Oczy mi wypadły. Duży sedan Toyoty z rabatem 60 proc. Polski dealer potwierdza, że to prawdziwa oferta
„Okazjonalny rabat” 60 proc. oznacza, że w Rybniku możesz teraz kupić Toyotę Mirai w cenie Corolli – za 132 900 zł. Słabo się przyjmują w Polsce te auta wodorowe, ale ta zniżka jest wręcz niewiarygodna.
Zdarza się, że dealerzy przeceniają swoje auta o 20, czasem 25 proc., żeby pozbyć się „stocku” i zrobić miejsce na egzemplarze z następnego rocznika. Nie widziałem jednak jeszcze w Polsce sytuacji, żeby jakiś samochód kosztował o 60 proc. taniej niż wynosi cena z cennika. Wygląda na to, że Toyota przeszacowała nieco zainteresowanie samochodami wodorowymi w Polsce.
Toyota Mirai za 132 900 zł
Ktoś wysłał mi ten zrzut ekranu:
Zacząłem szukać, czy to aby na pewno prawda. Brzmi zbyt dobrze, żeby było prawdziwe. Na pierwszy rzut oka na stronie rybnickiego dealera nie znajdujemy takiego pojazdu, a cena Miraia wynosi od ok. 290 tys. zł (lub nawet ponad 300 tys. zł dla rocznika 2024). Jednak zrzut ekranu wyglądał na tyle „legitnie”, że postanowiłem podrążyć temat i napisałem po prostu do samego dealera, z pytaniem czy to prawda.
Tak, to prawda. Mają w ofercie Toyotę Mirai z 2022 r. (fabrycznie nową) za 132 900 zł
Za tyle pieniędzy można kupić sobie średnią Corollę, nieźle wyposażonego Yarisa Cross, albo właśnie Miraia, który jest luksusowym sedanem – najdłuższą Toyotą w obecnej europejskiej ofercie. Jest dłuższy nawet niż Highlander czy Land Cruiser. To napędzana wodorem limuzyna o długości 497 cm i rozstawie osi 292 cm, która ma napęd na tył i rozpędza się w 9 sekund do 100 km/h. Redaktor Grzegorz jeździł nią i powiedział, że chciałby, aby tak wyglądała motoryzacja przyszłości. Mirai emituje zero gramów CO2 na kilometr, za to w procesie spalania wodoru w ogniwach paliwowych powstaje ok. 7 litrów czystej wody (tzw. mirajanki) na sto kilometrów.
Po co komu Toyota Mirai, skoro nie ma jej gdzie tankować?
Błąd. Właśnie że jest, i to nawet w samym Rybniku. W ostatnich latach, całkiem po cichu, w Polsce powstała już infrastruktura do tankowania wodoru. Stacji jest już sześć, w tym w Koninie, Krakowie, Poznaniu, Solcu Kujawskim, Warszawie (ul. Tango – to nie błąd, naprawdę jest taka ulica) i właśnie w Rybniku. Wydaje się więc, że Rybnik to całkiem dobre miejsce, żeby przejść na jazdę na wodorze. Oczywiście pojawia się pytanie o koszty takiej jazdy – Toyota Mirai zużywa ok. 1-1,2 kg wodoru na 100 km, a jeden kilogram wodoru kosztuje prawie 70 zł. Czyli jazda Miraiem to ok. 0,9 zł za 1 km, odpowiednik jazdy samochodem spalającym ok. 13 litrów benzyny na 100 km. Zakup jest tani, ale jazda już niekoniecznie, więc na taksówkę nie jest to najlepszy wybór.
Nie bałbym się nawet utraty wartości
Ona nie istnieje, ponieważ nie istnieją ludzie zainteresowani wodorowymi samochodami z drugiej ręki (BTW, komis w Konstancinie ma Miraia pierwszej generacji na placu!). Po prostu uznałbym, że pewnego dnia, po przejechaniu danej liczby kilometrów Mirai przestanie działać i z całą pewnością nie ma w Polsce warsztatu, który umiałby go naprawić – pewnie nawet Toyota nie wie jak to działa i tam w środku znajduje się jakiś magiczny element rodem z Harrego Pottera. Cena też jest magiczna - za 132 900 zł można mieć pewnie jedyne wodorowe auto w mieście i wozić się jak jeden z najbogatszych Polaków (ten od Polsatu). Czy ktoś się skusi?