REKLAMA

Unikatowy prototyp Lublina ma zostać odrestaurowany. Poziom nonsensu powala

Dowiedziałem się, że motocyklowy klub HDK MotoJadowniki pozyskał wspaniały prototyp autobusu na bazie Lublina. Wspaniałość polega na tym, że jest zupełnie bez sensu, i przez to wspaniały. Oczywiście, że to rozumiecie. 

lublin prototyp
REKLAMA
REKLAMA

Ostatnio opisywałem Lublina-sanitarkę w wersji zbudowanej zaledwie w 10 sztukach, więc znajomy, który śledzi takie tematy, już wie że fascynuję się Lublinami. To był najlepszy polski samochód, nie tylko dostawczy. Doczekał się oczywiście licznych wersji: skrzyniowej, laminatowej (szoferka + zabudowa z laminatu), mikrobusu, ambulansu, dziwacznej odmiany z podwójną kabiną i drzwiami tylnymi identycznymi jak przednie, a nawet wariantu wzmocnionego z silnikiem Iveco i bliźniakami z tyłu. Nie wiedziałem jednak, że DZT Tymińscy stworzyło też nadwozie wersji autobusowej.

lublin prototyp

Lublin - prototyp autobusu...

...jest dziwny. Najdelikatniej mówiąc. Po pierwsze nie ma dachu, tylko zaczątki jakiegoś stelażu, na którym prawdopodobnie miałby znaleźć się metalowy szkielet i plastikowe okna dachowe, jak w jakimś Volkswagenie typu samba. Pomysł chyba porzucono na etapie dalekim od ukończenia, zapewne z obawy przed sztywnością, a raczej jej brakiem. No ale to jeszcze można by zrozumieć. Pojazd nie ma oczywiście silnika, i tu pojawia się kolejny problem, bo szczerze wątpię czy 2,4-litrowa Andoria dałaby radę targać taki wielki autobus. Na oko widzę, że mogłyby tu wejść 20-22 osoby w rzędach 2+1 z korytarzykiem pośrodku. Podejrzewam, że te elementy dachowe miałyby kryć przestrzeń bagażową, bo niby gdzie indziej ją zmieścić? Podpowiedź: na pewno nie za tylnymi drzwiami, bo tamtędy trzeba by urządzić wsiadanie i wysiadanie. Serio? Wsiadać przez tył do busa? To popatrzcie na prawą stronę.

Jeśli nie widzicie drzwi do przedziału pasażerskiego, to pewnie dlatego że ich nie ma. Wsiadanie przez przednie drzwi szoferki odpada, po pierwsze jest tam silnik, po drugie otwór jest za mały żeby przepchać się przez niego z bagażami. To trzeba wpuszczać tylko pasażerów z teczką. Pasażer z teczką jest mniej awanturujący się. Trochę trudno mi podążyć za tokiem myślenia, który miał projektant tego dzieła. Chyba że jest ono po prostu tak bardzo niedokończone i drzwi miały się pojawić w ostatnim stadium.

Rozumiem, że chodziło o polskiego busa kursującego na trasie Warszawa-Lublin

REKLAMA

Trasa ta od lat opanowana jest przez wydłużone Sprintery i Craftery, które przecież polskie nie są. Ale o dziwo ich zabudowy i przeróbki sprawdzają się całkiem nieźle. Te wozy przeważnie mają bliźniacze koła z tyłu i mocne silniki, cisną zaś dzień i noc, przepisy traktując jak luźne wskazówki jak jeździć. Pozbawiony bocznych drzwi i odpowiedniego silnika Lublin-autobus sprawdziłby się co najwyżej na trasie Lublin-Abramowice (hehehe, #pdk). Szanuję jednak pomysł doprowadzenia go do stanu jezdnego i pociśnięcia nim na Złombol, najlepiej z 20-osobową ekipą. Właściciele kempingów przy trasie wyprawy na widok takiego auta będą obwijali bramę drutem kolczastym pod napięciem. Śledźcie postępy w budowie na fejsbukowej stronie podlinkowanej na początku, a ja jestem ciekaw jaki silnik tu wjedzie i jakie niezwykłe prototypy Lublinów wyjdą jeszcze na jaw w ramach likwidacji firmy DZT. Gratuluję nabytku – jest naprawdę bez sensu, tak jak lubię najbardziej!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA