Diesel w Europie kona, nie pomogą mu nawet wzrosty w Niemczech
Niemcy były jedynym krajem Unii Europejskiej, w którym w 2019 r. auta z silnikami Diesla zaliczyły wzrost.

Mizerny, bo zaledwie 1,4 proc., ale jednak wzrost. W liczbach bezwzględnych wygląda to nieźle, bo ten 1,4 proc. to ponad 100 tys. sztuk. Niemcy kupili w zeszłym roku ponad 1,2 mln nowych diesli, a cała Europa - prawie 4,6 mln.
Nie zmienia to faktu, że w ujęciu ogólnoeuropejskim udział diesli spada bardzo szybko.
W 2011 r. samochody z silnikami wysokoprężnymi stanowiły 55 proc. całkowitej sprzedaży. Czyli diesla wybierał co drugi Europejczyk. W 2019 r. już tylko (albo wciąż aż) co trzeci, bo według danych LMC Automotive udział rynkowy aut z silnikami wysokoprężnymi spadł do poziomu 32 proc.
W liczbach bezwzględnych przodują Niemcy, Włochy i Francja.
Do 1,2 mln niemieckich diesli trzeba doliczyć 775 tys. włoskich i 760 tys. z Francji. Pierwszą piątkę dopełnia Wielka Brytania (600 tys. szt.) i Hiszpania (381 tys. szt.). Ale to wcale nie oznacza, że producenci mogą spać spokojnie - w 2008 r. we Francji udział diesla w sprzedaży nowych aut wynosił niewyobrażalne 77 proc., w 2019 spadł do 39 proc. We Włoszech w samym ubiegłym roku wynik diesli pogorszył się o prawie 11 punktów procentowych, a największy spadek w Europie zaliczyła Portugalia - aż 13,2 proc. Hiszpanie kupili w zeszłym roku o 100 tys. mniej diesli niż w 2018, a Brytyjczycy - o 150 tys.
Unijne naciski na elektryfikację gamy nie dają dieslom szans.
Co zresztą zostało przecież zaplanowane. W 2018 r. Komisarz UE ds. rynku wewnętrznego i usług - Elżbieta Bieńkowska powiedziała o dieslach, że „w ciągu najbliższych lat znikną kompletnie” i są „technologią przeszłości”. Dodała, że konsumenci potwierdzą to swoimi wyborami.
Tyle że te wybory nie wynikają wyłącznie z ich dobrej woli.
Przepisy podatkowe w Holandii, czy Norwegii, w których udział diesli w 2019 r. spadł do poziomu odpowiednio 16 i 7,3 proc. potwierdzają, że ludzie wybierają to, co im się najbardziej opłaca. Z drugiej strony, jak coś się nie opłaca, to nie pomaga nawet przekonanie o etycznej/ekologicznej przewadze danej technologii, co potwierdziły reakcje użytkowników samochodów elektrycznych na zmianę polityki cenowej Ionity.
To tyle, jeśli chodzi o wolny rynek.
Ta sytuacja jest też potwierdzeniem, że wolny rynek w Europie jest wolny tylko z nazwy. Zmiana polityki podatkowej potrafiła kompletnie wywrócić do góry nogami sytuację na rynkach poszczególnych krajów, a w efekcie w całej Unii. Dalsze naciski i ograniczenia nakładane na producentów tylko dopełnią dzieła.
A jak ktoś uwielbia zapach diesla o poranku, to polecamy przeprowadzkę do Irlandii. Tam w ubiegłym roku diesle stanowiły 46 proc. sprzedaży.