REKLAMA

Ten manewr przeraża wielu kierowców. Oto prosty sposób na parkowanie równoległe

Parkowanie równoległe sprawia problemy wielu kierowcom, w czym zupełnie nie przeszkadza fakt, że to element kursu na prawo jazdy. Jeśli i ty masz z tym kłopot, pora na małe przypomnienie.

parkowanie równoległe
REKLAMA
REKLAMA

By można się nazwać dobrym, czy chociaż przyzwoitym kierowcą, trzeba potrafić zrobić wiele rzeczy. Trzeba umieć awaryjnie zahamować. Trzeba umieć wykorzystać potencjał silnika w posiadanym czy użytkowanym samochodzie. Trzeba umieć obserwować sytuację drogową dookoła.

Lista, co trzeba umieć, jest naprawdę obszerna, a wśród tych wszystkich kwestii, które kierowca powinien umieć zrobić, jest także parkowanie. Bywa jednak tak, że ktoś po uzyskaniu prawa jazdy unika za wszelką cenę różnych czynności - na przykład skręcania w lewo.

Albo parkowania równoległego.

Już samo w sobie jest to problemem, bo jest to jedna z podstawowych umiejętności, znakomicie zresztą ułatwiająca codzienną eksploatację pojazdu - pomijając sytuacje, gdy ktoś podróżuje wyłącznie między przydomowym garażem a parkingiem pod firmą, gdzie zawsze parkuje prostopadle. Co więcej, umiejętność parkowania równoległego będzie stawać się coraz ważniejsza, bo w kolejnych miastach znaleźć miejsce parkingowe jest po prostu coraz trudniej, parkingi bywają likwidowane - i wtedy nie ma sensu jeżdżenie w kółko i szukanie bezpiecznego, łatwego do zajęcia miejsca prostopadłego. Chyba że mamy naprawdę dużo czasu i nie przeszkadzają nam ceny paliw, w takim przypadku nie ma problemu, można tylko pozazdrościć. Jeśli jednak ktoś waha się nad przypomnieniem sobie parkowania równoległego, ale nadal nie jest przekonany, to może przemówi do niego fakt, że po zaparkowaniu na miejscu równoległym do jezdni raczej nie grozi mu obicie karoserii przez drzwi sąsiadującego pojazdu.

Parkowanie równoległe - jak je wykonać?

Przede wszystkim: zapomnij o wjeżdżaniu na miejsce parkingowe przodem, chyba że masz naprawdę, NAPRAWDĘ dużo miejsca. W innym przypadku albo zostawisz samochód pół metra od krawężnika (lub jeszcze dalej...), albo będziesz przez 5 minut poprawiać coś nabroił. W większości sytuacji jedyną sensowną metodą parkowania równoległego jest parkowanie tyłem.

Pierwszym etapem jest oczywiście znalezienie miejsca o odpowiedniej długości (ok. 1,5-2 m większej niż długość naszego auta, choć niektórzy parkują też w ciaśniejszych), co wymaga wyczucia wymiarów własnego samochodu i umiejętności oceny odległości na oko. Trzeba pamiętać, że większość tego rodzaju miejsc jest przy krawężniku, co - jeśli nie mamy doświadczenia lub po prostu się zagapimy - może czasem stanowić problem, jeśli samochód ma obręcze z lekkich stopów i opony bez rantów ochronnych. Nie jest to bardzo często spotykane rozwiązanie, ale nie jest też jakieś ekstremalnie rzadkie, dlatego o tym wspominam.

Jeśli mamy wystarczająco dużo miejsca, wrzucamy kierunkowskaz i zatrzymujemy się obok samochodu, który po zaparkowaniu znajdzie się przed nami. Nie ma co przesadzać ze zbliżaniem się do niego, bo o ile tak też zwykle uda się sensownie zaparkować, to niejako na własne życzenie pozbawimy się możliwości wjazdu na miejsce pod większym kątem, a tym samym skuteczniejszego schowania się.

Tak jest OK. Można też trochę bliżej, byle bez przesady - zwykle zaleca się odległość do 50 cm od samochodu obok, ale sprawdzamy też, gdzie zaczyna się miejsce parkingowe.

Potem następuje etap najważniejszy, od którego zależy, czy się w ogóle zmieścimy na danym miejscu: po upewnieniu się, że możemy wykonać manewr (obserwujemy sytuację przez szyby i w lusterkach), musimy w odpowiedniej chwili skręcić koła do oporu (w prawo lub w lewo, zależnie od tego, po której stronie ulicy parkujemy). W niektórych poradnikach w sieci spotkałem się z poradą, by skręcić wtedy, gdy... połowa naszego samochodu mija zderzak (zwykle tylny) auta, za którym chcemy zaparkować. Jest to porada może nie tyle zła, co aż nazbyt asekuracyjna i wymagająca MNÓSTWA miejsca do zaparkowania.

W praktyce, zależnie od tego, jak daleko od samochodu obok się zatrzymaliśmy, a także ile miejsca mamy do dyspozycji oraz... jaki samochód zaparkowano obok (chodzi o długość tzw. zwisu, czyli odległość od koła do końca auta), możemy skręcić nasze koła do oporu albo wtedy, gdy nasza tylna oś będzie na wysokości (zwykle) tylnej osi auta obok, albo wtedy, gdy nasza tylna oś będzie na wysokości tylnego zderzaka auta obok. Zwykle robi się to oczywiście na wyczucie, ale żeby to wyczucie mieć, to trzeba odrobinę potrenować. Mnie uczono, że kierownicę trzymamy skręconą do momentu, gdy w lusterku zobaczymy taki widok:

parkowanie równoległe
Dotyczy parkowania przy prawej stronie jezdni.

W tej chwili prostujemy kierownicę i dalej powoli cofamy. Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, trzeba będzie zaraz skręcić koła do oporu w drugą stronę, by wyprostować samochód. Kiedy to zrobić? W większości samochodów dobrą chwilą na zastanowienie się jest ta, gdy mamy w szybie czołowej taki widok:

Nie przejmujcie się na tym zdjęciu szybą w słupku A - większość samochodów takich szyb nie ma, ale przy parkowaniu równoległym niewiele to zmienia.

Chodzi nam o widoczność narożnika samochodu przed nami w szybie czołowej - w samochodach z mocniej wysuniętą do przodu szybą (jak w Fordzie Galaxy widocznym na zdjęciach), można już odkręcać kierownicę. W bardziej konwencjonalnych konstrukcjach (jak choćby w Mondeo) czekamy, aż będzie widać cały lub prawie cały tył auta. Jeśli miejsce parkingowe jest dłuższe, można ten moment nieco opóźnić.

Potem dojeżdżamy ostrożnie do samochodu za nami, po czym wrzucamy ponownie pierwszy bieg i ponownie skręcamy w prawo - tym razem po to, by ustawić samochód prosto. Po tym manewrze wystarczy nieco cofnąć (na wyprostowanych kołach) i tyle - parkowanie równoległe zakończone.

Parkowanie równoległe - co może pomóc w ćwiczeniach?

A może nawet „kto” - jakiś uczynny człowiek. Przyda się on przede wszystkim w tych przypadkach, gdy nasz samochód nie ma czujników parkowania ani kamery cofania lub gdy tym rozwiązaniom nie ufamy. Wtedy pomocnik może wysiąść z samochodu i podawać, jak bardzo można jeszcze podjechać do tyłu lub do przodu. Uwaga: pomocnik powinien być na tyle rozgarnięty, żeby zostawiać odpowiedni margines odległości na czas reakcji kierowcy czy choćby jego ewentualne błędy. Jeśli to ktoś, kto powie nam „stop” dopiero gdy odległość pomiędzy autami wynosi 3,2 milimetra, to nie jest to dobry pomocnik.

Kolejne opcje to właśnie czujniki i kamery. Te drugie pomagają podjechać dosłownie na centymetry, co w przypadku czujników jest zwykle niemożliwe. Kamery mają natomiast tę wadę, że mocno odwracają uwagę od otoczenia - przy czujnikach tego efektu raczej nie ma, szczególnie jeśli nie dysponują wyświetlaczem pokazującym odległość przeszkody od konkretnego czujnika.

Następna sprawa to elektrycznie sterowane lusterka. Szczególnie przydatnym rozwiązaniem jest funkcja automatycznego opuszczania lusterka po włączeniu biegu wstecznego, ale stosunkowo niewiele samochodów może się tym pochwalić. Można więc pokusić się o samodzielne opuszczenie lusterka w taki sposób, by było widać odległość od krawędzi miejsca parkingowego - choć zwykle chodzi tu raczej o odległość od krawężnika, szczególnie jeśli - jak wspominałem wcześniej - obawiamy się o stan felg.

Co jeszcze może być przydatne? Odbicia! Warto rozejrzeć się dookoła. Może parkujemy właśnie przy jakiejś szklanej witrynie sklepu? Albo po drugiej stronie ulicy stoi zaparkowany samochód, w którego lakierze odbija się nasze auto? To potrafi być bardzo przydatne przy podjeżdżaniu do innego auta lub innej przeszkody.

Mamy też coraz więcej samochodów wyposażonych w tzw. asystentów parkowania

Są to systemy, które są w stanie w mniej lub bardziej zautomatyzowany sposób wykonać to za kierowcę. Niektóre z nich zajmują się tylko kręceniem kierownicą, ale te najbardziej zaawansowane samodzielnie przełączają biegi (w skrzyniach automatycznych) i obsługują gaz i hamulec. A jak sobie z tym parkowaniem radzą? To już zależy od auta. Czasem źle - potrzebują mnóstwa miejsca lub po prostu najeżdżają na krawężnik. Ale są też i takie, które potrafią zaparkować lepiej od większości kierowców. Warto to sprawdzić na konkretnym samochodzie. Problem w tym jest jeden: jeśli będziemy regularnie z takiego rozwiązania korzystać, to parkować się nie nauczymy...

A jakieś inne wskazówki, które pomogą wykonać parkowanie równoległe?

Przede wszystkim: jeśli czujesz, że coś zrobiłeś nie tak w trakcie wjeżdżania na miejsce parkingowe - nie poprawiaj. Wyjedź i spróbuj od nowa, zwykle zajmie to mniej czasu i będzie prostsze.

Kolejna sprawa: nie spiesz się. W samochodzie z automatyczną skrzynią biegów zwykle nie ma w ogóle potrzeby dotykania pedału gazu, natomiast dobrze jest trzymać nogę na hamulcu. Przy skrzyni manualnej przydatna może być jazda na półsprzęgle. Wyjątkami są sytuacje, gdy można zaparkować na chodniku - wtedy oczywiście przyda się trochę gazu, by wjechać na krawężnik, ale trzeba to robić z wyczuciem.

Kilka poprawek, by nieco przesunąć samochód, też jest ok - ale z uwzględnieniem tego, co napisałem wyżej. Miejsce na poprawki jest w zasadzie tylko na ostatnim etapie, gdy nasze auto stoi już równolegle do jezdni. Jeśli coś popsuliśmy wcześniej, to patrz wyżej: próbujemy od nowa. Uwaga: absolutnie nie zostawiamy samochodu tak, by na krawężniku stał tylko fragment bieżnika opony (opon), a reszta beztrosko wisiała sobie nad jezdnią. Może to szybko doprowadzić do zniszczenia opon. I do wizyty mojej skromnej osoby z bardzo niezadowoloną miną.

Przede wszystkim jednak trzeba powiedzieć jedno: trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować, na początku najlepiej  w miejscach o stosunkowo niewielkim natężeniu ruchu. Trochę takich parkowań, a pojawi się i wyczucie, i umiejętność parkowania w coraz ciaśniejszych miejscach - i coraz większymi autami.

Powodzenia!

P.S. Takiego parkowania jak na zdjęciu głównym nie próbuj.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA