Pierwszy test: Skoda Octavia IV 1.5 TSI kombi. Jak jeździ twój następny samochód służbowy?
Podobno byłem pierwszym dziennikarzem z Polski, u którego na test gościła Skoda Octavia IV 1.5 TSI w wersji kombi. Choć upewniałem się trzy razy, czy przypadkiem nie było tam innego silnika.
Nigdy nie myślałem, że za kierownicą Skody Octavii poczuję się jak gwiazda. Ten model zawsze wydawał mi się samochodowym odpowiednikiem czapki niewidki. Takim, do którego można włożyć Elvisa Presleya w pełnym stroju scenicznym (bo przecież Elvis żyje) i zagwarantować mu pełną anonimowość w czasie przejazdu przez miasto.
A jednak – tym razem na „moją” Octavię często zerkano. Widziałem spojrzenia z innych samochodów albo z chodników. Pewnie trochę chodziło o jej żywy, czerwony kolor. Trochę o czeskie rejestracje testowego egzemplarza. Ciekawe, czy ludzie zaglądali za kierownicę, patrzyli na mnie i mówili sobie, że faktycznie wyglądam jak typowy Czech. Albo kiwali głowami, gdy wpuszczałem kogoś z kończącego się pasa i myśleli, że czescy kierowcy to dopiero są kulturalni, nie to co polscy…
Ale przede wszystkim dlatego, że to Skoda Octavia IV.
Już za chwilę takie Skody będą stać na każdym rogu. Dlatego przechodnie z zaciekawieniem oglądają jeden z pierwszych egzemplarzy. Niektórzy kupią sobie Octavię IV, gdy tylko ucichnie całe wirusowe zamieszanie. Inni dostaną ją z pracy, o ile oczywiście zachowają swoje stanowiska. W tej drugiej grupie znajduje się mój sąsiad, który obecnie jeździ Octavią III 2.0 TDI z DSG. Nie poprzestał na oglądaniu nowego modelu z daleka. Podszedł bliżej (choć oczywiście z zachowaniem przepisowego dystansu) i trochę ze mną porozmawiał. Zaczęło się od wyglądu.
„Całkiem ładnie wygląda, chyba lepiej od mojej”.
To prawda – czwarta Octavia prezentuje się nieźle. Spodoba się większości odbiorców, bo nie jest ani trochę kontrowersyjna. Jeśli w ogóle jakaś Skoda w ostatnich latach wzbudzała dyskusje na temat swojego wyglądu, to była to Octavia III po liftingu, z reflektorami w stylu poprzedniego Mercedesa klasy E. Czwórka jest narysowana bardzo grzecznie.
Wbrew obawom sprzed kilkunastu miesięcy, nowa generacja nie urosła za mocno. Jest dłuższa od poprzedniej tylko o 22 mm (czyli mierzy 4689 mm). To wielkość, która nie powinna robić różnicy nawet na najciaśniejszym parkingu. Octavia IV jest też nieco szersza i wyższa, ale rozstaw osi (2686 mm) nie zmienił się nawet o milimetr.
Część o wyglądzie zewnętrznym zakończę refleksją. Kiedyś 18-calowe felgi wydawały się duże. Testowany egzemplarz Octavii miał właśnie osiemnastki. Uznałem, że wyglądają na skromne i nieduże. No dobrze, kończę, bo sąsiad zagląda do wnętrza i ma kolejne pytania.
„O, jaki dziwny kokpit z tym ekranem…”.
Racja. O ile nadwozie Skody wygląda dość zwyczajnie, to wnętrze może zaszokować użytkownika starszego modelu. Tam było sporo fizycznych przycisków i klasyczny układ kokpitu. Na górze nawiew, pod nim ekran, niżej klimatyzacja.
Tutaj jest dziwna, dwuramienna kierownica (niezbyt ładna) i ekran. Pod nim kilka przycisków i nawiewy. Tyle.
Na początku nie byłem przekonany. Gdy wsiadłem do Octavii z wyłączonymi ekranami stwierdziłem, że minimalizm poszedł o krok za daleko i zamiast prosto, całość wygląda biednie.
Im dłużej jeździłem, tym bardziej się przyzwyczajałem. Przyciski pod ekranem służą jako skróty: do ustawień samochodu, do klimatyzacji albo do wyboru trybów jazdy. Możliwość zwiększania głośności radia poprzez przesuwanie palca pod ekranem jest świetna. Może nawet lepsza od pokrętła?
System multimedialny jest zazwyczaj dość logiczny. Niektóre opcje poukrywano jednak zbyt głęboko. Aby wyzerować wskaźnik spalania, musiałem sięgnąć do papierowej instrukcji obsługi, chyba pierwszy raz od kilku lat. Nie dało się tego zrobić w „logiczny” sposób, czyli za pośrednictwem przełączników na kierownicy i korzystając z ekranu w miejscu zegarów.
Szkoda też, że jeśli klikniemy w jakieś „podmenu” – na przykład chcemy zmienić tryb jazdy – to system multimedialny nie wraca później do tego, co wyświetlał poprzednio, czyli chociażby do mapy nawigacji. Trzeba zrobić to ręcznie.
„Ja chyba wolę wnętrze swojego modelu”
Po tygodniu spędzonym z Octavią, nauczyłem się ją obsługiwać. Ale gdy jeździłem poprzednikiem, opanowanie wszystkich jej funkcji zajęło mi kilka minut. Nie da się ukryć, że sterowanie klimatyzacją z ekranu odwraca uwagę od drogi. Dlatego - tak jak sąsiad - wolę klasyczne rozwiązania. Ale chyba najwyższa pora o nich zapomnieć. Już nie wrócą.
Co jeszcze zauważyłem w nowej Skodzie? Podoba mi się materiał, którym wykończono przestrzeń przed pasażerem. Uwielbiam gniazdko do podłączenia kamerki samochodowej przy lusterku wstecznym. Nareszcie kable nie ciągną się po całym aucie.
Nie lubię za to tego, że środkowe nawiewy umieszczono tak nisko. Podczas zmieniania biegów dmuchają w dłoń. Irytujące przy włączonej klimatyzacji. Nie przepadam też za chromowanymi dekorami na drzwiach, które przechodzą w klamkę. Wyglądają ładnie, ale w słoneczny dzień potrafią oślepić.
Wielki plus za opcjonalny wyświetlacz head-up. Nie ma go za dopłatą nawet w najdroższym Superbie.
„Pokaż, sąsiedzie, jak tam z tyłu, bo mam dwójkę dzieci…”
Z tyłu miejsca jest mnóstwo. Nie mam żadnych kłopotów z siadaniem samemu za sobą, a dzieci dadzą radę zrobić tam bal. Mają też do dyspozycji kieszonki w fotelach (niech lepiej nie ukrywają tam jedzenia na później), gniazda do ładowania, podgrzewanie, a nawet dwa małe kosze na śmieci. Sam wygląd kanapy i jej wyprofilowanie przypominają mi trochę Volvo. Coś w tym jest, prawda?
„Jak wygląda bagażnik? O, chyba większy niż u mnie!”.
Rzeczywiście. Nowa Octavia kombi mieści 640 litry. To o 30 litrów więcej niż w poprzedniku. Sporo. W testowanym egzemplarzu w bagażniku umieszczono pomysłową przegródkę, po bokach są funkcjonalne zagłębienia, a podłoga jest podwójna (pod spodem jest jeszcze „poziom -1” z kołem zapasowym). Tylną kanapę można złożyć przyciskami w ściankach bagażnika, ale nie uzyskujemy płaskiej powierzchni.
„Jaki tu jest silnik?”
1.5 TSI o mocy 150 KM. Czyli benzynowy, znany z poprzednika motor. Do tego skrzynia manualna, oczywiście sześciobiegowa. Moc nie zmieniła się w stosunku do Octavii III, za to nowa generacja jest o 58 kg cięższa (waży 1360 kg). Czy to sprawia, że jest wolniejsza?
Nic z tych rzeczy. Już w suchych danych technicznych nowszy wóz wypada lepiej. Osiąga 100 km/h nie w 8,8 s, ale o pół sekundy szybciej. A w rzeczywistości jest… bardzo szybki. Zaskakująco. Trzy razy sprawdzałem w czeskim dowodzie rejestracyjnym, czy to na pewno tylko 150 KM. Nie chciało być inaczej. Niezwykłe.
Skoda Octavia 1.5 TSI przyspiesza z lekkością. Niezależnie od tego, czy dopiero ruszamy czy jedziemy 100 km/h i chcemy kogoś wyprzedzić, samochód nie ma żadnych problemów z lekkim wciśnięciem nas w fotel i wyświetleniem kolejnych wartości na cyfrowym liczniku. Elastyczność jest rewelacyjna. Sytuację poprawia też precyzyjna, przyjemna „w obyciu” przekładnia. Ciekawe, jak będzie jeździć wersja z DSG (gdy wreszcie się pojawi) i czy skrzynia przypadkiem tam nie szarpie. Wiem, sąsiedzie, ja też nie jestem fanem zmieniania biegów samemu. Ale tutaj nawet mi się to podobało. O coś jeszcze chciałeś zapytać?
„Ile pali, skoro to taki szybki samochód?”
Octavia z tym silnikiem potrafi odłączać dwa cylindry podczas spokojnej jazdy. W trybie dwucylindrowym może chwilowo spalać około 4 litry na sto kilometrów. Jeśli jeździmy w cyklu mieszanym, spalanie wynosi od 5,8 do 7 litrów, zależnie od prędkości. Przy 120 km/h Skoda pali 6 litrów, a przy 140 km/h – o litr więcej. Całkiem niezłe wyniki. Trzeba bardzo dużo jeździć albo uwielbiać diesle, żeby zdecydować się na wersję TDI.
„Jak się prowadzi na zakrętach? Czasami jeżdżę na Mazury, tam jest kręto”
W wersjach do 150 KM włącznie (czyli w obydwu dostępnych teraz w gamie modelu), z tyłu zastosowano belkę skrętną. Mocniejsze odmiany (np. RS, który zadebiutuje później) dostaną zawieszenie wielowahaczowe.
Czy „uboższa” Octavia prowadzi się kiepsko? Nie. Jest stabilna, nie wyjeżdża przodem, a nadwozie nie przechyla się za mocno. Tylko układ kierowniczy mógłby nie być tak mocno wspomagany. Teraz jest zbyt sztucznie. Ale to rodzinne kombi, a nie hot hatch.
Pochwalić trzeba zawieszenie. Wóz resoruje miękko i sprężyście. Tylko trochę za głośno.
„O właśnie, co do hałasu – jak jest w trasie?”
Przyzwoicie. Przy przepisowych 140 km/h silnika nie słychać. Jeśli już coś dokucza, to szum pochodzący z kół. Jak na samochód kompaktowy, w środku jest nieźle.
W trasie pomaga aktywny tempomat, który „poprawia” tor jazdy nawet gdy jest wyłączony. Można się też ucieszyć z wygodnych foteli. Chciałbym móc usiąść odrobinę niżej, ale być może to kwestia elektrycznej regulacji zamontowanej w testowanym egzemplarzu. Założę się, że prawie nikt nie będzie zamawiał tej opcji, ale warto dodać, że funkcja pamięci za dopłatą można obejmować nie tylko siedzenie kierowcy, ale i pasażera. Da się też zamówić wentylacje i masaż. W aucie kompaktowym. Chciałbym napisać „wow”, ale w artykule podobno nie wypada. Sąsiedzie, nie wypada też wchodzić rozmówcy w słowo, ale jeśli już musisz... Słucham.
„Podoba mi się, tylko ile kosztuje taki egzemplarz?”
Nie jest tanio. Cena bazowa obecnie dostępnej, nowej Octavii kombi to 98 750 zł, ale testowane auto – przypomnę, że bez automatycznej skrzyni biegów – wyceniono na około 145 tysięcy. Wiem, wiem - za tyle można mieć już niezłego Superba. Albo nawet klasę premium, choć ze skromniejszym wyposażeniem.
Tyle że mało kto kupi tak napakowany gadżetami egzemplarz, jak testowy. Skórzana tapicerka na pewno będzie wielką rzadkością, podobnie jak wspomniane elektrycznie sterowane fotele albo adaptacyjne zawieszenie DCC.
Zresztą, sąsiedzie, cena to i tak nie twój kłopot. Od tego, by wynegocjować odpowiednią, są flotowcy w firmie. A to, jak Skoda Octavia IV wypada na tle Golfa, Focusa i reszty konkurentów, omówię w osobnym artykule.
„Ja to i tak zmieniam samochód dopiero za rok. Kto wie, co będzie za rok!”
Takimi słowami sąsiad się pożegnał, a gdy sobie poszedł, mnie do głowy przyszło małe podsumowanie tygodnia z Octavią numer cztery. Nie będzie zaskakujące: to przyjemny, zwykły samochód. Nie budzi emocji, ale wszystko robi dobrze lub bardzo dobrze. Pasuje do miasta, sprawdza się na trasach. Jest przestronny i nieźle wykończony. Może mieć rewelacyjne wyposażenie i masę gadżetów. A do obsługi ekranem dotykowym jakoś przywykniecie. Jedyne, co może pokrzyżować plany Skodzie, to koronawirus i idące za nim opóźnienia w produkcji. Ale i tak będę bardzo zdziwiony, jeśli nie stanie się przebojem.
Fot. Tomasz Domański