REKLAMA

200 zł za godzinę parkowania. Urlopowa niewiedza może słono kosztować

Opisany w tym wpisie przypadek to tzw. z życia wzięte. Zaparkowałem samochód elektryczny na parkingu z parkomatem sądząc, że mam prawo robić to bezpłatnie. Myliłem się i drogo mnie to kosztowało.

200 zł za godzinę parkowania. Urlopowa niewiedza może słono kosztować
REKLAMA

Kierowcy samochodów elektrycznych mają w Polsce wiele przywilejów. Jednym z nich są bezpłatne parkingi w centrach miast. Niestety nawet mając zielone tablice rejestracyjne trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo zza krzaków może wyskoczyć kontroler i zostawić bardzo drogą karteczkę za szybą. 

REKLAMA

Taka sytuacja spotkała mnie w Gdańsku

Wjeżdżając do centrum nadmorskiej metropolii upewniłem się, że włodarze miasta pozwalają na darmowe parkowanie samochodów elektrycznych. Okazuje się, że w Gdańsku nawet PHEV-y mogą parkować bezpłatne. Cóż - pomyślałem - w takim razie nie może spotkać mnie nic złego. Przecież auto, którym aktualnie się poruszam, ma tablice rejestracyjne bardziej zielone, niż pomalowana trawa.

I wiecie co? Błąd, bo najważniejsze są... niuanse

Parkingi zarządzane przez miasto są darmowe, ale niektóre obiekty są prywatne. Stoją tam parkomaty i dla przybysza z innej miejscowości wyglądają na zwykłe miejskie słupki do uiszczania opłat. Stanąłem w takim miejscu i odszedłem od auta, bo moja czujność była zupełnie uśpiona przez nadane mi przywileje. Okazało się, że kontrolerzy w takich miejscach tylko czekają na takich „jeleni”. 

Oczami kontrolera wygląda to mniej więcej tak:

Okres wakacyjny, zielone tablice rejestracyjne i numery z innego województwa identyfikują turystę (to najłatwiejszy łup). Do takiego auta to trzeba biec, bo tam czekajom pienionszki.

Więcej nt. parkowania:

Tak się stało w moim przypadku - zaparkowałem, parkomat widziałem, ale poszedłem. Gdy wróciłem, było już po wszystkim. Kara za brak opłaty - 200 zł. Mój oprawca był łaskawy, bo na kartce był napis, że jak zapłacę w 3 dni, to firma zadowoli się kwotą 130 zł. No i co ja mogłem - zignorowałem majestat, wjechałem na teren prywatny i zaparkowałem, to mam za swoje. Mogłem przecież siedzieć w domu. No i zapłaciłem 130 zł.

Nie piszę tego po to, żebyście się nade mną litowali

Tu jest Polska, tutaj nie ma miękkiej gry. Piszę to jedynie po to, żeby was uczulić - nie zawsze jest tak, jak się wydaje. Coraz więcej jest parkingów prywatnych, które mają parkomaty i one z daleka wyglądają zupełnie jak te państwowe. Parkowanie w tych lokalizacjach może okazać się dla was bardzo drogie, jeżeli tylko opuścicie swoją życiową gardę. Zapomnicie o opłacie i prawdopodobnie będzie czekać na was kara, ponieważ prywatni kontrolerzy działają bardzo skutecznie.

Firmy, która wlepiła mi ten mandat i lokalizacji parkingu nie podam, bo to nie ma znaczenia. Poza tym, jak napiszę, że chodziło o teren Stoczni Cesarskiej w Gdańsku to, ojej - wydało się. 

REKLAMA

Pamiętajcie po prostu, że to może spotkać was wszędzie. Firma, która jest operatorem opisanego parkingu obsługuje więcej lokalizacji w Trójmieście i nie tylko.

PS Prywatnie jestem zdania, że samochody elektryczne powinny obowiązywać takie same stawki za parkowanie jak wszystkie inne typy pojazdów - żarty się skończyli.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA