Od niejeżdżącego złomu po pięknego klasyka. Renowacja Volvo P1800 na zdjęciach
Obserwowanie procesu renowacji samochodu zabytkowego to fascynująca sprawa, zwłaszcza jeśli dany model jest wyjątkowo miły dla oka. Zobaczcie, jak specjaliści przywracali do życia Volvo P1800 z 1969 r.
Każdy, kto na pewnym etapie życia stwierdził, że chciałby mieć samochód zabytkowy, stoi przed bardzo ważnym wyborem – co kupić? Wiadomo, że pierwszy zabytek raczej nie może kosztować milionów i musi być w miarę łatwo dostępny – zarówno w zakupie, jak i jeśli chodzi o ofertę części. Przede wszystkim powinien jednak cieszyć oko i być stylowy.
Produkowane w latach 1961-1973 Volvo P1800 wydaje się idealnym wyborem.
To, że jest bardzo ładne, widać od razu. W dodatku zapisało się w historii kultury – to takim wozem jeździł bohater brytyjskiego serialu kryminalnego z lat 60. pod tytułem „Święty” z Rogerem Moorem w roli głównej. Dziś mało kto – zwłaszcza w Polsce – oglądał choć jeden odcinek tej produkcji, ale o Volvo P1800 nadal mówi się, że to samochód Świętego.
P1800 jest też trwałe: właściwie serwisowany egzemplarz nie powinien przysparzać zbyt wielu problemów. Zresztą to do tego modelu należy oficjalny rekord świata w odległości przejechanej jednym samochodem. Niejaki pan Irv Gordon od 1966 do 2013 roku pokonał swoim Volvo ponad trzy miliony mil, czyli 4,8 miliona kilometrów.
A że nie jeździ zbyt sportowo, a osiągi nie do końca pasują do nadwozia? W przypadku auta zabytkowego to często schodzi na drugi plan, a dla niektórych może być nawet zaletą.
Egzemplarzy na rynku jest sporo.
Da się znaleźć bardzo ładny, ale oczywiście może się zdarzyć, że będziemy chcieli sami zlecić kompleksowe odnowienie takiego auta. Obserwowanie takiego procesu to bardzo ciekawa sprawa. Dzięki uprzejmości naszych kolegów z MotoPasji Tarnów możemy pokazać wam wybrane (z niemal trzystu!) zdjęcia dokumentujące proces kompleksowej renowacji P1800 z 1969 r.
Samochód przyjechał do tarnowskiego warsztatu aż ze Szwecji. To się zdarza: polskie warsztaty są bardzo cenione za granicą, a jednocześnie o wiele tańsze od ich odpowiedników w Skandynawii czy w Niemczech.
Opisywany egzemplarz od nowości pozostawał w rękach jednej rodziny. Niestety, każde kolejne pokolenie gorzej o niego dbało – ostatnie lata spędził najpierw w roli zabawki do jeżdżenia po lesie, a później robił za garażową nieruchomość. Ale w końcu nadeszła pora na renowację. Cały proces zajął około 1400 roboczogodzin. Trzeba mieć świętą cierpliwość!
Więcej zdjęć z renowacji można znaleźć na profilu MotoPasjaTarnów.