Średni, ale popularny zespół Perfect nagrał kiedyś utwór „Lokomotywa z ogłoszenia", żartobliwie zachwalający jazdę własnym pociągiem. Ironiczne marzenie muzyków o dziwo można spełnić, choć niestety Warszawa M20 drezyna raczej potrzebuje benzyny, a nie chrustu.
Pierwsza drezyna na bazie samochodu Warszawa M20 powstała już w 1956 r. Gotowe auta z FSO trafiały do zakładów w Nowych Skalmierzycach, gdzie dostosowywano je do ruchu po torach. Koła zmieniano na drewniane z metalową obręczą, ponieważ standardowe stalowe koła kolejowe byłyby zbyt ciężkie dla napędu samochodu osobowego. Układ kierowniczy blokowano w pozycji na wprost, zmieniano oświetlenie na zgodne ze standardami kolejowymi. Warszawa M20 drezyna była także wyposażana w specjalny podnośnik-stopkę do obracania pojazdu i zmiany kierunku jazdy po torach. By ułatwić ten proces zawieszenie podwiązywano linkami stalowymi. Takich pojazdów wyprodukowano do 1973 r. około 200 na bazie wszystkich modeli Warszawy, z czego około 80 sztuk służyło w PKP.
Według legend takie samochodowe drezyny służyły do przewożenia dygnitarzy, co oficjalnie nie jest prawdą. Ale wiadomo, w każdej legendzie jest ziarno prawdy, a w PRL partyjniacy nie mieli większych zahamowań, więc zapewne jeśli ktoś ważny chciał np. pojechać taką drezyną do Muzeum Kolejnictwa, to zabrano go do Muzeum Kolejnictwa, kur... znacie resztę cytatu. Natomiast prawdziwym zastosowaniem osobówek do jazdy po torach były inspekcje elementów infrastruktury czy szybki transport ludzi lub towarów między stacjami, posterunkami, lokomotywowniami itp. Warszawy drezyny co ciekawe aktywnie służyły aż do lat 90. Czemu przypominam o tym pojeździe?
Warszawa M20 drezyna - wersja węgierska.
Otóż na OLX pojawił się bardzo ciekawy egzemplarz. Warszawa M20 drezyna czy patologiczny prototyp Mitor to nie jedyne polskie auta do jazdy po torach. Swoją drogą ten Mitor wypłynął jakiś czas temu jako wysokojakościowy mem o poziomie polskiego kolejnictwa w porównaniu z francuskim. Nie dziwię się. Poziom rasowości przy tworzeniu tak patologicznej drezyny w 1995 r. przekroczył skalę. Cytryn i Gumiak osobiście wystawiliby certyfikat jakości.
Istniał jeszcze jeden wariant polskiego auta do jazdy po torach. Węgrzy zbudowali swoją własna drezynę na bazie Warszawy M20 i właśnie taki pojazd pojawił się teraz na sprzedaż. Jest podobna do polskiej, ale podobno modyfikowano ją nieco inaczej niż w Skalmierzycach. Nie dotarłem do dokładnego opisu technicznego, ale w oczy rzucają się np. koła, które wyglądają na w pełni stalowe. Zamiast montażu blokady układu kierowniczego - zupełnie usunięto kolumnę wraz z kierownicą. Nie widzę też wajchy od zmiany biegów, co pewnie wiąże się ze znacznymi zmianami w układzie napędowym. Na dachu dołożono światło dalekosiężne, z tyłu lampę, która pewnie ma jakieś znaczenie w kolejnictwie i red. prow. na pewno zna jej nazwę. (pociąg musi mieć 3 światła do podawania sygnałów Pc – red. prow.)
Całość wykończono dwukolorowym malowaniem jak dla obcego, z zamalowanymi chromami i absolutnym brakiem tapicerki poza kanapą. To zapewne efekt któregoś z remontów w stylu kolejowym, które jak wiadomo są podobne do wojskowych. Czytaj: działa, nie rozpada się, wystarczy. W tym kontekście nie jestem przekonany do ceny wynoszącej 64 tys. zł. Na szczęście nigdy nie lubiłem ani Perfectu, ani „Lokomotywy z ogłoszenia", więc nie marzę o własnej drezynie. Dlatego żaden ze mnie klient na węgierski unikat. Pokazuję go, bo warto odnotować tak nietypowy pojazd jako „grata dnia".
Zdjęcie główne pochodzi z Wikipedii, jego autorem jest Piotrus. Użyliśmy go na mocy licencji CC BY-SA 3.0.