To będzie Przebój Ostateczny. Czasami trzeba to wykrzyczeć. Toyota Yaris Cross Hybrid – test
Podczas testu Toyoty Yaris Cross bywałem tym samochodem zachwycony. Zdarzało się też, że miałem go serdecznie dość.
Szykujcie się. Toyoty Yaris Cross za chwilę zabiorą ostatnie wolne miejsca parkingowe w waszym sąsiedztwie. To w dużej mierzy z Toyot Yaris Cross będzie się składał korek na waszej ulicy. I to właśnie Toyotą Yaris Cross wkrótce pochwalą się: wasza sąsiadka, kolega z pracy i ojciec najlepszego kumpla.
To będzie przebój
Ja tymczasem przejechałem się w ostatnim momencie, w którym Toyota Yaris Cross jeszcze zwraca na siebie uwagę na ulicy. Jeździłem, wyłapując spojrzenia przechodniów. Zwłaszcza panie szczególnie chętnie zerkały na złoty lakier. Przysięgam, że kilka razy widziałem, jak spojrzały potem na swoich partnerów, a z ruchu ust dało się wyczytać „kupmy takiego”.
Wygląd rzeczywiście może się podobać
O ile „niski” Yaris bardzo podoba mi się w całości, o tyle w przypadku Crossa nie mogę polubić przedniej części nadwozia. Nie do końca wiem, co mi w niej nie gra – chyba chodzi o to, że wóz wygląda trochę tak, jakby się krzywił. Bok nadrabia, bo linie są ostre, ale daleko im do karykaturalnych. O ile C-HR można opisać słowem „przesada”, o tyle tutaj wszystko jest w punkt. Dobrze wyglądają kanciaste nadkola. Podobnie jest z czarnym dachem - warto do niego dopłacić. Miło, że Toyota Yaris Cross oferuje pasażerom z tyłu okna normalnej wielkości. Nie pogarsza to wcale stylistyki wozu, a sprawia, że siedząc na tylnej kanapie nie ma się poczucia przebywania piwnicy. Gdybym chciał zasmakować takich klimatów, wynająłbym albo Toyotę C-HR, albo któryś z tych hucznie reklamowanych „luksusowych apartamentów w centrum za przystępną cenę”, które okazują się odmalowanym schowkiem na miotły.
Zanim wrócę do kwestii przestrzeni w środku, jeszcze słowo o tyle Yarisa Crossa. Jest świetny. Muskularne błotniki i pas świetlny biegnący przez szerokość nadwozia optycznie poszerzają auto i nadają mu odrobinę rajdowego charakteru. No dobrze, może przesadziłem. A może wcale nie? GR Yaris Cross byłby dobrym konkurentem Hyundaia Kony N.
Toyota Yaris Cross ma 418 cm długości
To o 24 cm więcej niż w przypadku zwykłego Yarisa. Nie zmienił się rozstaw osi – wynosi 256 cm. Dodatkowe centymetry sprawiły za to, że bagażnik powiększył się z 286 aż do 397 litrów, chyba że ktoś wybierze wersje AWD. Wtedy kufer będzie miał 320 l.
Czy – zgodnie z hasłem z wszechobecnych billboardów – Toyota Yaris Cross jest samochodem rodzinnym? Jeśli chodzi o bagażnik, faktycznie nie ma na co narzekać. Miejsca z tyłu jest też „wystarczająco”, o ile pamiętamy, że to przecież wóz segmentu B, a nie van. Problemem może być za to mały otwór drzwiowy i niezbyt szeroko otwierające się wrota. Wysiadanie wymaga nieco kocich ruchów.
Wnętrze nie wygra konkursu piękności
Przepis na kokpit według Japończyków brzmi następująco: pamiętaj o dużych połaciach czarnego plastiku, zamontuj wiele fizycznych przycisków, stosuj sporo dziwacznych kształtów, wzorów i załamań, nie szalej ze zbyt nowoczesnym designem ekranów, dodaj pięć łyżek stołowych błyszczącego plastiku piano black.
Obecność fizycznych przycisków jest plusem, mimo że wyglądają trochę jak wykradzione z muzeum lat 80. Liczne półeczki i schowki tez nie dodają Yarisowi urody, ale są praktyczne. Tworzywa piano black dotyczy tylko połowa poprzedniego zdania.
Najważniejsze jednak, że obsługa Yarisa Crossa jest prosta. Poradzi sobie z nią bez kłopotu nawet starszy kierowca – a seniorzy na pewno będą sporą grupą klientów na ten model. Lubią crossovery, bo wygodnie się do nich wsiada. Tylko dlaczego kable za kolumną kierowniczą są tak dobrze widoczne? Chyba o czymś tu zapomniano.
Pod maską testowanego wozu mamy układ hybrydowy
„To w ofercie są w ogóle jakieś inne?” – można by zapytać. Owszem, przewidziano wolnossący, 125-konny motor benzynowy 1.5, dostępny albo z ręczną skrzynią (tutaj pewnie sprzeda się kilka sztuk), albo z bezstopniowym automatem (tego nie kupi właściwie nikt, bo lepiej już kupić hybrydę).
Hybryda ma 116 KM i naprawdę potrafi zadowalać się aptekarskimi ilościami paliwa.
Podczas testu Yarisa Crossa, raz go uwielbiałem, a raz miałem dość
„Jaki świetny samochód!” – pomyślałem, gdy jeździłem po mieście. Do sklepu, do kolegi, na obiad. Toyota Yaris Cross spełnia wszystkie wymogi, jakie powinien spełniać wóz do stania w korkach i kręcenia się pod centrum handlowym. Jest niezbyt duża, więc parkowanie to przyjemność. Wygodnie się do niej wsiada (o ile nie trzeba wbijać się do tyłu), jest wystarczająco dynamiczna (11,2 s do setki, do miejskich prędkości rozpędza się żwawo), a poza tym naprawdę niewiele pali. Trzeba stawać na rzęsach, by w mieście zużyć więcej niż 5 litrów na sto kilometrów. Raczej wyjdzie coś w okolicy 4,5 litra.
Główną wadą w takich warunkach jest chropowaty odgłos trzycylindrowego motoru spalinowego. Gdy już się włącza, nie jest to miły dla ucha koncert, zwłaszcza „na zimno”, o poranku. Przy mocnym przyspieszaniu robi się oczywiście głośniej, choć bezstopniowa skrzynia e-CVT i tak działa już o wiele lepiej niż w starszych hybrydach, a wycie silnika nie jest tak dokuczliwe.
Toyota Yaris Cross podobała mi się też podczas wyjazdu na weekend. Przynajmniej na początku trasy
Gdy mapy Google podpowiedziały mi, że jedynym sposobem na uniknięcie stania w wielkim korku jest objazd przez wąskie dróżki wiodące przez wioski i lasy, Yaris Cross znowu spisał się na medal. Jego „SUV-owatość” dodawała mi pewności siebie, gdy trzeba było zjechać na miękkie i dziurawe pobocze, by minąć się z pędzącym z drugiej strony zestawem z cysterną wiozącym mleko do pobliskiej mleczarni. Zawieszenie – zapewniające zresztą całkiem niezły komfort – świetnie radziło sobie na zakrętach. Yaris Cross w ogóle dobrze się prowadzi. Co najważniejsze, w takich warunkach zużycie paliwa pozostawało śmiesznie małe. Na ekranie znowu pojawił się wynik z trójką z przodu.
Niestety, korki się skończyły, a nawigacja ponownie wysłała mnie na główną drogę
Krajówka po chwili ustąpiła miejsce drodze ekspresowej i autostradzie. Tam moje uczucia względem podniesionego Yarisa ochłodziły się niczym listopadowe noce.
Nie chodzi ani o osiągi (nadal niezłe) ani o spalanie (doszło do 8 litrów), tylko o hałas. Toyota Yaris Cross jest głośna. Gdybyśmy jechali nią teraz z prędkością 130 czy 140 km/h MUSIAŁBYM DO WAS CAŁY CZAS KRZYCZEĆ, BO INACZEJ NIE ZROZUMIELIBYŚCIE ANI SŁOWA!!!
Najbardziej przeszkadza szum z nadkoli
Dodajmy do tego szum opływającego powietrza i pojawiający się już warkot silnika. Wynikiem jest huk, którego nie doświadczyłem już dawno w żadnym aucie ani segmentu B ani B-SUV. Do 120 km/h jest jeszcze w miarę przyzwoicie, ale potem można się poczuć tak, jakby ktoś otworzył okno. Poza tym, na długich trasach zaczęło mi przeszkadzać zbyt krótkie siedzisko fotela kierowcy.
Toyota Yaris Cross ma więc typowe wady i zalety wielu Toyot
Z jednej strony niewiele pali, jest komfortowa i prosta w obsłudze. Z drugiej – trasa, a zwłaszcza drogi ekspresowe i autostrady, nie są jej żywiołem.
Wynik testu nie będzie więc szokujący. SUV segmentu B, jakim jest Yaris Cross świetnie nadaje się do miasta i pod miasto, ale kto szuka wozu do połykania ogromnych tras, ten będzie z niego niezadowolony. Ale czy ktoś taki naprawdę będzie się zastanawiał nad tego typu Toyotą?
Jedno jest pewne – klienci rzucą się do salonów. Nie przeszkodzą w tym ani wspominane wady, ani cena. Na drodze mogą stanąć tylko ewentualne kłopoty z produkcją. Co do cen - podstawowa wersja kosztuje od 75 900 zł, a najtańsza hybryda: 89 900 zł. Odmiana taka, jak testowana, czyli Premiere Edition, z wyświetlaczem head-up, audio JBL czy 18-calowymi felgami, to wydatek 123 900 zł za wersję z napędem na przód. AWD oznacza dopłatę 10 000 zł, ale taki Yaris Cross to naprawdę ciekawy wóz, bo w segmencie B-SUV nie ma dużego wyboru aut z napędem na cztery koła. Gdyby tak był trochę cichszy…