Pojechałem do Afryki, by ubrudzić nową Toyotę Land Cruiser po sam dach. To wędka, która sama łowi ryby
Nowa Toyota Land Cruiser nadal jest zbudowana na ramie, ma pod maską diesla i wciąż nie boi się terenu. Zdołała się jednak ucywilizować. Czy to zaleta czy wada? Sprawdziłem to, omijając stare Renault 19.
Gdy parkuję pod prywatną szkołą, marzę o afrykańskim błocie. Gdy stoję pod sklepem z drogimi torebkami, wolałbym jechać po piaskach pustyni. Gdy stoję w korku na nowym osiedlu, myślę o tym, jak wspaniałe muszą być kamienne bezdroża centralnej Azji.
Gdyby Land Cruiser mógł myśleć, pewnie wyglądałoby to w ten sposób
Oto niezwykły przypadek samochodu, który cenią zarówno modni mieszkańcy drogich dzielnic wielkich miast, jak i pracownicy organizacji pomagających w budowie szkół na końcu świata.
Toyota Land Cruiser została - przynajmniej w teorii - stworzona do przygód. Nie wszyscy posiadacze z tego korzystają. W poprzedniej generacji wyjątkowo często zdarzało się, że wozy przyjeżdżały do serwisu i okazywało się, że różne terenowe podzespoły nie działały. Były „zastane”, bo nigdy nikt ich nie użył. W tej zapewne będzie podobnie. Dla wielu sztuk szczyt przygody to przejechanie przez wysoki krawężnik, by... zaparkować na chodniku.
Oto najnowsza Toyota Land Cruiser
Poprzednik był oznaczony kodem 150. Zgodnie z logiką marki, następca powinien nazywać się 180. Uznano jednak, że w ponad 15 lat po debiucie wcześniejszej generacji, nowa stanowi taki przełom, że liczba „modelowa” musi wzrosnąć aż o 100. Mówimy więc o 250-tce.
Nowy Land Cruiser z jednej strony jest większy (i - niestety - także cięższy), nowocześniejszy, lepiej wyposażony i bardziej komfortowy. Z drugiej, wciąż zbudowano go według tych samych zasad. Ma konstrukcję ramową (na rynku nie został już prawie żaden wóz na ramie z tego typu nadwoziem - najbliżej jest… Ssangyong Rexton), duży prześwit, no i diesla. Nowy Land Cruiser nie stał się bulwarówką, w której żal zakurzyć wielkie felgi otoczone niskoprofilową oponą. Co ma swoje wady i zalety.
Pod maską pracuje tu diesel 2.8
Ma 205 KM i cztery cylindry, ale za sprawą dużej pojemności osiągnięto moment obrotowy aż 500 Nm. Moc na koła przenosi nowa przekładnia o ośmiu przełożeniach, która zapewnia lepsze osiągi i niższe spalanie niż „szóstka” ze 150-tki. Maksymalny uciąg na haku to 3500 kg.
Silnik nie został połączony z żadnym rodzajem hybrydy. Układ mild hybrid (z tym samym motorem) pojawi się w gamie, ale w przyszłym roku. W polskim cenniku diesel to jedyna opcja. Owszem, na innych rynkach można kupić Land Cruisera z benzynowym 2.4 turbo, ale w Europie taki zestaw z oczywistych względów nie ma racji bytu. Również hybryda plug-in, dostępna np. w Stanach Zjednoczonych, emituje za wiele CO2. To interesujące i nietypowe, ale - niestety dla tych, którzy chcieliby mieć tu więcej mocy - prawdziwe.
Spełniłem marzenia jednego Land Cruisera
Egzemplarz, który dostałem w swoje ręce, nie będzie się nudził pod szkołą albo w korku - a przynajmniej jeszcze nie teraz. Byliśmy w Maroko, a trasa testowa, którą wytyczono, nie była szczególnie asfaltowa. „Drogi są słabe, bardzo słabe lub nie będzie ich wcale” - usłyszałem. Rzeczywiście - po krótkim jeżdżeniu po ulicach miasteczek drzwi w drzwi z nieśmiertelnymi Renault 19, Mercedesami 190 i Citroenami C15, zjechaliśmy na trasę, na której właściciele drogich SUV-ów premium właśnie w panice wrzucaliby wsteczny. My dodaliśmy gazu.
Wcześniej napisałem, że Land Cruiser został „stworzony do przygody”. Co dokładnie mam na myśli? Projektanci rzeczywiście myśleli o kamieniach, błocie i piachu na niemal każdym etapie działania. Praktyczność terenową brali pod uwagę zarówno wymyślając to, jak ma wyglądać nadwozie (np. schowano przeciwmgielne lampy głęboko w zderzaku, by trudniej było je rozbić, trafiając w kamień), jak i wnętrze (wykonano je z materiałów, które mają być łatwe do czyszczenia i zadbano o to, by widoczność pozwalała na dostrzeżenie agresywnych gałęzi albo... kóz).
Dodajmy do tego całą masę terenowych rozwiązań, udogodnień, systemów i pomocników. Mamy tu stały napęd na cztery koła, nowy reduktor i nową blokadę mechanizmu różnicowego. System Multi-Terrain Select dostosowuje działanie napędu i systemów do tego, po jakim terenie jedziemy (jeśli nie jesteśmy pewni, możemy wybrać ustawienie „Auto”), jest też mechanizm rozłączania przedniego stabilizatora. W terenie przydają się kamery umieszczone z każdej strony auta, pokazujące również to, co kryje się pod kołami.
To takie grzebanie się w błocie, ale w drogich butach
Całość ma być więc wytrzymała i twarda, ale na czasie i wygodna. Prawdziwi offroadowcy, którzy nawet po marchewkę idą z zestawem scyzoryków przypiętym do zielonych spodni z wielkimi kieszeniami, zapewne uśmiechną się na myśl o tym, że mamy tu tyle systemów. Owszem - Land Cruiser chwilami wyręcza kierowcę na tyle, że przed pokonaniem niektórych odcinków osoby z obsługi trasy mówiły nam, że mamy po prostu… niczego nie robić. Systemy same radziły sobie z hamowaniem, rozdzielaniem momentu obrotowego albo przyspieszaniem w pewnych warunkach.
Można też śmiać się z tego, że wóz jest nowy, duży i drogi i szkoda go w teren. Owszem, może i szkoda - komuś, kogo na niego nie stać. Tak czy inaczej, nowy Land Cruiser sprawia, że jazda w trudnych warunkach staje się łatwa i przystępna. To może irytować tych, którzy budowali swoją tożsamość na tym, że potrafią robić tu sami. Nagle na scenę wjeżdża wóz, w którym wystarczy przekręcić kilka pokręteł. To tak, jakby ktoś wynalazł wędkę, która sama łowi ryby. A może już taka istnieje?
Wnętrze nowego Land Cruisera jest wyjątkowe
To niezwykłe, ile można tu znaleźć przycisków. Tym razem to ja umarłbym ze śmiechu, gdyby wszystkie te terenowe funkcje trzeba było włączać z poziomu ekranu. Na szczęście fizycznych przełączników jest mnóstwo. Są duże i wygodne, jak lata temu. Dawniej dziennikarze lubili krytykować kokpity za „przeładowanie przyciskami”. Teraz wnętrze Land Cruisera należy za to pochwalić. Choć trzeba przyznać, że odnalezienie się w tym gąszczu wymaga chwili przyzwyczajenia. Niektóre skróty brzmią tajemniczo. Niestety, nie ma też przycisku-skrótu do wyłączania ostrzeżenia o przekroczeniu prędkości. Trzeba klikać na kierownicy, kilka razy.
Jak jeździ Toyota Land Cruiser w terenie?
Żeby było jasne - samochód był niezwykle brudny i mieliśmy masę radości z pokrywania lakieru błotem. Nasza jazda nie polegała jednak na grzebaniu się w błotnej lawinie. Pokonywanie kilometra w szesnaście godzin? Dzwonienie po członków okolicznego klubu fanów marki John Deere? Wygrzebywanie błota z zębów? Nie tym razem. Marokańskie bezdroża pozwalały na płynną jazdę. Zagrożeniem były głównie ostre kamienie, no i wybiegające na szlak osły. Udało się nie trafić w żadne z nich.
Niezależnie od warunków, Land Cruiser robi to, co do niego należy - czyli jedzie, a do tego daje kierowcy wrażenie, że jest nie do zatrzymania. Nie jest to akurat uwaga do hamulców wozu (producent podkreśla, że są skuteczniejsze niż w poprzedniku), ale komplement.
Największe wrażenie robi praca zawieszenia tego wozu
Nie ma tu pneumatyki i nie jest dostępna nawet w opcji. Auto resoruje jednak doskonale. Czuć, że jest na ramie - czyli da się zauważyć charakterystyczne, lekkie bujanie. Zostało ono jednak - ze względu na przeprojektowanie ramy i usztywnienie całej konstrukcji - zmniejszone w porównaniu z poprzednikiem. To cecha, nie wada. Land Cruiser jest wygodny i daje coś, czego nie dają luksusowe SUV-y na wielkich felgach. Chodzi o poczucie niezniszczalności. Dowolne dziury, podjazdy, piach, kałuże - najgorsze, co nam grozi po spotkaniu z taką sytuacją, to kolejna porcja brudu na szybie.
Dopóki pod kołami nie ma asfaltu, Land Cruiser czuje się jak ryba w wodzie. Gdy asfalt się pojawia, sytuacja się trochę zmienia.
Nie chodzi o to, że Toyota prowadzi się źle
Ma - po raz pierwszy w historii modelu - elektryczne wspomaganie kierownicy. Dzięki niemu auto skręca bardziej naturalnie i liniowo. Nie jest to, oczywiście, wyścigówka, ale prowadzenie jest stabilne… co nie zmienia faktu, że można mieć wrażenie jazdy ciężarówką. Wciąż solidną, mocną i taką, przed którą inni zjeżdżają z drogi - ale jednak ciężarówką.
W codziennej eksploatacji, o której pisałem na początku tekstu i do której wielu klientów kupi Land Cruisera (marokańskie bezdroża większość egzemplarzy zobaczy może u trzeciego, może u piątego właściciela), doskwierać może brak mocy. 205 KM to w świecie X5 i GLE niezbyt dużo. Zwłaszcza że za tę cenę można kupić coś mocniejszego.
Toyota Land Cruiser kosztuje teraz od 408 900 zł
W porównaniu z ofertą na rok 2024 (wszystkie egzemplarze są już wyprzedane), wozy na rok 2025 zdrożały. Z gamy wyleciały bazowe odmiany, które zresztą sprzedawały się - zdaniem przedstawicieli marki - najgorzej, a bogatsze wersje i tak trochę podrożały, ponoć ze względu na kary za emisję CO2. Gama obejmuje teraz Land Cruisery Invincible i Executive, obydwa zdecydowanie mocniej skierowane do mamy z Wilanowa niż do pracowników UNICEF z Afryki.
Ceny to odpowiednio 408 900 zł i 444 900 zł. Kiedyś dało się zamówić Land Cruisera tej samej generacji za niemal 100 000 zł mniej. Jeśli przeliczymy stosunek koni mechanicznych do ceny, wyjdzie drogo. Land Cruiser z pewnością nie jest autem dla każdego. Ktoś, kto przesiądzie się na niego z niemieckiego premium, pewnie będzie krytykował klekot, osiągi, prowadzenie i jakość plastików.
Nie ma tu wykwintnej skóry z aligatora, głośników ukradzionych z Royal Albert Hall ani dywaników masujących stopy. Jest za to poczucie, że można wsiąść, jechać choćby do Maroko i niczego się nie bać. To świetny samochód - ale dla wąskiej grupy klientów i to raczej nie z UE. Roczna sprzedaż Land Cruisera w naszym zakątku świata to 15 000 sztuk. Roczna produkcja na świecie wynosi niemal 27 razy tyle.
Kto przeboleje wady 250-tki, niech szybko zbiera pieniądze. Nie wróżę takiemu autu długiej kariery w europejskiej gamie marki. Potem trzeba będzie jechać na zakupy choćby do Afryki. Tutaj żadne X5 nie ma podejścia do Toyoty. W Polsce - to zależy, czego oczekujemy.