Znamy cenę dwulitrowej Toyoty C-HR. Od 123 900 zł w górę. To najsensowniejsza odmiana
Dwulitrowy, wolnossący silnik benzynowy? Heloł, który mamy rok? Spokojnie, bez nerwów – dwulitrowy C-HR to oczywiście hybryda. Ta wersja debiutuje w odmianie poliftowej, której ceny zostały właśnie ogłoszone.
C-HR, jak pewnie nie pamiętacie, to skrót od Coupe-High Rider, czyli coupe z dużym prześwitem. Gdzie ten crossover jest coupe, to ja nie wiem, ale jedno jest pewne – od coupe oczekuje się dobrych osiągów. Z tym był do tej pory problem, bo zarówno wariant 1.2 turbo z manualną skrzynią biegów, jak i hybryda 1.8 potrzebowały ok. 11 sekund na osiągnięcie 100 km/h. Oczywiście takie osiągi są wystarczające, ale pozostawały w pewnym dysonansie do wyglądu tego bestsellerowego auta.
Jest lifting, jest mocniejsza wersja
Toyota postanowiła więc doposażyć C-HRa po lifcie w nowy układ napędowy 2.0 Dynamic Force, czyli silnik benzynowy z bezpośrednim wtryskiem paliwa plus napęd elektryczny, łącznie rozwijający 184 KM i umożliwiający rozpędzenie się do setki w 8,2 s. To odważny ruch, biorąc pod uwagę, że według danych fabrycznych emisja CO2 wynosi 120-128 g/km, czyli znacznie powyżej obowiązującego od przyszłego roku limitu 95 g/km (można go przekraczać, liczy się średnia dla całej gamy). Oczywiście C-HR 2.0 ma skrzynię e-CVT jak wszystkie hybrydy, a napęd tylko na przednią oś. Na temat stylistyki C-HRa i efektów liftingu nie będę się tu wypowiadał, bo wszyscy wiemy jak jest – ten wóz sprzedaje się lepiej niż piwo w Żabce w sobotę wieczór, a dziesiątki tysięcy klientów nie mogą się mylić. Chodźmy od razu do cennika.
123 900 zł za 2.0 w najniższej odmianie Style
Tyle życzy sobie importer za szybkiego C-HRa. Można oczywiście zdecydować się na wariant 1.2 Turbo, kosztuje w bazie tylko 94 900 zł, ale nie ma to sensu, bo trzeba zmieniać biegi z ręki. Najtańszy wariant hybrydowy wyceniono w promocji na 103 900 zł, tyle że mowa tu o ubogiej wersji Comfort. W tej opcji wyposażenia nie kupimy 2.0 Dynamic Force – trzeba dopłacić do Style. Wtedy 1.8 Hybrid drożeje do 108 900 zł i wchodzi 2.0 właśnie za 123 900 zł. Piętnaście tysięcy zeta różnicy wydaje się bardzo wygórowaną dopłatą, ale weźmy pod uwagę że mowa o samochodzie mocniejszym o 62 KM (!), o zupełnie innej charakterystyce jazdy. Jeździłem Corollą z 2.0 Dynamic Force i przez moment wydawało mi się, że ten wóz nie jest szybki (bo nie ma wgniatającego w fotel momentu obrotowego), ale kiedy popatrzy się na prędkościomierz, widać że nazwa Dynamic dobrze tu pasuje.
Cóż tam w standardzie?
Ciekawy ruch, bo druga od dołu odmiana Style ma już absolutnie wszystko, czego potrzeba. Różnice między kolejnymi, coraz droższymi poziomami wyposażenia nie uzasadniają różnic w cenach. W wersji Style C-HR ma:
- aktywny tempomat
- dwustrefową klimatyzację automatyczną
- kamerę cofania
- podgrzewane fotele i kierownicę (obszytą skórą)
- elektryczną regulację podparcia lędźwiowego (redaktor Barycki kazał mi to napisać)
- felgi osiemnastki
I masę innych rzeczy. A ponadto w obecnym cenniku nawigacja Toyota Touch & Go z 3-letnią aktualizacją map jest za darmo. Najdroższy wariant to Premiere Edition za 137 900 zł ze skórzaną tapicerką. Już ja znam te współczesne skórzane tapicerki. Dajcie spokój i bierzcie ten wariant Style, bo on ma wszystko czego potrzebujecie. Aha, jeszcze kolor – no tutaj producent przewiduje, że w najdroższych wersjach najbardziej atrakcyjne barwy nadwozia nie wymagają dopłaty, ale i tak nie warto się o to bić, bo za 2500 zł mamy elegancki niebieski Nebula Blue. Ma on 2 zalety: po pierwsze nie jest biały, a po drugie nie jest srebrny.
Cóż tam u rywali?
Powstaje pytanie, kto jest rywalem C-HR-a w najmocniejszej wersji. Przyjmijmy, że musi być crossoverem o długości ok. 4,4 m i mocy co najmniej 180 KM. Proszę, oto Volkswagen T-Roc z silnikiem 2.0 TSI 190 KM i skrzynią DSG kosztuje 118 490 zł w wersji Advance (też drugiej od dołu) i wydaje się, że to świetna oferta, ale potem zaczynamy doliczać to, co Toyota ma w standardzie, czyli chociażby klimatronik i nawigację, i nagle lądujemy w okolicach 130 tys. zł.
Tańsze jest Renault Kadjar, ale ma tylko 160 KM – kosztuje od 106 900 zł i występuje tylko w najwyższej wersji wyposażenia Intens. Podobną mocą, bo 163 KM, może pochwalić się Mitsubishi Eclipse Cross, które w konfiguracji ze skrzynią CVT startuje z poziomu 101 tys. zł, a bogatsza odmiana Intense została wyceniona na 110 tys. zł. Wysoko ceni się Opel Grandland X z silnikiem 1.6 Turbo 180 KM i 8-biegowym automatem – nie ma nic poniżej 132 700 zł.
No jakoś supertanio nie jest, ale...
...trudno nie zwrócić uwagi na to, że wszystkie konkurencyjne auta, jakie przedstawiłem powyżej, z łatwością wciągną 10 l/100 km w ruchu miejskim, bo takie są realia nowoczesnych silników turbo. Podczas gdy C-HR z dwulitrową hybrydą zadowoli się pewnie zużyciem typu 5,8-6,0 l/100 km także w mieście. Ponadto na rynku wtórnym ludzie wyrywają sobie używane Toyoty, czego o Oplu, Renault i Mitsubishi powiedzieć się nie da. Wygląda na to, że to świetna oferta, jeśli akceptujesz wygląd C-HRa. Ja zatem spasuję, lubię Toyoty, ale wolę jak są nudne.