Ceny paliwa będą jeszcze wyższe. Tak twierdzą najlepsi specjaliści od pieniędzy
Prognozy cen paliw nie są optymistyczne. Wzrost cen wieszczy jeden z największych banków inwestycyjnych Goldman Sachs. Przyczyną nie są niedobory ropy naftowej.
W Goldman Sachs znają się na pieniądzach. Ależ bym chciał się tak znać. Stać by mnie było, żeby zapłacić miliardy dolarów za skandal korupcyjny w Malezji, sprzedawałbym też troszkę ryzykownych papierów dłużnych, a na koniec rząd wpompowałby we mnie kolejne miliardy dolarów, żebym nie upadł. Jak to nie jest poziom mistrzowski w radzeniu sobie z pieniędzmi, to już nie wiem co nim jest. Dlatego, kiedy Goldman Sachs mówią, że paliwo będzie drogie, to znaczy, że warto kupić produkt finansowy Abacus 2007-AC1, to pewna lokata, pewne pieniądze, zadbaj o swoją przyszłość, pomnóż oszczędności, na pewno nie zagramy zaraz na spadek jego wartości.
Dość żartów, naprawdę ma być jeszcze drożej.
Prognozy cen paliw nie są optymistyczne
Nie uwierzycie, ale w kraju, w którym nawet kosiarki do trawy mają pojemność 6 litrów i nie chodzi mi o zbiornik paliwa, też płaczą, że mają drogie paliwo. Galon kosztuje teraz 5 dolarów. Jeden galon to 3,785 litra, czyli jeden litr kosztuje 1,32 dolara, co w przeliczeniu na złotówki daje 5,65 zł. Wyobrażacie sobie, że będzie jeszcze drożej?
Tak wieszczy Goldman Sachs, a pamiętajcie, że oni znają się na pieniądzach. Do końca roku ceny mają wzrosnąć o około 34 proc. Niechże to szybko przeliczę na złotówki, chwila.
W USA benzyna może kosztować...
Tyle co u nas, a nawet jeszcze mniej. Przewidywany wzrost cen paliwa może wywindować cenę najtańszej benzyny aż do 7,5 zł. A znacie tego mema - kto pamięta benzynę w cenie poniżej 8 zł, ten miał szczęśliwe dzieciństwo. Drastyczne podwyżki, które dosięgną Amerykanów to my przerabialiśmy już dawno temu i to z najniższym poziomem akcyzy i 8 proc. stawką VAT. Podawać, jaka tam jest średnia wynagrodzenia, tak na wzrost ciśnienia?
Nie podam, złośćmy się bez tej wiedzy. Interesująca jest przyczyna tego wzrostu, który sezonowo ma już przyspieszyć latem. Nie jest to wyłącznie wojna, ani niedobory ropy naftowej na rynku. Baryłka ropy ma kosztować do końca roku 140 dolarów, ale konsumenci w USA mają niedługo odczuć ceny paliwa, jakby kosztowała 160. Przyczyny mają leżeć w braku zdolności do rafinacji, czyli przekształcaniu ropy w benzynę i olej napędowy. Rafinerie się zatkały, korek jest.
Wobec tak olbrzymich cen (hmm) i prognoz wzrostu, niektóre stany zawieszają podatki od paliw. Uczynił tak ostatnio Nowy Jork a w ślad idą inne stany. Niestety dla nich, jakieś niskie mają te podatki, bo obniżają końcową ceną o 0,50 dolara na galonie. Trzeba było mieć wysokie, to teraz potencjał do obniżek byłby większy, a tak Amerykanin musi być mądry po szkodzie.
- Czytaj również: Pogmatwane gamy silnikowe: Mercedes klasy E W212
Dlaczego rafinerie się zatkały?
Zapotrzebowanie na paliwo wróciło do stanu sprzed pandemii. Rafinerie nie są w stanie zaspokoić popytu. Cena baryłki ropy to jedno, trzeba ją jeszcze przetworzyć. Rynek się rozchwiał przez wojnę, sankcje na Rosję, zwiększanie kontyngentów na eksport ropy z Chin (mają pełne magazyny) i ten popandemiczny skok popytu. Dodatkowo przepustowość rafinerii w USA miała spaść o prawie 1 milion baryłek dziennie, do 17,9 milionów baryłek w lutym. Mimo że Goldman Sachs wieszczy dla USA, to problem jest ogólnoświatowy.
W ten oto sposób Amerykanie poczują, że mają drogie paliwo. Jest drogie, a droga przez rafinerię tańszym go nie czyni. Solidaryzujemy się z nimi, patrząc już na ceny na granicy 8 zł i to po obniżkach.