W Ameryce strzelają korki, celebryci płaczą, a w motoryzacyjnej Europie? Co zafunduje nam Donald Trump?
Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych Ameryki, a my wszyscy zastanawiamy się co teraz z nami będzie, czy świat rozpędzi się niebezpiecznie? A może życie od dawna zna odpowiedź, ale może lepiej, gdy teraz nam nic nie powie. A nie, czekaj, to akurat Sylwia Grzeszczak, ale jej słowa są dzisiaj aktualne, jak nigdy.
Niektórzy płaczą z radości, inni ze smutku, podobno na lotniskach zaroiło się od prywatnych odrzutowców celebrytów, którzy opuszczają w panice kraj, bo Donald Trump wrócił na urząd prezydenta. Niektórzy mówią, że to zła wróżba, że za rok o tej porze będę dla was pisał artykuły z okopów gdzieś pod Lublinem, ale mam nadzieję, że to po prostu zwykłe sianie paniki, ale są inne konsekwencje wyboru Trumpa na prezydenta - handlowe.
Donald Trump sporo obiecał
W czasie kampanii wyborczej Donald Trump obiecywał wszystko wszystkim, a jego słowa najmocniej wybrzmiewały w stanach, które były kiedyś chlubą Ameryki. Należały do stalowego pasa, czyli obszaru, gdzie zlokalizowano przemysł, który tętnił życiem. Wśród miast znajdujących się w tym pasie należy wymienić Detroit, kolebkę amerykańskiej motoryzacji, a dzisiaj wymarłe miasto, które zbankrutowało. Samotne spacery po nim, to proszenie się o kłopoty. Dumny stalowy pas stał się pasem rdzy, co ma świadczyć o przemijaniu. Smutny to widok, gdy wraz z zamykaniem fabryk spada poziom życia praktycznie każdego mieszkańca stanu, zwłaszcza wśród najbiedniejszych, którzy nie mieli szansy na wyjechanie w poszukiwaniu pracy. To właśnie tacy ludzie słuchali zapowiedzi Donalda Trumpa o tym, że przywróci im dawną godność, że fabryki znów będą tętnić życiem.
Wśród sprawców takiego stanu rzeczy wymieniania jest również Unia Europejska, więc Trump obiecywał, że obłoży produkty z naszego kontynentu cłami. Ma to być cena za to, że Unia nie kupuje amerykańskich produktów rolnych, że nie importuje samochodów itd. To znaczy - nie importuje nowych, bo na tym zarabiają producenci, bo rozbitki nikogo nie interesują, a innych Europejczycy nie sprowadzają. Jeżeli cło zostanie wprowadzone to będzie wynosić 10 proc., jak wielokrotnie zapowiadał Trump. Jest to poziom realny, ale nawet takie cło może mieć poważne konsekwencje. Bo jeżeli USa to zrobi, to rozpocznie wojnę handlową z Unią Europejską.
Więcej o USA przeczytasz w:
Co prezydent Donald Trump oznacza dla Europy?
Ale jest inna rzecz, która cieszy producentów. Trump nie jest zwolennikiem samochodów elektrycznych i zeroemisyjności produkcji. Już w trakcie swojej pierwszej prezydentury łagodził pewne normy emisyjne i zapowiedział, że będzie to robił w kolejnej kadencji. Jego podejście zmieniło się, gdy poparł go Elon Musk i teraz Donald mówi, że samochody elektryczne nie są takie złe, ale jako prezydent musi chronić również miejsca pracy. Dlatego być może USA wycofa się z idei zeroemisyjności po 2035 r., ale na pierwsze ruchy musimy poczekać do najmniej do stycznia, kiedy to Trump formalnie zostanie prezydentem. Zadanie ułatwia mu to, że Republikanie zdobyli Senat i Izbę Reprezentantów, więc ma zielone światło do zmiany prawa.
Według analityków ze Stowarzyszenia Niemieckiego Przemysłu Motoryzacyjnego trzeba zrobić wszystko, żeby Donald Trump nie nałożył ceł, bo będzie smutno. Mówi się, że w przemyśle motoryzacyjnym do końca dekady ubędzie około 190 tys. miejsc pracy. Nie tylko samochody są problemem - ciągle nie rozwiązano kwestii stali i stawek na nią, a to przecież kluczowy surowiec w motoryzacji. Negocjacje ciągną się od czasów Bidena i nic nie wskazuje, że zmiana prezydenta cokolwiek ułatwi. Jeśli Trump uwolni przemysł stalowy od norm emisji, to europejska stał przestanie być w jakikolwiek sposób konkurencyjna.
Od razu po zwycięstwie Trumpa rynek zareagował i ceny akcji producentów japońskich i europejskich spadły, chińskich zresztą też. Wszyscy wiedzą, że nadciąga coś nowego.
Cła mają inne zadanie
Mają zachęcić producentów do przeniesienia produkcji do Stanów Zjednoczonych, tak jak to ostatnio stało się z akumulatorami do elektrycznych Fordów, które do tej pory powstawały w Polsce, a teraz będą w USA. Trump liczy na to, że cła skłonią producentów do przemyślenia rozlokowania fabryk. Najwięksi europejscy producenci już teraz mają swoje fabryki na terenie USA, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby trochę zwiększyć ich moce produkcyjne.
Jedno wiem na pewno - przyszło nam żyć w ciekawych czasach.
Zdjęcie główne: Jon Tyson / unsplash.com