REKLAMA

Ten Fiat Punto ma dwa przody. Dzięki temu nigdy nie trzeba nim cofać

Cofanie to trudny manewr, ale nie grozi ci on, kiedy masz Punto z dwoma przodami.

Ten Fiat Punto ma dwa przody. Dzięki temu nigdy nie trzeba nim cofać
REKLAMA
REKLAMA

Być może niektórzy z Was pamiętają model firmy Norev przedstawiający Citroena 2CV należącego do straży pożarnej we francuskim mieście Cogolin. Oczywiście mam ten model i jest piękny.

Wszyscy, którzy go widzą, zadają sobie dwa pytania: „dlaczego?” i „czy to istniało naprawdę?”. Odpowiem na nie w losowej kolejności: tak, istniało naprawdę. Dlatego, żeby nie musieć zawracać w wąskich uliczkach ani cofać, ponieważ Cogolin leży na półwyspach, gdzie wszystkie wjazdy są ślepe.

Ktoś w Polsce postanowił odwzorować ten niezwykły pomysł

Tyle że zamiast 2CV wziął dwie sztuki Fiata Punto I. No i to nie jest wóz strażacki. Oraz z tego co widzę, to raczej nie jest też dopuszczony do ruchu. Oczywiście w dawnych czasach nie było problemu, żeby skonstruować tak nietypowy pojazd do konkretnej potrzeby, obecnie już nie jest to możliwe. Jedyne, do czego nadaje się obecnie dwuprzodowy Fiat Punto, to upalanie.

Fot. Damian Ratajczak

Nie wiem skąd na aucie znaczek Peugeota, ale jeśli dobrze rozumiem, to obydwa układy napędowe są działające, koła się skręcają i zasadniczo można jechać w dwie strony jednocześnie, albo skręcić kierownice i jechać nieustająco bokiem. Ten Fiat Punto to taki przykład samochodu, którym można animować jakiś zlot motoryzacyjny i np. zbierać kasę za przejażdżki, podczas których robi się coś głupiego.

Dwuprzodowy Fiat Punto ma same zalety

Po pierwsze - zwrotność dwa razy większą niż oryginał. Jak widać z filmu, można nim właściwie kręcić się w miejscu. Po drugie, jeśli zepsuje się coś w silniku, po prostu przesiadamy się do drugiej kabiny. Jeśli wieziemy pasażerów, nie gapią się oni na drogę, bo siedzą tyłem do kierunku przemieszczania się. Nie ma bagażnika, więc nie musimy nikomu pomagać wozić przeprowadzki. Nie musimy nigdy zawracać. No i mamy osiem cylindrów, jak samochód klasy premium.

Fot. Damian Ratajczak

Kiedyś takie przeróbki były popularne

W latach 90. powstało w Polsce bardzo dużo dziwnych samochodów, które dziś wywołałyby w nas oburzenie. Było i połączenie Porsche z Syreną, i Trabant jadący tyłem do przodu, i różne wariacje na temat Malucha, w tym również Maluch tyłem do przodu. Przez lata motoryzacja była źródłem radości dla twórców-konstruktorów.

Dziś żaden diagnosta nie przepuściłby takiego samochodu, szkoda byłoby nawet jechać na stację kontroli pojazdów. Jazda bez badania technicznego kosztuje 1500 zł mandatu, więc nikt by się na to nie zdecydował. Nawet gdyby ktoś szalony powziął taki wysiłek i zbudował podobny pojazd, byłby odsądzany od czci i wiary przez postępowe media i ekspertów od bezpieczeństwa ruchu drogowego. Jego twórca zamiast zostać doceniony, zostałby zadeptany. Motoryzacja przeszła z domeny publicznej do domeny państwowo-korporacyjnej. Samochodu możesz ewentualnie używać, ale jako nienaruszalnej całości. Ingerowanie w niego jest ściśle zakazane, choć nie bardzo wiadomo, jakie negatywne skutki mogłoby przynieść. Dlatego bez obaw, nie spotkamy dwuprzodowego Punta w ruchu ulicznym. A lokomotywy też mają dwa przody i jakoś nikt nie narzeka.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA