REKLAMA

Robot Volkswagena przyjedzie i naładuje twój elektryczny samochód. Wezwiesz go przez aplikację

Piękna wizja: wjeżdżasz na parking i nie musisz się martwić o podłączenie swojego elektrycznego samochodu do ładowania, a zapas energii w akumulatorze jest uzupełniany. Jest tylko jeden problem. Ok, jest ich więcej. Dużo więcej.

volkswagen elektryczny
REKLAMA

Nie, to nie będzie o ładowaniu bezprzewodowym

REKLAMA

Pierwszą rzeczą, która przychodzi do głowy, kiedy mowa o elektrycznym samochodzie i bezproblemowym ładowaniu na parkingu, jest ładowanie bezprzewodowe. Wjeżdżasz na wyznaczone miejsce (w końcu będzie powód, żeby niektórzy trafiali autem między linie), nie robisz nic i już - auto się ładuje. Taki system zaprezentowało już m.in. BMW i nie trzeba byłoby pruć posadzki, żeby zamontować taką ładowarkę na miejscu postojowym.

Niezbędne jest jednak... gniazdko, a raczej punkt elektryczny, do którego będzie można taką ładowarkę podłączyć. To już z kolei może wymagać sporych zmian w infrastrukturze parkingu, a i kto wie, jak zachowałaby się nawet zmodernizowana instalacja, gdyby wszyscy postanowili jednocześnie podłączyć się do ładowania.

Volkswagen wymyślił więc robota, który... bawi się w pociąg.

Cały system składa się z dwóch elementów. W pełni samodzielnego robota, a także wyposażonego w koła wózka o pojemności około 25 kWh, z opcją szybkiego ładowania 50 kW.

Robot odpowiada za całą część logistyczną. Podłącza wózek z akumulatorem do prądu, będąc w stanie wykonać wszystkie operacje, włącznie z otwarciem gniazdka i wpięciem wtyczki. Kiedy elektryczne auto wjedzie na parking, robot podwiezie do niego wózek z prądem, podłączy wtyczkę i rozpocznie proces ładowania.

Skąd będzie wiedział, że należy obsłużyć dany pojazd? Tutaj ma zadziałać albo komunikacja V2X, albo po prostu aplikacja, która umożliwi wezwanie robotycznej obsługi.

Oczywiście po podłączeniu jednego powerbanka do samochodu robot może odjechać i zająć się np. podłączaniem kolejnego. A kiedy ładowanie zostanie zakończone - zebraniem pustych banków energii i podłączeniem ich do zasilania.

Plusy? Jasne, są. Nawet sporo.

Przede wszystkim zarządca danego parkingu nie musiałby zmieniać zbyt wiele w infrastrukturze. Przy odpowiednim dostosowaniu liczby wagoników z energią elektryczną dałoby się pewnie spokojnie zaspokoić zapotrzebowanie energetyczne elektromobilnych użytkowników.

Oczywiście nie jest to idealne rozwiązanie docelowe, ale pewnie sprawdziłoby się w sytuacji kiedy a) samochodów elektrycznych nie ma jeszcze zbyt dużo w danym miejscu lub b) nie da się dostosować danego miejsca do potrzeb tak zasilanych pojazdów.

Byłoby to też bezdyskusyjnie świetne rozwiązanie w przypadkach, kiedy w danym miejscu na co dzień nie jest potrzebna infrastruktura do ładowania, natomiast z jakiegoś powodu takie zapotrzebowanie nagle by się pojawiło (np. koncert czy inna impreza masowa).

Lista problemów jest jednak całkiem długa.

Przede wszystkim taki wagonik z akumulatorami o pojemności 25 kWh zdecydowanie nie będzie tani. Będziemy mieć więc kosztowny zestaw robota i wagonika (lub wagoników - robot jest w stanie ciągnąć ich za sobą kilka) z akumulatorem, który może zostać z łatwością... potrącony na parkingu. Nie dam głowy, czy potrącanie takiego zestawu będzie tylko kosztowne, czy kosztowne i bardzo niebezpieczne.

Wciąż pewnie koszt takiego jeżdżącego akumulatora może być tańszy niż przerobienie całego parkingu. Aczkolwiek trudno to traktować inaczej niż rozwiazanie zastępcze lub tymczasowe.

Po drugie - często powtarza się dyskusja dotycząca tego, czy elektryczne samochody są ekologiczne, właśnie przez wzgląd na to, że wymagają ogromnych zestawów akumulatorów. A tutaj zakłada się wyprodukowanie kilku, kilkunastu, a może i większej liczby takich zestawów akumulatorowych... na pojedynczy parking. Dalej jesteśmy w temacie ekologii, czy już mniej?

Po trzecie - najmniejszy akumulator w Volkswagenie ID.3 (a to on oczywiście przedstawiony jest na ilustracjach) ma pojemność 45 kWh. Czyli z jednego wózka uzupełnimy trochę ponad połowę jego akumulatora. I niby tak, w przypadku galerii handlowej czy innego kina, gdzie i tak nie planujemy ładowania do pełna, ma to sens. Ale czy rozwiązuje jakikolwiek problem np. w przypadku parkingu na osiedlu mieszkaniowym? Niespecjalnie. Tym bardziej, że nawet ID.3 może mieć akumulator o pojemności niemal 60 kWh, więc do pełnego naładowania wymagane byłyby aż 3 mobilne powerbanki.

3 zestawy akumulatorów, żeby naładować do pełna jeden samochód. Ma to jakiś sens? Niespecjalnie.

Co nie zmienia niestety faktu, że takie rozwiązania są potrzebne.

Przynajmniej jeśli chcemy, żeby samochody elektryczne stały się popularne. Trudno wymagać, żeby nagle przebudowane zostały wszystkie miejsca parkingowe i przy każdym z nich pojawiło się gniazdko. W przyszłości - może. Może nawet niektórzy będą warunkować zakup nowego mieszkania tym, czy na parkingu będą mogli naładować swojego ID.3, e-up! albo innego Leafa czy Teslę.

Póki co jednak trzeba robić co się da, żeby przekonać potencjalnych klientów, że ładowanie auta elektrycznego może być możliwe wszędzie i zawsze, nawet tam, gdzie teoretycznie wydaje się to nie do zrealizowania.

REKLAMA

I może taki robot Volkswagena właśnie w tym pomoże.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-16T19:31:07+02:00
Aktualizacja: 2025-05-15T12:30:50+02:00
Aktualizacja: 2025-05-14T12:50:13+02:00
Aktualizacja: 2025-05-14T12:08:15+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T14:18:13+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T13:55:53+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T13:28:40+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA