Test miłości do pracowników. Volkswagen Caddy Cargo lepszy niż bon na święta
Bony na święta są fajne i zabawa choinkowa dla dzieci też, ale Volkswagen Caddy Cargo to dużo lepszy wyraz troski o pracownika.
Trochę znany jest mi motoryzacyjny los ludzi jeżdżących z blachą za plecami. Wiem, co ich boli. Nie brak silnika V8, downsizing, czy moda na SUV-y. Ich traumka, bo przecież nie jakiś wielki ból, to to, że najczęściej samochód i jego wyposażenie wybiera im ktoś inny. I ten ktoś inny kupuje kilka samochodów jednocześnie, zbiera mu się spory wydatek, przez co musi podejmować wyłącznie racjonalne i czasami brutalne decyzje. Decyduje się często na wersję wyposażenia zwaną masz tu klimę i nie narzekaj, w samochodzie marki jaką będę mieć ratę, wybierając model a przeglądy to jak często i po ile. Kluczyki swojemu pracownikowi wręcza w personalizowanym etui z napisem radź sobie.
Zdarza się, że ktoś w przypływie szaleństwa nie bierze najtańszej oferty na najmniejszy samochód marki byle było i kupuje swym pracownikom Volkswageny Caddy Cargo. Czy w ten sposób czyni ich motoryzacyjne życie lepszym, a pracę łatwiejszą?
Tak, czyni. Ściany grodziowej, ich męki pańskiej, tym nie zlikwiduje, ale i tak nie powinni narzekać.
Szanujmy kierowców samochodów bez okien z tyłu
Braku miejsc do parkowania w miastach też nie rozwiąże, ale doceńmy ten gest. Szanujmy też ludzi, którzy serwisują nasze sprzęty, dowożą towary, coś nam instalują lub naprawiają. Szanujmy, bo często jeżdżą samochodem osobowo-dostawczym, takim jak Volkswagen Caddy Cargo. Za Caddy to się żaden pracownik nie obraża, ale koncepcja blaszaka zawiera małe utrudnienie. Kierowców blaszaków łączy sprawa ściany grodziowej, która sprawia, że nic nie widzą w wewnętrznym lusterku wstecznym, choć najczęściej go nie ma. Nie widzą też nic, gdy obejrzą się przez prawe lub lewe ramię. Ściana grodziowa to zło.
Da się do jeżdżenia z blachą przyzwyczaić. Trzeba odpowiednio ustawiać samochód włączając się do ruchu, lepiej stanąć prostopadle do drogi niż nawet po lekkim skosie. Kładzenie się na kierownicy, żeby dojrzeć co czai się z boku, staje się nawykiem. Ostrzeżenie o pojazdach w martwej strefie powinno być w tych samochodach standardem. Bez niego bywa trudno bezpiecznie zmienić pas na rondzie.
Kierowcy, wobec braków w wyposażeniu ich pojazdów, radzą sobie dokupując dodatkowe lusterka zmniejszające martwą strefę. Inwestują w kamery cofania z Chin, jeśli poskąpiono im jej przy konfiguracji, nie dając nawet czujników parkowania. Caddy Cargo nie rozwiąże wszystkich problemów, ale pozwoli pomyśleć, że ktoś zadbał o nich choć trochę.
Osobowy samochód osobowo-dostawczy
Niektóre z tych blaszaków wyglądają jak konstrukcje bez żadnego projektu. Przetłoczenia karoserii to przypadkowe uderzenia młotkiem, pod który ktoś czasami podłoży starego buta w roli kowadła. To ma jeździć, a nie wyglądać, tu musi być paka, tu nic nie wyczarujesz, mówią smutne pyski i nijakie tyły.
W Caddy Cargo ktoś przynajmniej użył w miarę nowego buta. Przód nie odróżnia się znacznie od osobowej gamy Volkswagena. Komuś nawet chciało pochylić się nad zderzakiem. Jak patrzę na wycięte w nim mini łezki, to widzę światła przeciwmgłowe w Golfie Alltracku.
Wnętrze to też nie miejsce, w którym trzeba dosiedzieć za karę do końca zmiany. Przyglądając się na deskę rozdzielczą, można zapomnieć, że siedzi się w dostawczym samochodzie. Jest użytkowo, ale nie spartańsko. Wersal to nie jest, porównania z Golfem nie wytrzyma, ale przynajmniej nie ma wrażenia, że plastiki, których ciągle dotykasz, wcześniej były mrożonym kaloszem. Pukałem palcem w boczki wielu samochodów tego typu i mimo że pod lewym łokciem w Caddym wolałbym zastać miększy materiał, skoro pod prawym mam miękki, regulowany podłokietnik, to pukanie w Caddy wypada dobrze (przepraszam, nie chciałem tego skojarzenia).
I tak nie zapomnisz, że siedzisz w dostawczaku, są tu dźwięki, których nie znasz z samochodów osobowych. Słychać chlupotanie paliwa w baku, każde puszczenie pasa po odpięciu oznacza stuknięcie klamry w blachę. Nie zapomnisz, że jesteś w robocie. Ale jest cicho, jak na samochód tej wysokości i blaszany charakter. Da się bez problemu podróżować autostradą z wyższymi prędkościami i nie ogłuchnąć.
Są też drobne żarciki z człowieka pracującego. Wewnętrzne lusterko wsteczne wycelowane w ścianę grodziową znalazło się w środku tego egzemplarza pewnie tylko dzięki obecności w którymś z pakietów. Prawe pokrętło przy radiu praktycznie niczego nie obsługuje i tylko przypadkiem odkryłem, że faktycznie przypisano mu jakąś funkcję. Byłem przekonany, że to martwe pokrętło to wyższa forma zaślepki. Za to panel dotykowy przeniesiony z osobowych wersji nabija się, że kierowca ma do dyspozycji ogrzewanie tylnej szyby. Dla dostawczaka nie opłacało się zmieniać jego oznaczeń. Ktoś uznał też, że doskonałym pomysłem są dwa gniazda USB-C w roli możliwości podłączenia telefonu. Widzę te tłumy pracowników, które pędzą do sklepu wydać jakiekolwiek pieniądze na właściwy kabelek.
Volkswagen Caddy Cargo z dieslem
W tym blaszanym samochodzie jest zaskakująco dużo wersji napędowych. Urocze jest to 75 KM z dwulitrowego silnika wysokoprężnego. Ciekawe, czy producenci zatrudniają do tego agencje kreatywne? Żeby wymyślały jakieś wersje, którymi można otworzyć cennik, ale takie, żeby potem nikt ich nie kupił. Zostawałbym takim Engine Power Content Creative Vision Younger Designer, tak samo chętnie, jak chętnie chciałbym poznać tego pracodawcę, który swoim ludziom zamówi Caddy Cargo z siedmiobiegowym DSG lub 4Motion. Rynkowa praktyka to bardziej nawet na Podhalu zimą jakoś dasz radę z napędem na przód. Stąd wiele takich samochodów nie ma nawet czujników parkowania, o kamerze cofania nie wspominając. W Caddym za czujniki parkowania z tyłu trzeba dać minimum 1500 zł, a za kamerę cofania 1090 zł. Wypadałoby dać chociaż czujniki w standardzie, naprawdę by wypadało.
Jeździłem 122-konnym dieslem. Więcej mocy ten samochód nie potrzebuje, oczywiście na pusto. Ciekawi mnie kto wybiera wersje benzynową z silnikiem 1.5, kwiaciarki? Caddy Cargo z dieslem to raczej taki samochód dla chłopa, wszystko chodzi niby lekko, ale czuć w tym właściwy opór, jest tak po męsku, mięsiście, przy zmienianiu biegów i wciskaniu sprzęgła. Fotele też są zaprojektowane dla osób, które z powodu spędzania życia w trasie nie mogą właściwie zadbać o swoją masę. Nie spodziewałem się, że w którymś samochodzie ze ścianą grodziową będę potrzebował przysunąć fotel do kierownicy, a nogi mam długie. Tu musiałem się przybliżyć, bo nie mogłem wcisnąć sprzęgła nie odrywając się trochę od fotela. Jego siedzisko jest długie i wysoko położone, więc kwiaciarka powinna być taka bardziej solidna i nie mówię o skrupulatnym wykonywaniu obowiązków służbowych.
Diesel jest fajny, diesel król. Długa jedynka ułatwia życie, a na szóstym biegu Caddy zachowuje dobrą dynamikę i jeszcze lepszą elastyczność. Przyjemnie się tym jeździ, tak po prostu. Zużycie paliwa też jest zachęcające. W mieście można osiągnąć 6 litrów z haczykiem. W trasie po drogach wszystkich klas osiągnąłem niewiele ponad 5 litrów, a na zwykłej krajówce da się zejść poniżej 5 litrów, właściwie bez starania.
Caddy Cargo ma jakieś wymiary, ale ile wam trzeba centymetrów podłogi, czy ma być blaszana, czy gumowana, czy wybrać wersję krótką, a może Maxi, żeby weszły dwie europalety, takie rzeczy to już sobie pooglądacie w katalogu. Ja wam powiem...
co ułatwia życie z takim blaszakiem?
Oddzielne zamykanie przestrzeni pasażerskiej, przy otwartych drzwiach od części towarowej, to jest dobra rzecz, wiem bo miałem. Można śmiało przebierać w paczuszkach na pace nie stresując się, że w hałasie miasta nie usłyszymy, jak ktoś nam kradnie telefon z przodu. Przez ścianę grodziową na pewno go nie zobaczymy, a telefon jest kluczowy.
Ekran dotykowy wcale nie musi w Caddym Cargo skrywać nawigacji, ani nawet dostępu do Android Auto i Apple CarPlay. W testowanej sztuce nie skrywał. Dla wielu użytkowników blaszaków telefon z nawigacją jest kluczowy, dziesiątki razy dziennie wpinają go w uchwyt i wyciągają. Mój Caddy nie miał tu zbyt wielu udogodnień do zaoferowania. Środkowy ekran jest ładny, przy klimatyzacji wyższego poziomu można tu łatwo puścić nawiew na ręce lub stopy (choć trzeba klikać), ale dla użytkownika ważniejsza jest wygoda. Wygodę zapewniałaby bezprzewodowa łączność z AA i CP, za którą trzeba zapłacić 670 zł. Niewiele, jak za tak duże udogodnienie, warto dopłacić. Do pakietu za 8 680 zł, który zawiera oprócz App-Conect zawiera jeszcze klika ekstrasów to nie mam serca namawiać. To znaczy mam, ale wiadomo jak jest, nie dla psa kiełbasa.
Telefon będzie musiał powędrować na szybę. Mimo że płaskich przestrzeni jest tu sporo, to żadna nie utrzyma przyssawki od uchwytu telefonu, bo mają niewłaściwą fakturę. Środkowe nawiewy są dość nisko, więc umieszczony na nich telefon będzie też nisko, za nisko. 680 zł za App-Conect, mówiłem wam, kupcie. A nie, soreczka, jak go kliknięcie w konfiguratorze, to każe wam dobrać kolejny element wyposażenia. Najtańsze radio pasujące do App-Connect wyniesie was 3 170 zł. To chyba jednak mało kto pojeździ sobie z Android Auto.
Ważnym udogodnieniem jest wydajna klimatyzacja. Mała kabina nagrzewa się bardzo szybko. Dobrze, że równie szybko da się ją schłodzić. Uchwyty na napoje też są, jest gdzie odłożyć papiery, przed sobą, nad sobą. „Jest wszystkiego”, jak to mówiła moja babcia. Elektrycznego wspomagania domykania bocznych drzwi też bym z łóżka nie wyrzucił. Namawiam również na bezkluczykową obsługę, chociaż na odpalanie silnika z guzika, jeśli 1500 zł i kolejne płatne wymagane opcje za bezkluczykowy dostęp do samochodu to za drogo.
Volkswagen Caddy Cargo - konkurencja
Największym konkurentem Caddiego Cargo jest jego konfigurator powodujący, że zaznaczenie opcji, która wydaje się podstawową, pociąga za sobą konieczność kupienia kolejnych. Cierpi na tym końcowa cena, a to ona jest główną przeszkodą w procesie zakupów. Da się kupić kawałek blachy, który przewiezie człowieka i kilka pudełek znacznie taniej, szczególnie, gdy komfort i przyjemność z jazdy u kierowcy nie jest priorytetem. Do tej pory nie udało mi się ustalić, ile dokładnie muszę wydać dodatkowo przy zakupie systemu monitorowania martwego pola wycenionego na 1580 zł, bo zaznaczenie tej opcji to nie jest koniec wydatków w konfiguratorze. Monitorowanie martwej strefy powinno być opcją podstawową w samochodzie, w którym nic nie widać. Egzemplarz, którym jeździłem był w nie wyposażony, a za Caddy Cargo TDI 122 minimalnie trzeba zapłacić 106 051 zł brutto i za tę cenę monitorowania strefy na pokładzie brak.
Za przyjemności trzeba płacić, mądrzejszego powiedzenia nie znalazłem. Volkswagen Caddy Cargo jest bardzo osobowy, przynajmniej w granicach swych możliwości. W żadnym momencie nie siedzimy w nim za karę, to dobre środowisko pracy. Dobry pracodawco, kupuj swym pracownikom Volkswageny Caddy Cargo. Owocowe wtorki można sobie darować.