REKLAMA

5 rzeczy, które naprawdę powiedział projektant Izery

Przeczytałem wywiad z Roberto Piattim. To projektant Izery, polskiego samochodu elektrycznego, który nie istnieje.

jak jeździ izera
REKLAMA
REKLAMA

Nie jesteśmy może ASZdziennikiem (jesteśmy znacznie śmieszniejsi), ale wywiad z projektantem Izery jest tak wyjątkowy, że chciałem go przedstawić w formie cytatów z niego okraszonych moim błyskotliwym komentarzem. Te wszystkie rzeczy naprawdę padły, a po przeczytaniu ich mój niepokój o przedsięwzięcie Izera istotnie wzrósł.

Projektant Izery opowiada

Źródłem inspiracji dla języka projektu Izery była przyroda. Staraliśmy się skupić na wszelkich składnikach natury i krajobrazu Gór Izerskich, takich jak widoki rzek i majestatycznych szczytów.  (...) Stylizowany górski szczyt stał się podstawą dla symbolu marki, umieszczonego z przodu i z tyłu, dobitnego i rozpoznawalnego wszędzie, gdzie tylko pojawi się ten samochód. 

zmiany w akcyzie

Ten górski szczyt to mają być te dwa wygięte paski LED po wewnętrznych stronach reflektorów? Wnioskuję że tak, ale takie elementy to widziałem już w paru innych markach. A te kropki to jest to? Śnieg na tych szczytach? Proszę wybaczyć, panie projektancie, ale mam wrażenie że jest to raczej dorabianie wstecznej inspiracji na zasadzie „musimy to jakoś uzasadnić”.

Reporter pyta: w jaki sposób ten projekt jest polski?

Roberto odpowiada: Chcieliśmy podjąć się interpretacji polskiej potrzeby stworzenia nowoczesnej i praktycznej koncepcji, wskazującej na przestronność i funkcjonalność, a dopełnionej szlachetnymi szczegółami.

Nie wiedziałem, że jest to polska potrzeba. Myślałem, że taka bardziej ogólnoświatowa. Z dalszej części wypowiedzi wynika, że projekt ma „podobać się na całym świecie”, więc odpowiedź brzmi „ten projekt nie jest polski i nigdy nie był, mieliśmy to gotowe i jak przyszedł klient to mu daliśmy, dorabiając do tego górnolotne twierdzenia o górskich szczytach i potokach”.

Dalej robi się coraz lepiej:

[SUV i hatchback] wyglądają jakby należały do wyższej klasy. Przejrzyste, ale złożone powierzchnie komunikują cechy produktu premium, a akcenty związane z górami natychmiast przywołują na myśl język marki, nacechowany poezją.

Całe drugie zdanie znaczy dokładnie nic. Składa się z wielu słów, które nie przynoszą żadnego znaczenia. Pisanie czy mówienie w ten sposób jest szczególną sztuką, którą opanowali w równej mierze politycy i spece od marketingu. Wystarczy poczytać sobie opisy samochodów dostarczane przez producentów, tam tego typu treści występują w dużej ilości, jednak rzadko kiedy w takim natężeniu jak w powyższym zdaniu. Bardzo chciałbym umieć tak pisać, ale nie umiem. Czy jak patrzycie na Izerę, to akcenty związane z górami przywołują wam na język myśl o poezji?

To już przedostatni cytat

Wyjątkowość tego produktu w moim przekonaniu wiąże się z tym, że elektryczna, zrównoważona motoryzacja ma szansę działać tylko przy przemyślanej i szerszej skali przedsięwzięcia, z wykorzystaniem synergii planowania rządowego, insfrastruktury producenta i dystrybucji energii. Dlatego właśnie zafascynował mnie polski pomysł stworzenia przedsięwzięcia o nazwie ElectroMobility Poland.

Łubu-dubu, łubu-dubu, niech żyje nam prezes ElectroMobility Poland! Bardzo wiarygodne zdania. Każdy tak mówi, zwłaszcza projektanci samochodów. Już widzę jak takiego projektanta interesuje synergia planowania rządowego, na pewno nie może spać z ekscytacji myśląc o tym fantastycznym projekcie. Wreszcie wtula się w pluszowego Mateusza Morawieckiego i usypia, śniąc o synergii górskich akcentów z infrastrukturą producenta energii.

GRAND FINALE

Na pytanie czy projektant Roberto kupiłby takie auto dla siebie, odpowiada: no cóż. A następnie dzieje się rzecz zadziwiająca:

Zakup samochodu elektrycznego jest ściśle związany z dostępem do stacji ładowania. We Włoszech niestety nimi nie dysponujemy.

Potwierdzona informacja: we Włoszech nie ma ani jednej stacji ładowania dla samochodu elektrycznego. Wszyscy włoscy właściciele aut elektrycznych jeżdżą się ładować do Słowenii albo na Korsykę. Odpaliłem Electromaps i rzuciłem w jakąś przypadkową okolicę koło Bergamo, bo kiedyś tam byłem i jest tam pięknie. Proszę:

REKLAMA
projektant izery

Tak, no więc tak jak widać, nie dysponują. Zacząłem podejrzewać, że Roberto Piatti po prostu nigdy nie był we Włoszech, naprawdę nazywa się Robert Piątek i pracuje w ElectroMobility Poland na stanowisku włoskiego designera. Inaczej nie potrafię wytłumaczyć tego dziwnego wywiadu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA