Odrestaurował samochód złożony z losowych części. Nawet nie wiedzieliście, że istniało coś tak dziwnego
Od dawna fascynował mnie pojazd o chwytliwej nazwie FAW JIEFANG Lubao CA6440UA lub też, w zależności od zakładu produkcji – Sichuan Automobile YEMA SQ6450N. To prawdopodobnie jeden z najbardziej „randomowych” pojazdów, które kiedykolwiek trafiły do seryjnej produkcji.

Chińczycy w swoim czasie przejęli sporo samochodów brytyjskich. Pod nazwą MG3 wytwarzali Rovera 25, większy model Rover 75 otrzymał nazwę „Roewe 750”, a jeszcze wcześniej – Austina Maestro.
Z tym właśnie pojazdem wiąże się najlepsza historia. Brytyjczycy nie zakończyli definitywnie produkcji Maestro po 11 latach od jej rozpoczęcia, tylko przewieźli linię produkcyjną do Warny w Bułgarii, gdzie w systemie CKD (complete knock-down - montaż z gotowych elementów) zbudowano jeszcze 2200 egzemplarzy kompaktowego Austina pod nazwą Rodacar. Było to w latach 1995-1996.
Następnie oprzyrządowanie i prawa do wytwarzania tego samochodu odkupiła chińska firma... tytoniowa Etsong-Yizheng. Po co im były tłoczniki do produkcji Maestro, to nie jest do końca jasne, w każdym razie linia trafiła do Chin. Co więcej, była to nie tylko linia Maestro hatchbacka, ale również modelu sedan i kombi pod nazwą Montego oraz dostawczaka-blaszaka znanego jako Maestro Van. Firma Etsong mocno się wtedy rozwijała w licznych branżach, mieli nawet sieć siłowni i biuro podróży. Zamarzyło im się jednak najbardziej wejście w rynek motoryzacyjny.
Produkcję rozpoczęto od budowy fabryki w Qingdao
Zajęło to dwa lata i w 1999 r. wyjechały z niej pierwszej pojazdy pod nazwą Etsong. Nazwano je Lubao, ale nazwa Etsong Lubao utrzymała się tylko do roku 2001, kiedy to całe przedsięwzięcie motoryzacyjne przejął państwowy gigant FAW. Wówczas Etsong został przemianowany na FAW-Jiefang, kontynuowano produkcję pięciodrzwiowego hatchbacka i vana z 4 lub 5 miejscami oraz fantazyjnie wkomponowanymi oknami w losowym miejscu.
Problem polegał na tym, że ani Etsong, ani FAW nie kupili nic poza tłocznikami do nadwozi. Mogli więc sobie wytłoczyć Maestro albo Maestro Vana i cieszyć się z posiadania gołego nadwozia. Etsong wyprodukował ok. 3000 sztuk tego pojazdu, FAW – nie wiadomo ile, ale w roku 2005 (gdy auto miało już 22 lata) sprzedał linię dalej, na rzecz SAIC-Wuling, a ci po 3 latach uznali, że w sumie nie wiedzą po co to kupili i sprzedali jeszcze dalej – do firmy YEMA. Produkcja ruszyła ponownie po 3-letniej przerwie, w roku 2008. W ofercie pozostał już tylko van, który jednak doczekał się znacznej modyfikacji – nowego przodu oraz... 5-drzwiowej wersji kombi.


Wreszcie, kiedy w roku 2010 wiadomo było że linia nie jest w stanie dalej funkcjonować, bo panele nadwozia przestały do siebie pasować, firma YEMA zrobiła skok życia – na bazie platformy z Austina Maestro zbudowała SUV-a, który był kopią Subaru Forester. Nazwali go F10.

Trafiłem na post, gdzie ktoś postanowił odrestaurować Maestro Vana od YEMA w Chinach. SQ6450N, bo tak nazywa się ten pojazd, kosztował go 3000 juanów w stanie niejeżdżącym – to 1500 zł. Na renowację wydał 15 000 zł. Przy okazji dowiedział się, że ten wóz budowano z przypadkowych elementów, które łączyło to, że były tanie w zakupie.
- pod maskę trafiał silnik Toyoty z serii A, tj. 8A-FE albo 5A-FE, ale budowany przez Geely a nie przez Toyotę, z chińskim osprzętem (jednak wymiennym z japońskim)
- elementy skrzyni biegów pochodziły z Passata B2, z tego auta są półosie i piasty kół
- układ hamulcowy to w większości VW Jetta II generacji, samochód w swoim czasie niebywale popularny w Chinach. Wczesne egzemplarze miały nawet kołpaki z Jetty

- ale układ hamulca pomocniczego pochodzi z Hyundaia Accenta
- przednie zawieszenie to konstrukcja chińska, uproszczona wobec oryginału za to o wyższym prześwicie
- van ma zderzak przedni od hatchbacka
- okna boczne posiadają element losowości, na przykład na tym zdjęciu okno boczne jest w zupełnie innym miejscu
- wnętrze to miks deski rozdzielczej z Maestro z zegarami z Nissana i regulacją nawiewów z nieokreślonego auta, czyli tzw. ni pies, ni wydra

Właściciel po zainwestowaniu 15 000 zł ma wyjątkowego klasyka
Pojazd prezentuje się imponująco:

Ktoś powie, że wygląda jak pomalowany farbą przemysłową, ja powiem – tak, a w czym problem? Chińska motoryzacja tak właśnie zaczynała. Samochody składane z czego popadnie, sprzedawane bez państwowego zezwolenia za sprawą dziury w przepisach, która umożliwiała bezlicencyjną produkcję mikrobusów pracowniczych (stąd wersja van to 5-osobowy autobus, według chińskiej homologacji), najczęściej 20 lat po prezentacji oryginalnego modelu europejskiego lub japońskiego.







































