Po Europie jeździ więcej samochodów elektrycznych niż w USA
Czy nam się to podoba czy nie, samochody elektryczne w Europie stają się coraz popularniejsze. Jest ich u nas wiele więcej niż w Stanach Zjednoczonych, ale światowym liderem pod tym względem nadal pozostają Chiny.

Z raportu firmy analitycznej EV-Volumes wynika, że w minionym półroczu w Europie właściciela znalazł milionowy samochód elektryczny. W okresie tym sprzedano o 42 proc. więcej elektryków niż w tym analogicznym czasie w ubiegłym roku.
Od 1 stycznia do 30 czerwca klienci w Europie kupili łącznie 195 tysięcy aut elektrycznych.
Liczby uwzględnione w raporcie dotyczą w pełni elektrycznych samochodów osobowych, busów i hybryd plug-in. Tych pierwszych jest minimalnie najwięcej - raport mówi o 51%.
W rankingu państw europejskich prym wiedzie Norwegia, gdzie po ulicach porusza się 36 500 aut elektrycznych (oczywiście dane dotyczą okresu do końca czerwca, więc liczba ta prawdopodobnie jest już wyższa). Eksperci przewidują, że do końca tego roku w Norwegii będzie aż 84 000 elektryków.
Najszybciej liczba sprzedawanych pojazdów elektrycznych rośnie w Niemczech. To właśnie nasi zachodni sąsiedzi mają stać się liderem pod koniec 2018 roku, a liczba elektryków na ich drogach ma wynieść nawet 88 500 egzemplarzy.
Wszystkie rynki europejskie wykazały wzrost w pierwszej połowie tego roku, choć w różnym tempie, co widać na poniższym wykresie:
Kraje nordyckie na czele.
Samochody elektryczne w Europie są niewątpliwie najpopularniejsze w krajach nordyckich: Norwegii, Finlandii, Szwecji i Islandii. Nieco gorzej w prezentuje się sytuacja w Danii, ale wynika to przede wszystkim z postawy rządu, który jak do tej pory nie wprowadził żadnych udogodnień dla posiadaczy elektryków.
Dla kontrastu kierowcy w Norwegii od wielu już lat mogą korzystać z niższych opłat i podatków, a sytuację poprawia także tania energia elektryczna, która w 99% pochodzi z elektrowni wodnych.
Zastanawiacie się, jak w rankingu przedstawia się pozycja Polski? Cóż, sprzedaż aut elektrycznych u nas jest tak niska, że EV-Volumes w ogóle nie uwzględniło nas podczas swoich badań.