Amerykanie nie chcieli kupować starej Toyoty Yaris, więc dostali nieco młodszą. Dokładnie 5-letnią
W styczniu amerykański oddział Toyoty ogłosił, że kończy ze sprzedażą Yarisa w wersji hatchback w dotychczasowej, znanej także u nas formie. Obiecano, że lada chwila zostanie zaprezentowany nowy Yaris na rok modelowy 2020. Owszem - został pokazany, ale czy to faktycznie nowy model?
Na początku tego roku można było usłyszeć zapowiedzi Toyoty USA, że marka „pracuje nad czymś nowym” - czymś, co zostanie zaprezentowane na Nowojorskim Salonie Samochodowym, który odbędzie się w tym miesiącu. Kurtyna opadła jednak wcześniej.
Przesuńcie tę Mazdę, zasłania mi nowego Yarisa.
Aaa, że to właśnie o to auto chodzi? Ale to chyba miało być coś nowego? Cóż, najwidoczniej amerykański oddział Toyoty na tyle intensywnie pracował nad wymianą znaczków na karoserii i kierownicy, że uznał za słuszne by się tym pochwalić.
Z jednej strony - jest nieźle.
Mazda 2 jest bowiem samochodem nowocześniejszym od dotychczasowego Yarisa i seryjnie oferuje znacznie bogatsze wyposażenie. Pod względem silnikowym oba auta są dość porównywalne, ponieważ za napęd obu odpowiadają wolnossące, 1,5-litrowe silniki. Zarówno w dotychczasowym Yarisie Liftback (nie ma tu pomyłki - taką nazwę nadali Amerykanie poprzedniej generacji...) jak i w nowszym modelu motory osiągają po 107 KM, choć to inne konstrukcje - znany nam Yaris korzystał z jednostki napędowej Toyoty, podczas gdy zaprezentowany właśnie samochód wyposażony jest w silnik SkyActiv-G (choć tego napisu na nim nie znajdziemy).
Niepodważalną zaletą są skrzynie biegów nowszego modelu - zarówno przekładnia mechaniczna jak i „automat” oferują po 6 biegów. Dotychczas skrzynia manualna miała 5 przełożeń, a automatyczna - o jedno mniej.
Zaletą powinna być także cena - zaprezentowany właśnie samochód najprawdopodobniej będzie tańszy od dotychczas oferowanego, przy zachowaniu lepszego wyposażenia standardowego. Różnice w cenach widać już po schodzącym hatchbacku i pozostającym w ofercie sedanie - ten drugi jest tańszy o prawie 200 dolarów.
Z drugiej - trochę gorzej.
Spójrzcie tylko, jak to wygląda: w 2015 r. do sprzedaży wszedł Scion iA, będący de facto Mazdą 2 Sedan ze zmienionym znaczkiem. Rok później markę Scion zamknięto, wobec czego model ten zaczęto sprzedawać w Stanach Zjednoczonych jako Yarisa iA.
Wycofując ze sprzedaży Yarisa Liftback (argh!), nazwę wersji sedan skrócono, usuwając z niej oznaczenie „iA”. I na to wszystko wjeżdża, cała na biało niebiesko, nowa Mazda Yaris (albo, jak kto woli, Toyota 2), nic sobie nie robiąc z tego, że nie tylko nie jest modelem szczególnie świeżym na tle konkurencji, ale nawet w ramach marki - to w końcu pod względem konstrukcyjnym auto identyczne z sedanem, którego klienci znają już od 4 lat. Jedyna pociecha w tym, że Mazda nie oferuje w USA „Dwójki” we własnych salonach - Toyota nie musi się więc obawiać o sprzedażową walkę z biznesowym partnerem.
I zasadniczo wszystko to byłoby do przełknięcia, gdyby nie te opowieści o intensywnych pracach nad nowym modelem. Żeby tylko ze zmęczenia nie zapomnieli wypłacić sobie premii.