Rondo Radosława może Cię skrzywdzić. Zrobi to w białych rękawiczkach
Małe ronda - małe kłopoty. Duże ronda - duże kłopoty. Jednym z tych, na którym kierowcy często kopią się po czole, jest warszawskie Rondo Zgrupowania AK “Radosław”, zwane dalej po prostu Rondem Radosława.

Rondo kierunkowe, czyli popularne rondo turbinowe, to bardzo kreatywna koncepcja, gdzie pas ruchu prowadzi bezpośrednio od wjazdu do zjazdu. Takie rondo powinno zagwarantować bezkolizyjne rozprowadzenie strumieni ruchu, aby wyeliminować ich przecinanie się w momencie zjazdu ze skrzyżowania. Tak przynajmniej być powinno. Na wspomnianym rondzie Radosława coś jednak poszło nie tak.
Pół-turbina, czyli ni pies, ni wydra - ni rondo klasyczne, ni turbinowe
Obecność znaku informacyjnego F-10 przed wjazdem sugeruje kierunkową organizację ruchu. Znak ów wskazuje, z którego pasa w jakim kierunku należy jechać, co w założeniu ma poprowadzić samochody od wjazdu do zjazdu.
Kłopot w tym, że skrzyżowanie kierunkowe jest tylko w części, ponieważ w wielu miejscach nie dość, że oznakowanie poziome nie pokrywa się z tym pionowym, to w dodatku zjazd wcale nie jest bezkolizyjny. Co naturalnie gwałci fundamentalne założenie koncepcji ronda turbinowego.
Na kilku pasach ruchu obowiązują inne kierunki jazdy, w zależności od tego, z której strony na niego wjechaliśmy
I tak, przykładowo, wjeżdżając od południowego-wschodu według oznakowania można jechać w prawo i na wprost, po czym okazuje się, że w rzeczywistości można jechać dalej i to zupełnie bezkolizyjnie. Dla porównania, ten sam pas ruchu od wschodu również służy do jazdy w prawo i na wprost - czyli w tym przypadku oznakowanie poziome pokrywa się z oznakowaniem pionowym.

Szczęśliwie, w tym przypadku nie dochodzi do żadnej sytuacji kolizyjnej, albowiem pasy ruchu nie przecinają się. Można po prostu jechać dalej, chociaż początkowo znaki poziome sugerowały coś zupełnie innego. Tym sposobem, jadąc od południowego-wschodu pasem do jazdy na wprost, technicznie mogę skręcić w lewo, czyli opuścić skrzyżowanie trzecim zjazdem. No i fajnie.
To nie jedyny przypadek, gdzie “coś się nie zgadza”, ale ten najbardziej rzuca się w oczy. Właściwie, chyba tylko południowo-zachodni wlot oznakowany jest w zgodzie z rzeczywistą organizacją ruchu - czyli jest korelacja pomiędzy znakiem F-10 a liniami na jezdni. Wystarczy popatrzeć na zdjęcie satelitarne i zestawić strzałki kierunkowe z przebiegiem pasa ruchu - nawet wodząc palcem po mapie widać, że organizacja ruchu się nie zgadza.

Znacznie gorzej, kiedy przez takie dwuznaczne oznakowanie dochodzi do sytuacji kolizyjnych
Oczywiście, kierowcy powinni zawsze śledzić przebieg pasa ruchu, niemniej nie byłoby żadnej dyskusji, gdyby wszystko opisano w sposób jednoznaczny - czyli rondo byłoby po prostu turbiną sensu stricto.
Tutaj również znajdziemy kilka przykładów, ale ten najbardziej jaskrawy odbywa się w relacji wschód - południowy-wschód. Co tu się dzieje? Według znaku F-10, do jazdy w lewo służy wyłącznie lewy pas. Następnie, kiedy cel zostanie osiągnięty, zjazd ze skrzyżowania odbywa się z pasa wewnętrznego. Czyli pas ruchu po naszej prawej stronie, który w momencie wjazdu na rondo oznakowany był wyłącznie strzałką na wprost, okazał się mieć ciąg dalszy i, co więcej, wcale nie skończył się na wysokości trzeciego zjazdu.


Gdyby to było typowe rondo turbinowe, wspomniany pas ruchu po prawej stronie powinien wcześniej zniknąć, a zjazd w zakładanym kierunku z kolei winien być zagwarantowany bez przecinania pasa zewnętrznego. Tutaj natomiast tak nie jest, dlatego zjeżdżając w prawo robimy to w sposób kolizyjny, przecinając zewnętrzny pas ruchu. Owszem, jest to zaznaczone poprzez znaki poziome, niemniej stwarza to sytuację niebezpieczną, zwłaszcza w zestawieniu z wcześniejszym oznakowaniem pionowym.
Przykładową sytuację awaryjną w tym miejscu OPISYWAŁ NIEGDYŚ redaktor Grabowski:
O ile zaiste pojazd skręcający w prawo musi ustąpić pierwszeństwa temu poruszającemu się wokół wyspy, o tyle całe zamieszanie nie powstałoby, gdyby faktycznie oznakowanie skrzyżowania było bardziej przejrzyste. Rondo turbinowe działa bowiem tak, że jeżeli przed wjazdem na skrzyżowanie znajduje się wspomniana plansza F-10 z opisanymi kierunkami ruchu, to powinna być ona wiążąca do samego końca. Tutaj nic takiego nie ma miejsca, przez co kierowcy są nieco zagubieni.
Zabawnym smaczkiem jest to, że jeżeli będę jechał jednym pasem ruchu tak długo, aż ten się po prostu skończy, wykonam jedno pełne kółko wokół ronda i zjadę bezpośrednio dopiero podczas drugiego okrążenia. I to nie tam, gdzie chciałem, a "oczko" wcześniej.

Na tym skrzyżowaniu zawsze były duże problemy
Warto na koniec dodać, że miejsce jest okryte złą sławą, ponieważ w ostatnich kilkunastu latach zmianę organizacji ruchu przeprowadzono kilka razy i zawsze coś było źle. Ostatnia modyfikacja poprzedzająca aktualną została dokonana w 2008 roku i prezentowała się NASTĘPUJĄCO. Pamiętam, że linie prowadzące samochody w prawo ze wszystkich trzech pasów ruchu wprowadzały niemały zamęt do tego stopnia, że bodajże po 3 latach układ został zmieniony.
Jak widać, nikomu nie można ufać. Nawet znakom drogowym.







































