynać. Ponadto mamy jeszcze punkt 10:

10.  Dopuszcza się wyprzedzanie z prawej strony na odcinku drogi z wyznaczonymi pasami ruchu, przy zachowaniu warunków określonych w ust. 1 i 7:

1) na jezdni jednokierunkowej;

2) na jezdni dwukierunkowej, jeżeli co najmniej dwa pasy ruchu na obszarze zabudowanym lub trzy pasy ruchu poza obszarem zabudowanym przeznaczone są do jazdy w tym samym kierunku.

Czyli poza obszarem zabudowanym muszą być trzy pasy, żeby można było wyprzedzać z prawej strony. Kierujący Mini podjął więc manewr dwukrotnie niezgodny z prawem, trudno więc oczekiwać od wyprzedzanego, żeby cały czas myślał za innych i uznawał, że wszyscy naokoło jeżdżą niezgodnie z przepisami. Ktoś napisał: wystarczyło, żeby nagrywający odpuścił gaz. Ja odpowiem: wystarczyło, żeby kierujący Mini go nie wciskał.

REKLAMA

Ale drift był całkiem efektowny

Kierujący mocno walczył za kierownicą, nie oderwał ani na sekundę wzroku od drogi. Szkody były niewielkie, a nauki – sporo. Czyli w sumie wyszło na dobre, oczywiście o ile kierujący Mini przyznał się do winy oraz wyciągnął ze zdarzenia jakieś wnioski na przyszłość. Bo w Polsce można trafić na adwokata za kierownicą, który jest kumplem sędziego i z poszkodowanego stać się sprawcą. To jedyny powód, dla którego „nagrywający powinien był zdjąć nogę z gazu”.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA