REKLAMA

Na zachodzie już jeżdżą rowery-ambulanse. A wy co, dalej w karetce jak w średniowieczu?

Nowoczesność nadchodzi czy tego chcemy, czy nie. Tradycyjne karetki mogą się zabierać do lamusa, ponieważ nadjeżdżają rowery-ambulanse.

Na zachodzie już jeżdżą rowery-ambulanse. A u nas dalej średniowiecze
REKLAMA
REKLAMA

Trudno nawet wymówić nazwy wszystkich firm, które brały udział w tym niezwykłym przedsięwzięciu, jakim jest stworzenie roweru-ambulansu. Wunderman Thompson Paris to firma technologiczna, która zaprojektowała ambulans, wykorzystując rower od Ecox Enterprises (operatora rowerów na minuty) produkowany przez Urban Arrow, a zabudowa powstała w konsultacji z UMP - Urgences Medicales de Paris. Skoro już wiadomo, że nikt za bardzo nie chce się do tego przyznać, zobaczmy o co w ogóle chodzi.

Jest to po prostu dwukołowy rower cargo z częścią bagażową nad przednim kołem

To tak średnio nowatorskie, bo chyba już to widziałem. Na przykład w rowerach Deutsche Post. Albo w holenderskich „cargofiets”. Tam jeszcze częściej paka bagażowa jest otwarta i znajduje się za przednim kołem, a nie nad nim. Francuski ambulans rowerowy ma silnik Boscha zamontowany w ośce pedałów (nie w kole) i może przejechać do 160 km w trybie wspomagania pedałowania. Króciutki propagandowy filmik pokazuje nam rower-ambulans pędzący przez korek złożony ze stojących samochodów. Dzięki temu wiemy, że rower-karetka nie musi stać w korku, w przeciwieństwie do samochodu karetki, który spędza długie minuty... eee... nie, coś tu się nie klei.

Do czego będzie służył rower-ambulans?

Zdaniem autora artykułu, ma on pomóc dotrzeć lekarzowi lub ratownikowi medycznemu do pacjenta i podtrzymać go przy życiu zanim przybędzie właściwa pomoc-karetka. Czyli angażujemy dwie załogi zamiast jednej i one będą ścigać się między sobą. Ciekawe co się stanie, kiedy zbraknie prądu w rowerze i trzeba będzie resztę drogi dopedałować w sposób tradycyjny, zapewne nie przekraczając 15 km/h. No trudno – dobrze, że choć taka możliwość zaistnieje. W wyposażeniu roweru, poza 150-litrowym, izolowanym pojemnikiem na narzędzia i medykamenty, znajdzie się syrena o maksymalnym natężeniu dźwięku 140 dB oraz niebieskie światła. Innymi słowy, będzie to rower uprzywilejowany. Wyobrażacie sobie przejazd roweru uprzywilejowanego przez ruchliwe skrzyżowanie na czerwonym świetle? Czy przypadkiem wtedy rowerzysta sam nie będzie potrzebował przybycia kolejnego roweru-ambulansu? Użytkując taki rower, chyba nie chciałbym próbować swojego uprzywilejowania.

rower ambulans

Oczywiście mogą pojawić się sytuacje, gdy rower-ambulans będzie bardzo przydatny

Na przykład atak terrorystyczny w rodzaju wybuchu bomby, gdzie wiele osób jest rannych i po prostu załogi karetek nie radzą sobie z obsługą wszystkich, nie wspominając o utrudniającym dojazd paraliżu miasta jaki wywołuje taka sytuacja. Wtedy faktycznie lekarze lub ratownicy na rowerach mogą przybyć na miejsce szybciej. Podobnie w razie wypadku w ścisłym, zabytkowym centrum miasta, gdzie wjazd autem jest bardzo utrudniony – takich miasteczek w Europie nie brakuje, a im dalej na południe, tym są bardziej ściśnięte.

Wtedy jednak byłbym zadowolony z dowolnego roweru, na którym przyjedzie ktoś z torbą medyczną lub plecakiem i może podjąć jakieś działania ratujące życie. Rower-ambulans nie jest do tego szczególnie potrzebny.

REKLAMA

Teraz, skoro już znamy wszystkie zalety roweru-ambulansu, możemy zadać sobie tylko jedno pytanie:

Czy twórcy tej konstrukcji słyszeli o tak niezwykłym wynalazku jak elektryczny skuter?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA