REKLAMA

Najgorsze w tej dyskusji o pieszych stojących przed przejściem jest to, że się w ogóle odbywa

Mogliście doznać ostatnio konfuzji w temacie pieszych przed przejściem dla pieszych, czy trzeba im w końcu ustępować, czy nie. Spokojnie, będziecie tkwić w niej dalej.

wtargnięcie na jezdnię
REKLAMA
REKLAMA

Pojawiły się ostatnio różne wyroki w sprawie ustępowania pierwszeństwa pieszym, którzy stoją przed przejściem dla pieszych. Widzę, że potrzebujecie autorytetu moralnego, o który nie prosiliście, ale i tak go dostaniecie. Ktoś musi powstrzymać te okrzyki radości w stylu: "pieszy nie jest już świętą krową". Otóż jest i musi być.

Pierwszeństwo pieszych przed przejściem

To był mocny cios, wprowadzenie tych przepisów rozszerzających pierwszeństwo pieszych w pobliżu przejść. Cios wymierzony w mentalność kierowców. Zmienił on obraz sytuacji drogowej w pobliżu przejść, bo kierowcy nagle zaczęli się zatrzymywać i przepuszczać pieszych. Była to zmiana, jakiej nie widziała Rzeczpospolita Polska drogowa od czasu transformacji ustrojowej. Jest tylko jeden szkopuł, wprowadzone przepisy są cokolwiek nieprecyzyjne. Nie wiadomo dokładnie, co oznacza sformułowanie "pieszy wchodzący na przejście". Ostatnio wypowiedziały się na ten temat sądy, tyle że każdy inaczej.

Do pieszych przed przejściami przejdź tutaj:

O niedawnym wyroku pisaliśmy wczoraj. Ktoś nie zdał egzaminu na prawo jazdy, bo nie przepuścił pieszego, który stał przed przejściem. Sąd się temu sprzeciwił. To nie jest pierwszy taki wyrok, ale pozwolił on na wywołanie fali radości, że sąd się nie dał omamić, i że to taki mądry sąd, bo jak pieszy stojąc, może iść, no co kto to widział w ogóle. Nie jest to pierwszy taki wyrok, więc radość się tli. Ucieszonym zupełnie nie przeszkadza to, że inny sąd wcześniej orzekał zupełnie inaczej w sprawie stania przed przejściem i ustępowania pierwszeństwa. Zdarzało się orzec, że stojący to jednak wchodzący, sam zamiar przejścia był wchodzeniem.

Wprawdzie dyskusje bywają bardzo twórcze i owocne, ale nie ta. Tu narodzić się mogą tylko zgniłe owoce i cała piękna przemiana w obrębie przejść może pójść na marne. To może ja odpowiem na kilka niezadanych pytań.

Czy stojący pieszy wchodzi na przejście?

I czy powinien mieć nogę w górze lub chociaż ruszyć palcami, żeby zyskać status wchodzącego? Odpowiedź na to pytanie jest kompletnie bez znaczenia, ale o tym za chwilę.

Co ustawodawca miał na myśli, używając takich sformułowań?

Nie wiadomo. On sam, ten ustawodawca, pewnie również sam tego nie wie. Użyto ogólnego sformułowania, licząc na zdrowy rozsądek kierowców i zaufanie do stróżów porządku. Obie te sprawy wydarzyły się w stopniu umiarkowanym. Kierowcy skupiają się na nieistotnych detalach, policja potrafiła wypisywać mandaty za spojrzenie się w kierunku przejścia dla pieszych, zaliczając je jako zamiar przejścia. Szczerze mówiąc wolę to podejście, niż dowodzenie, że ktoś stojący przed przejściem wcale na nie nie wchodzi.

Czy powinno zostać szczegółowo wyjaśnione, kiedy pieszy jest wchodzącym?

Żeby sądy nie musiały wydawać różnych od siebie wyroków. Jeśli chcemy udawać świadome i odpowiedzialne społeczeństwo, to nie, nie trzeba nic wyjaśniać. Wprawdzie przepisy powinny być precyzyjne, ale nie da się opisać rzeczywistości drogowej w 100 proc. precyzyjnie i odnosząc się do wszystkich możliwych przypadków.

Komunikat jest jasny, pieszym należy ustępować, gdy chcą wejść na przejście dla pieszych, a nie uprzejmie ich nie rozjeżdżać, gdy już na nim są. Ludzie nie potrzebują niuansów, ludzie mają wiedzieć, że pieszym się ustępuje. Samo podniesienie rangi tego problemu działa na rzecz bezpieczeństwa pieszych, takie szczegóły jak ruch nogą nie są w ogóle istotne. Jak to mówią, człowiekowi wystarczy namalować linię, a reszcie, to już wiadomo co. Tu nie ma co wyjaśniać, tu trzeba ustępować.

Ale ci piesi tak stoją przy tych przejściach i rozmawiają, to chyba niedobre jest?

Dla wielu kierowców jest to problem. Słyszałem ten argument jakieś 911 razy. Piesi stoją, wyglądają, jakby chcieli przejść, a nie przechodzą. Normalnie dramat. Kierowca się zatrzymał, a pieszy nie przeszedł, tylko dalej rozmawiał z sąsiadką. Gdzie ci kierowcy tych stojących pieszych ciągle spotykają, to ja nie wiem. Mnie się to chyba nie zdarzyło, a tymczasem wyrasta to na poważny problem społeczny. Coś robię nie tak.

Pojawiają się nawet argumenty, że kierowca, który zatrzyma się tak bez potrzeby, powoduje zagrożenie w ruchu drogowym. Ktoś może w niego wjechać. Nawet wiem kto, ten gość, którego ciągle widzisz w lusterku, gdy jedziesz lewym pasem autostrady. Z takimi argumentami nawet trudno jest dyskutować, bo jak wytłumaczyć komuś, że ma jeździć tak, żeby nie wjeżdżać w inne samochody, nawet jeśli zatrzymają się bez potrzeby.

A czasami to nawet wchodzą pod koła. Co z nimi?

To się zdarza, to fakt, lecz również nie zauważyłem, by piesi masowo pchali się pod koła. Ale wiecie co, jest na to pewien sposób, żeby przed nimi się uchronić. Należy, zgodnie z przepisami, zachowywać szczególną ostrożność i zmniejszyć prędkość, gdy widzimy pieszego w pobliżu przejścia dla pieszych, niezależnie od tego czy stoi, czy macha nogą i bez pisania rozprawki pod tytułem "Co oznacza sformułowanie, że pieszy jest wchodzący".

Ta dyskusja jest szkodliwa

REKLAMA

Nie za bardzo trwa jakaś dyskusja, to bardziej podnieta w stylu "O patrzcie, sąd powiedział, że stojący pieszy nie idzie, przecież to było oczywiste, każdy zdrowo myślący człowiek to wie, dobrze, że jakiś sąd w końcu przestał kraść kiełbasę i to powiedział". Dobrze, jazda z tymi pieszymi, niech sobie tak głupio nie stoją i się nie patrzą.

Nie dajmy sobie odebrać dobrych rzeczy, a taką jest konieczność ustępowania pieszym wchodzącym na przejście. Niektórym kierowcom ciągle nie mieści się w głowie, że muszą zatrzymać się przed pasami, na których jeszcze nikogo nie ma. Spokojnie, to kiedyś im przejdzie. Żeby tylko w okresie leczenia, kierowcy nie zaczęli z powrotem ignorować ludzi, którzy tylko chcą przejść przez ulicę, bo ktoś coś nieprecyzyjnie napisał.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA