Jutro nie wyjeżdżaj z Warszawy. Piesi będą przechodzić przez pasy
Na jutro, czyli na 19 grudnia, zaplanowano protest mieszkańców Łomianek. W godzinach szczytu zamierzają blokować wyjazd z Warszawy na północ. Będą korki.
O korkach w podwarszawskich Łomiankach zrobiło się już głośno w całym kraju. Temat miejscowości, z której poranny dojazd do Stolicy potrafi zajmować godzinę albo i dwie (i to wcale nie do centrum, a do najbliższych dzielnic), a sytuacja stale się pogarsza, trafił do ogólnopolskich mediów. Mieszkańcy mają tego dość na tyle, że zamierzają protestować.
Uważaj jutro, jadąc na północ
Jeśli ktoś z was uznał, że jutro po pracy pojedzie sobie nad morze albo na Mazury… albo po prostu wróci do domu w Łomiankach, to wcale nie będzie takie proste. Powrót do domu mieszkańcom Łomianek utrudnią mieszkańcy Łomianek.
Dokładniej: w godzinach 15-17 grupa protestujących będzie jak najczęściej przechodzić przez przejście dla pieszych przez ul. Pułkową, czyli trasę numer 7. Mowa o wylotówce m.in. właśnie na Gdańsk. Przejście jest zlokalizowane na wysokości ul. Przyłuskiego, na samym początku Łomianek, za miejscem nazywanym przez okolicznych mieszkańców „górką kiełbasianą”. Protestujący będą blokować przejazd i prezentować swoje postulaty na transparentach.
O co walczą?
O budowę buspasa do Warszawy i o wydłużenie cyklu świateł na pobliskim skrzyżowaniu z ul. Wóycickiego. W tej pierwszej sprawie odbyło się zresztą w tym tygodniu spotkanie burmistrza Łomianek z prezydentem Warszawy i podobno ustalono, że buspas powstanie. To nie takie proste (bo trzeba np. stworzyć osobny pas ruchu na pewnym odcinku, a nie można wycinać drzew z tutejszego lasu), ale prace mają ruszyć. Ile potrwają? Tego nie wiadomo.
Jeśli chodzi o kwestię sygnalizacji świetlnej, zdaniem mieszkańców Łomianek zbyt krótkie zielone dla wjeżdżających do Warszawy jest głównym powodem, dla którego korki są tak duże. Przeciwko wydłużeniu cyklu protestuje za to warszawska dzielnica Bielany, na terenie której znajduje się skrzyżowanie. Tamtejsi włodarze nie chcą zbyt szybkiego napływu aut spoza miasta, bo obawiają się, że zakorkują one bielańskie ulice. Interesy sąsiadów są ze sobą sprzeczne i na tę chwilę odpowiedź w sprawie świateł brzmi „nie da się”.
Czy protest jest potrzebny?
Radni Łomianek organizujący blokadę tłumaczą, że pomysł cieszy się dużym poparciem społecznym (czyli większość głosów w ankiecie na Facebooku była „za”). Nie brakuje jednak głosów rozsądku od mieszkańców, którzy nie bardzo mają ochotę na stanie w korkach jeszcze większych, niż zwykle, wracając z pracy po całym tygodniu. Mimo wszystko, protest się odbędzie, co zapewne kompletnie sparaliżuje piątkowy ruch.
Nie jestem przekonany, czy kierowcy, którzy utkną w korku będą dobrze życzyli mieszkańcom i wspierali ich postulaty. Frustracja osób, które świadomie, ze względu na niższe ceny nieruchomości, wyniosły się z miasta, a potem narzekają, że długo do niego dojeżdżają, nie brzmi jak coś bardzo logicznego. Rozumiem też argumenty warszawskiej dzielnicy, która na ruchu aut spoza miasta zyskuje niewiele, a traci sporo. Trudno mi być przeciwko buspasowi, o ile oczywiście nie wytyczy się go, zabierając jeden z dwóch pasów dla samochodów (to by dopiero były korki!). Wątpię jednak, by wielu mieszkańców nagle porzuciło auta na rzecz autobusów. Przywiązanie do wygody jest silne, a argumenty o rozwożeniu kilkorga dzieci do różnych placówek albo o „popracowych”, ciężkich zakupach, już sobie wyobrażam. Wiadomo, jak to działa: niech inni się przesiadają, oczywiście, ale ja akurat nie, bo (tu znajdź sto powodów).
Łomianki mogą odetchnąć dopiero po otwarciu nowego fragmentu trasy S7, stanowiącego alternatywny wlot do Warszawy. To się może stanie za pięć lat, a może za dziesięć. Tak naprawdę, trasa działałaby już od dawna - ale nie zgadniecie, kto wtedy przeciwko jej budowie protestował.
Oczywiście: byli to mieszkańcy Łomianek.
