REKLAMA

Ile razy możesz wjechać swoim autem do centrum Warszawy? Nikt nie wie, a absurd wylewa się z ekranu

Uchwała o strefie czystego transportu w Warszawie nie nadaje się nawet, żeby po wydrukowaniu podeprzeć nią nogę od stołu. Idiotyczne wyłączenie, że każdy samochód ma cztery wjazdy, zakłada chyba, że samochody jeżdżą samodzielnie, bez udziału ludzi.

polonez truck bella
REKLAMA

Przypuśćmy, że kupujesz busa z 2004 r. z silnikiem Diesla. Taki samochód nie ma wjazdu do strefy czystego transportu w Warszawie. To znaczy ma, ale cztery razy do roku i tyle: tak mówi uchwała. A dokładnie brzmi to tak:

REKLAMA

[uprawnione do wjazdu są] Wszystkie pojazdy samochodowe niewymienione w ust. 1-12 nie więcej niż 4 dni w ciągu roku kalendarzowego.

Uprawnione są pojazdy. Czyli nie ich kierowcy ani właściciele, tylko same pojazdy. Zatem teoretycznie dysponując flotą 92 niespełniających wymogów SCT pojazdów, mógłbyś codziennie jeździć po strefie w pełni legalnie, zmieniając tylko samochód. Ale kupujesz tego busa i chcesz wiedzieć, czy on już ma wyczerpany limit wjazdów, czy jeszcze nie. To ważna kwestia, bo być może trzeba będzie pewnego dnia pojechać do centrum Warszawy i wypadałoby mieć jakąś statystykę wjazdów dla danego auta. Jak ją pozyskać?

To proste, nie da się

Masz już tego busa i nie masz pojęcia, czy możesz wjechać, czy nie. Sprzedający nie pamięta, ile razy wjeżdżał, a służby tego nie ewidencjonują. Wysłaliśmy więc pytanie do warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich. Odpowiedź z jednej strony zaskakuje (poziomem dezynwoltury), z drugiej strony zupełnie nie zaskakuje (po co coś robić, skoro można nic nie robić).

Otóż dowiedzieliśmy się, że Zarząd Dróg Miejskich w ogóle nie zajmuje się egzekwowaniem kwestii strefy czystego transportu. On ją tylko wyznacza i zarządza wydawaniem możliwości wjazdu dla osób podlegających wyłączeniu. Natomiast kontrolą zajmują się policja i straż miejska, które – jak się okazuje – nie ewidencjonują wjazdów w żaden sposób, poza nielicznymi przypadkami zatrzymania obywatela jadącego autem niespełniającym warunków wjazdu. Czyli teoretycznie należałoby zatrzymać kogoś pięć razy w ciągu roku, żeby dostał mandat.

Ale to nadal nic, ponieważ zdaniem Zarządu Dróg Miejskich jest to wykroczenie w ruchu drogowym

Chodzi konkretnie o niestosowanie się do znaku D-54 „strefa czystego transportu”. Za zignorowanie tego znaku grozi mandat do 500 zł. Ale dopiero za piątym razem. Nie jestem pewien, czy tak działają wykroczenia w ruchu drogowym – możesz bezkarnie dopuścić się złamania prawa cztery razy w roku, kara jest dopiero za piąte przekroczenie. Wyobraźmy sobie, że takie same warunki obowiązywałyby w przypadku innych wykroczeń, na przykład możesz cztery razy w roku zaparkować niezgodnie z przepisami i dopiero za piąte parkowanie jest mandat. Albo możesz cztery razy do roku zostać złapanym za rozmowę przez telefon podczas jazdy. Nonsens.

Poza tym znak D-54 dopuszcza tylko poruszanie się samochodem elektrycznym, wodorowym lub zasilanym CNG

Mówi o tym art. 39 ustawy o elektromobilności z roku 2018. Zatem teoretycznie żaden samochód spalinowy napędzany benzyną, olejem napędowym lub gazem LPG nie może wjechać do strefy. Wyłączenia dla Warszawy są wyszczególnione w załączniku nr 2 do uchwały Rady Warszawy nr XCI/2974/2023, czyli każdy kierowca przejeżdżający przez Warszawę powinien znać na pamięć załącznik do uchwały lokalnego samorządu. Nie bardzo wyobrażam sobie, na jakiej podstawie prawnej policja miałaby wystawić mandat za wykroczenie w ruchu drogowym – za złamanie treści załącznika do uchwały rady miasta? W taryfikatorze mandatów nie ma wyszczególnionego niestosowania się do znaku znaku D-54, jest po prostu "Naruszenie przepisów w sprawie okresowych ograniczeń oraz zakazu ruchu niektórych rodzajów pojazdów na drogach" (pozycja 248) z grzywną w zakresie 200-500 zł. Tyle że ono dotyczy pojazdów o masie powyżej 12 ton i nie mówi nic o strefach czystego transportu. Sankcji nie ma też w rozporządzeniu wprowadzającym znak D-54 ani w ustawie o elektromobilności.

Ponadto taka konstrukcja uniemożliwia zatrzymywanie kierowców w strefie czystego transportu poza miejscami, gdzie mijają znak. Jeśli nigdzie w okolicy nie widać znaku D-54, to nie można ukarać kierującego za to, że go zignorował, bo równie dobrze mógł ze strefy wcale nie wyjeżdżać. Przy okazji odpowiedź ZDM potwierdza, że zarząd dróg w Warszawie nie planuje wprowadzać żadnego systemu kamer, ponieważ nie zajmuje się egzekwowaniem działania strefy.

REKLAMA

Prowadzi nas to do wniosku...

Że to wszystko jest po nic i że w tej sytuacji można zasadniczo robić wszystko. Czyli jest dokładnie tak, jak powinno być: wykonano bardzo dużo biurokracji po to, żeby ostatecznie nie mieć żadnych efektów. Powietrze będzie czystsze tak czy inaczej, bo z powodu ocieplania się klimatu coraz mniej grzejemy, a samochody są coraz nowsze i stare wozy w naturalny sposób znikają, a zastępują je nowe. Oczywiście tę poprawę władze Warszawy przypiszą strefie czystego transportu, po której można swobodnie jeździć czymkolwiek, chyba że policja złapie nas pięć dni z rzędu na przejeżdżaniu przez znak (a i wtedy mandat jest dyskusyjny). Najlepsze jest jednak to, że to rada Warszawy przyjęła prawny bubel, a teraz odpowiedzialność za jego egzekwowanie zrzuca na policję i straż miejską.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA