Małe pickupy nigdy się u nas nie przyjęły. Szukałem przyczyny, jeżdżąc klasycznym VW Caddy
W Europie też są pickupy, ale nikt ich nie kocha tak jak w Stanach. Znaleźliśmy jednego, który przetrwał u nas już 30 lat. Volkswagen pickup Caddy 14d to rolnik, który zapomniał umrzeć.
Gdy w 1980 roku zupełnie przeciętny amerykański John zaparkował Volkswagena Rabbit w wersji pickup na swoim podjeździe, jego żona Mary wykrzyknęła:
- Co to jest? Zabieraj stąd tę taczkę!
- Kochanie, to jest amerykański Volkswagen Pickup.
- To, amerykański pickup? Oby Cię kiedyś sfilmowali i zagrał Cię Ronald Reagan.
Niepocieszony John, nikt z zawodu a ogrodnik z wykonania, musiał odwieźć Rabbita do fabryki w Pensylwanii. A chciał tylko kupić coś praktycznego, mniejszego i nie opartego na ramie. A Mary może i miała paskudne odrosty i niepokojącą otyłość brzuszną, ale okazała się wybitnym analitykiem rynku. Ten Volkswagen nie miał szans.
Obecny w USA od 1980 roku Volkswagen Caddy pozostaje jedynym pickupem sprzedawanym w Stanach przez Volkswagena. Do Europy trafił dwa lata po amerykańskiej premierze, a do stodoły w podlubelskiej wiosce, dokładnie nie wiadomo kiedy. Po raz pierwszy spotkałem go tam 15 lat temu. Niedawno odwiedziłem go znowu, sprawdzając czy wciąż wolę go od nowych europejskich pickupów.
To nie samochód, to Volkswagen
Takim hasłem był reklamowany Volkswagen Rabbit w 1984 roku na amerykańskim rynku. Można zrozumieć je opacznie. W Polsce chwilę wcześniej zaprzestano produkcji Syreny R-20. Ją też można było reklamować takim hasłem, nie tylko dlatego, że jej maksymalna ładowność wynosiła tylko 300 kg.
Narodziny Caddy'ego były specyficzne. Wystarczyło trochę pociągnąć VW Rabbita za ogon i wydłużył się na tyle, że powstał bardzo ładowny pick-up. Rabbita, bo pod taką nazwą był sprzedawany w USA Volkswagen Golf.
Caddy z 1989 roku, z dieslem o pojemności 1588 cm3, może unieść 560 kg. Nie ma się czego wstydzić, choć współczesny Amarok może dźwignąć 1 tonę, czyli jednego Caddy'ego.
Królik załapał się na podatek od kurczaków
Sprzedaż lekkich pick-upów na amerykańskim rynku była hamowana przez tzw. Chicken tax, który miał chronić rodzimych producentów. Z 25% podatkiem na pickupy konkurencja radziła sobie przywożąc swoje auta w częściach lub jako nieobjęte podatkiem pojazdy osobowe. Swoje pickupy musiał przemycać z Turcji nawet amerykański Ford. Volkswagen takich praktyk nie stosował i rynkowego sukcesu nie odniósł. W rok pod debiucie sprzedano 37 392 sztuk, a dwa lata po, już tylko 2 072 egzemplarzy. A wystarczyło zapytać o opinię Mary.
Na amerykańsku rynku Caddy z pewnością nie miał rywalizować z Fordem F-150, najlepiej sprzedającym się tam przez wiele lat pickupem. Reprezentował inny pomysł i przeznaczenie. Amerykanie nie byli zainteresowani samochodem zupełnie pozbawionym właściwości terenowych, Europejczycy byli trochę bardziej.
Europa to nie miejsce dla pickupów
Teoretycznie, mały Caddy powinien się sprawdzać na wąskich europejskich uliczkach, jednak nigdy należycie nie zabłysnął na tym rynku. Po przeniesieniu produkcji do Sarajewa miał łatwiejsze zadanie. Europa jednak woli samochody zabudowane i dlatego Caddy dość szybko stał się Syreną Bosto, pojazdem z zabudowaną częścią bagażową. Nie znaczy to, że był jedynym lekkim europejskim pickupem.
Na drogach starego kontynentu mógł spotkać produkowaną przez ponad 30 lat Dacię Pick-up bazującą na Dacii 1300. W byłej Jugosławii, w miejscowości Sambor, produkowano od 1995 roku Yugo Floridę w wersji dostawczej, którego odmiany Pick-up oraz Poly z taśmy montażowej zjeżdżały aż do 2010 roku. Jest tylko jedna osoba w naszej redakcji, która uznaje Floridę za pojazd interesujący. Pobiegłaby się nim przejechać tak szybko, jak uciekałaby od przejażdżki produkowanym w Nysie Polonezem Truck. Na niego znalazłby się w redakcji inny amator.
Wśród modeli aut występujących na europejskich drogach w wersji osobowy pickup, warto jeszcze wymienić Wartburga Trans, Skodę Pick-up na bazie modelu Favorit (później Felicii), Tatę TL, ZAZ-a 11055, czy Hyundaia Pony. Popularnym towarem eksportowym był również Fiat 125p. W czasach współczesnych oferowano u nas Dacię Pick-up na bazie Logana czy Fiata Stradę.
Dlaczego Europa tak nie lubi pickupów?
Jedna z teorii mówi, że w Stanach dominuje zabudowa jednorodzinna, a deweloperzy i właściciele korzystają z usług niewielkich podwykonawców. W Europie jest więcej wielopiętrowych bloków budowanych i wykańczanych na inny zasadach. Mniej jest więc nabywców na małe pojazdy użytkowe, do których można zgrabnym ruchem wrzucić drabinę. Nie ma też tylu drobnych usługodawców zajmujących się strzyżeniem trawników, zrywaniem azbestu, nabijaniem sidingu, przepychaniem rynien, czy czyszczeniem basenów. Poza tym, wygodniej i taniej jest z korzystać z usług transportowych przy zamawianiu materiałów budowlanych. W Europie odległości są mniejsze, w Stanach plac budowy to odludne miejsce.
A inne wytłumaczenie, to jak zwykle pieniądze. Popularność pickupy zyskiwały w krajach o sprzyjających im przepisach podatkowych. Jeśli można było zaoszczędzić kupując auto ciężarowe, a jakiś pickup spełniał techniczne wymogi by uznać go za samochód ciężarowy, popularność rosła. Obecnie znaleziono inny sposób by je sprzedawać.
Europa to miejsce dla pickupów udających SUV-y
Marketingowcy producentów pickupów, na czwartkowych obiadach u szatana, uknuli wizję pickupów, które mają udawać SUV-y. Dopiero w takim przebraniu odzyskują swoją popularność w Europie. Pickupy średnich rozmiarów, z nadwoziem opartym na ramie, mogą zaoferować to co nie zawsze wychodzi SUV-om. W tym zwłaszcza możliwość ciągnięcia przyczepy połączoną z większą przestrzenią załadunkową.
Ten chytry plan działa. Z 56,6 tys. sprzedanych w 2017 r. w Europie pickupów zrobiło się 59,2 tys. w roku 2018. Największym rynkiem pickupów w Europie jest Wielka Brytania, ze sprzedażą na poziomie 18,5 tys. sztuk. Pickupy mężnie kupują też Niemcy - 8 tys. sztuk. Najlepiej spenetrowany jest rynek w Grecji, gdzie udział pickupów w rynku lekkich samochodów użytkowych to 37%. W skali Europy króluje Ford Ranger.
Koni na wystawę starym Caddy nie pociągniesz, przyczepy kempingowej też nie bardzo, ale świnię już po świniobiciu jak najbardziej przewieziesz. A motocykl, nieduży quad, kosiarka, odśnieżarka do serwisu? Proszę bardzo, elegancko wchodzi na pakę i nie trzeba się martwić, jak to przewieźć w bagażniku SUV-a lub podpinać przyczepy. 30-letni lekki pickup bez ramy wciąż jest bardzo przydatny.
Klub stu
Ceny większości nowych pickupów oferowanych w Polsce zaczynają się od 100 tys. zł, a 100 procent transakcji zakupu pick-upów jest finansowanych umową leasingu. Najpopularniejsze pickupy w Polsce sprzedają się w setkach sztuk. Przekroczenie tysiąca jest importerskim marzeniem.
Jest wielce prawdopodobne, że w momencie, gdy czytacie ten tekst nie znajdziecie żadnej oferty sprzedaży używanego Volkswagena Caddy pickup. Jeśli jednak coś się znajdzie na portalach ogłoszeniowych, to raczej będzie to egzemplarz w stylu amerykańskim, czyli brutalnie obniżony i poddany mało efektownemu tuningowi. Zupełnie inaczej niż ten mój.
Stary ale jary
Caddy ma na wsi dzielnie służyć kolejne długie lata, konieczny był więc remont blacharsko-lakierniczy. Sądząc po stanie blachy w niektórych miejscach, nie jedyny w jego życiu. Samochód dostał nowy komplet sprzęgła, ale silnik wciąż nie wymaga żadnego remontu. Trudno uznać to za sukces przy takim przebiegu, gdyż przebieg bywa umowny. Licznikowi kilometrów zdarzało się na jakiś czas przysnąć.
Jak na porządnego pickupa przystało, tylne zawieszenie to resory piórowe. Zimą, bez ładunku, to rzecz nie do przecenienia, gdy chcemy brać zakręty bokiem i jednocześnie oszczędzać hamulec ręczny. Za element tuningu muszą wystarczyć zastępujące czujniki parkowania odbojniki, czy zamontowane przez poprzedniego właściciela obudowy głośników.
Tu się nie ma co zepsuć. Najpopularniejszą częścią zamienną do Caddiego jest klakson.
Oryginalna tylna szyba została wymieniona na pleksę, dużo bardziej praktyczną przy przewożeniu na pace dużych przedmiotów. Teraz drabina nie zamelduje się kabinie. Czasami jeżdżę samochodami z tzw. paką i ścianą grodziową. Wymuszona wyprostowana pozycja bywa problemem na dłuższych trasach. Tylko w VW Pick-up nie przeszkadza mi to, że nie mogę odsunąć fotela. Takie niedogodności trzeba mu wybaczyć, bo sukcesorów nie ma.
Następcy w Europie brak
Caddy pickup nie ma w grupie VAG w Europie swojego bezpośredniego następcy. Za takiego można uznać Volkswagena Saveiro w wersji Trendline, ale ten jest oferowany tylko w Ameryce Południowej. W nim też są tylko dwa siedzenia i nikt nawet nie próbuje sugerować, że Saveiro Trendline ma robić cokolwiek innego niż wozić wenezuelski oddział Al-Kaidy kiście bananów. Pięcioosobowe wersje w wyższym standardzie przeznaczone miały być dla młodych surferów by mogli przewozić swoje surfingowe deski. W folderze reklamowym innego europejskiego pickupa - Dacii Logan, również widać deskę surfingową, w Europie to nie miało prawa się udać. Tu nie ma fal, nie ma fal, nie ma fal. Nikt nie kupował niewielkich pickupów do zabawy, w końcu całkiem przestano je kupować.
Na amerykańskich portalach ogłoszeniowych wciąż można znaleźć i kupić Caddy'ego. Ceny sięgają kilku tysięcy dolarów za zazwyczaj mocno zmodyfikowane auta. Królują obniżone zawieszenia i dużych rozmiarów felgi. W sam raz na budowę. Mało kto poważnie traktuje małego pickupa jako pełnoprawny samochód użytkowy.
Fanów pickupów nie brakuje w Europie, choć w przypadku ich lekkich odmian, zapewne nigdy nie doczekamy się takiego święta, jakie miało miejsce w 2016 roku na Nurburgringu. Zebrano tam 1152 Dodge-y RAM, które nigdy nie były sprzedawane jako nowe w Europie. Ot tak, po prostu, by wykrzyczeć istniejemy. Prosty niemiecki rolnik - Volkswagen Caddy pickup nie ma szans na taką rzeszę zwolenników. A szkoda, to świetny samochód, który za ułamek ceny obecnych pickupów oferuje wciąż bardzo wiele. Szczególnie podczas świniobicia.