Toyota Yaris Cross: wszystko, co potrzebujesz wiedzieć, zanim pocwałujesz do salonu
Obejrzałem, wymacałem, zmiętosiłem, potrzaskałem drzwiami i pougniatałem tylną częścią ciała przedprodukcyjny egzemplarz modelu Toyota Yaris Cross.
Co to jest Toyota Yaris Cross? To crossover na bazie Yarisa, z silnikami Yarisa i płytą podłogową Yarisa, lokujący się w gamie Toyoty poniżej modelu C-HR. 418-centymetrowe auto jest całkiem spore, wygląda znacznie bardziej imponująco niż zwykły Yaris i będzie zapewne skutecznie podgryzało sprzedaż nie tylko bardzo licznej konkurencji, ale też Corolli i C-HRa.
Toyota Yaris Cross ma być liderem segmentu w 2022 r.
Zanim przejdę do rzeczy interesujących, zreferuję jakie są plany producenta. Segment B-crossover jest zdecydowanie tym ulubionym, jeśli chodzi o obecne preferencje producentów. Jeszcze 10 lat temu były w nim – zdaniem Toyoty – tylko dwa modele, tj. Juke i Dacia Duster. Obecnie jest ich 20. No ale zaraz (uwaga, część ironiczna), jak można było zapomnieć o prekursorze tego segmentu, ogromnym, hehehe, sukcesie Toyoty, czyli modelu Urban Cruiser? No dobrze, już się nie znęcam. Cieszę się, że coś, co ma w nazwie „Urban” poniosło porażkę. Yarisowi Cross porażka nie grozi, wręcz przeciwnie. Sądzę raczej, że producent martwi się, czy sprosta popytowi i czy będzie miał dość mikroprocesorów, żeby go zaspokoić. W każdym razie plan jest taki, żeby Yaris Cross miał numer jeden w segmencie B-crossover w roku 2022. Pożywiom uwidim, jak mówią Japończycy.
Garść ważnych informacji na temat Yarisa Cross
Będzie dostępny w licznych wersjach: benzynowej z manualem, benzynowej z CVT, hybrydowej 2WD i hybrydowej i-AWD, czyli z napędem na 4 koła takim samym jak w RAV4. Silnik elektryczny jest tu zamontowany przy tylnej osi (drugi jest przy przedniej), więc auto ma napęd 4x4 ale bez wału napędowego. Wszystkim steruje elektronika, która może tymczasowo przekazać 60% momentu na tył oraz wspomaga ruszanie. Wersja 2WD ma bagażnik o pojemności aż 397 litrów, i-AWD – 320 litrów. Szczególnie ten większy bagażnik zasługuje na uwagę, bo ma ciekawe rozwiązanie: podwójną podłogę, ale dzieloną. Można sobie zakryć 1/3 powierzchni, a 2/3 odkryć i mieć podłogę na dwóch poziomach jednocześnie. Ja bym jeździł cały czas z podłogą w niższym położeniu. Jednak wtedy po złożeniu oparcia tylnej kanapy powstaje próg, który można zniwelować, kładąc podłogę wyżej. Z początku podśmiewałem się z tego rozwiązania (ale nie tak otwarcie jak z modelu Urban Cruiser), ale ostatecznie uznaję, że ono jest całkiem dobre.
Oba silniki są trzycylindrowe
Benzynowego 1.5 Dynamic Force wybiorą pewnie klienci w wieku emerytalnym, a reszta weźmie hybrydę, ponieważ zapewne jeździ bardzo podobnie, tylko o wiele mniej pali. Podają, że spalanie to 4,6 l/100 km. Mogę w to uwierzyć, jednak czekam bardzo na jazdy testowe, które będą odbywały się we wrześniu. Biorąc pod uwagę, że normalny Yaris 1.5 Hybrid poprzedniej generacji pali ok. 4,8 l/100 km z klimą, uznaję ten wynik tylko za leciutko naciągany. Poza tym standardowy Yaris obecnej generacji, którego testowałem niecały rok temu, mieścił mi się w 4,1-4,2 l/100 km i jest to rezultat niepobity do dziś przez żadne auto benzynowe. Mniej palą już tylko diesle w rodzaju Lupo 3L TDI. Yaris Cross na pewno spali więcej, bo i więcej waży.
Co tam we wnętrzu?
Jak w Yarisie, tylko trochę ładniej i przestronniej. Bez problemu usiadłem za samym sobą. Za kierownicą też było mi wygodnie. Nie wybrałbym wersji z czarną podsufitką – wystarczająco czarna jest deska rozdzielcza. Zresztą cały egzemplarz pokazowy znajdował się w ciemnościach, więc trudno było na przykład ocenić rozmieszczenie uchwytów na kubki. Na pewno natomiast dało się zauważyć zupełnie nowy system multimedialny. Jest to ogromny skok jakościowy jeśli chodzi o wygląd interfejsu użytkownika. Stary system Toyota Touch & Go 2 będzie dostępny nadal w uboższych wersjach, ale obstawiam, że jak ktoś zobaczy nowszy system, to na starszy nie będzie chciał nawet... nowszy system wygląda jak w konkurencyjnych modelach, jest naprawdę współczesny i ładnie zaprojektowany. Starszy sprawia wrażenie, jakby przybył z 2005 r. i bazował na Windowsie XP.
Zespół wskaźników też prezentuje się nieźle: ma analogowe wskazówki po bokach i duży wyświetlacz pośrodku. Nie jest to jeszcze poziom Virtual Cockpit w Volkswagenie, ale też i samochód jakby trochę niższej klasy niż Golf. W nielicznych miejscach pozwolono sobie na drobne stylistyczne smaczki, jak choćby napis YARIS CROSS na panelu na tylnych drzwiach, ale ogólnie auto zaprojektowano tak, żeby nikogo nie zniechęcić – czyli zupełnie odwrotnie niż C-HR. Choć gdy na Yarisa Cross patrzy się z przodu, to można nabrać wrażenia, że ma on wąsy. Ciekawe, czy to jakiś ukłon w stronę przyszłych właścicieli?
Bardzo dużo będzie zależało od wersji wyposażenia
Odmiana bazowa Active występuje tylko w cenniku, nie spotkamy jej w ruchu ulicznym. Ponoć to mniej niż 2% zamówień. Powyżej znajduje się wersja Comfort, która ma już kamerę cofania i skórzaną kierownicę. Do wersji Comfort domawia się dwa pakiety, tj. Tech (czujniki parkowania, podgrzewanie foteli, ekran 7 cali) i Style (światła LED, czarna podsufitka) i tym sposobem powstaje wersja typowana przez Toyotę na przebój. Jej cena to 89 900 za 1.5 i 103 900 zł za hybrydę. To ma podobno iść jak woda.
Dla wymagających klientów „z pieniędzmi w reklamówkach” przeznaczono aż trzy „luksusowe” wersje. Executive, Adventure (udająca terenową – bez sensu) i Premiere, która jako jedyna ma wyświetlacz przezierny head-up. Szkoda, ale bym go domawiał do najbiedniejszego wariantu. Tak, są Yarisy Cross, które kosztują ponad 130 tys. zł i co więcej, ludzie faktycznie je kupują, co tylko pokazuje, że rynek zupełnie oszalał. „W ciemno” sprzedano niecałe 500 sztuk tego wozu w Polsce, co bardzo dobrze rokuje na przyszły rok.
Toyota Yaris Cross: podsumowanie
Nie kupujcie Corolli hatchback. Yaris Cross ma więcej miejsca w środku, większy bagażnik i wygodniej się do niego wsiada. Nie kupujcie C-HRa – Yaris Cross ma normalne szyby tylne i na tylnej kanapie nie jest ciemno jak w siódmym kręgu piekła. Kupcie Yarisa Cross, bo wydaje się mieć najwięcej sensu w gamie Toyoty, jeśli mowa o samochodach wycenionych na ok. 100 tys. zł. Walka rynkowa w tym segmencie już jest ostra jak maczeta, a po wejściu kolejnego zawodnika zamieni się w prawdziwą rzeź. Na rabaty cenowe raczej nie będzie co liczyć.