REKLAMA

Za 3 lata zaczniemy jeździć na oponach, których nie trzeba pompować

W 2024 r. mają zostać wprowadzone na rynek nowe opony Michelin Uptis. Brak konieczności pompowania może rozwiązać kilka problemów... i stworzyć kilka nowych.

opony Michelin Uptis
REKLAMA
REKLAMA

Koncepcja opony, której nie trzeba by było pompować, nie jest nowa. Sam Michelin pracuje nad nią od lat i najwidoczniej wszystko idzie zgodnie z planem, bo Francuzi nadal mówią o wypuszczeniu takiego ogumienia na rynek w roku 2024.

Nowe opony noszą nazwę Michelin Uptis

Nazwa może wydawać się dziwna, ale po prostu pochodzi od słów „Unique Puncture-Proof Tire System”. No dobra, wyjaśnienie średnio pomaga i nadal brzmi to nieco dziwnie. Mniejsza z tym, przejdźmy do kwestii najważniejszej - konstrukcji.

opony Michelin Uptis

Mówimy tu o konstrukcji wzmacnianej włóknem szklanym, która w formie prototypowej co prawda nie jest niczym zabezpieczona po bokach (więc może tam wpadać np. żwir), ale zgodnie z tym co twierdzi producent, to będzie można zmienić - co upodobni Micheliny Uptis do zwykłych opon (i być może przy okazji poprawi aerodynamikę). Wspomniane włókno szklane zastosowano zarówno pod bieżnikiem - który może być dowolny i nic nie stoi na przeszkodzie, by zastosować wzór z konwencjonalnego ogumienia - jak i w charakterystysznych szprychach.

Jak nietrudno się domyślić, największą zaletą nowego rozwiązania ma być trwałość

Jest się o co bić, bo same problemy związane z niewłaściwym ciśnieniem w kołach (np. niedopompowaniem lub nienaprawialnymi uszkodzeniami skutkującymi utratą powietrza) co roku eliminują z eksploatacji blisko 20 proc. opon - co przekłada się na jakieś 200 mln sztuk ogumienia, które ważyłyby tyle, co 200 wież Eiffla. No czego chcecie, francuska firma, to i podają porównanie do francuskich rzeczy... W każdym razie jeśli właśnie zaczęliście się zastanawiać, kiedy ostatnio sprawdzaliście ciśnienie w oponach, to tak, teraz jest dobry moment, żeby się tym zająć (a jak już i tak będziecie grzebać przy samochodzie, to sprawdźcie przy okazji poziomy płynów eksploatacyjnych, bo tego pewnie też dawno nie robiliście).

Opony Michelin Uptis zamontowano na próbę w elektrycznym Mini Cooperze SE, za którego kierownicą posadzono youtubera znanego jako Mr JWW. Cały filmik obejrzycie poniżej, natomiast najważniejsze, co można z niego wyciągnąć, to wrażenia z jazdy. A te zapewniane przez nowe opony są podobno bardzo dobre - auto prowadzi się bardziej precyzyjnie i nie zaskakuje reakcjami nawet gdy jest na skraju możliwości swoich i bieżnika. Ma się wrażenie, że nawet najmniejszy ruch kierownicą jest doskonale przekładany na zmianę kierunku ruchu auta.

To sprawia, że oprócz zastosowań wymagających przede wszystkim trwałości, opony Michelin Uptis zapewne bardzo dobrze sprawdzą się w samochodach sportowych - choć niektórzy spodziewają się, że prędzej zobaczymy je w topowych konstrukcjach klasy Bugatti czy Koenigsegga, niż w pojazdach w rodzaju Toyoty GR 86 czy nawet Porsche 911 i Lotusa Emiry, co stoi w sprzeczności z informacjami sprzed dwóch lat. Wtedy mówiono, że nowe opony opracowywane są przede wszystkim z myślą o zwykłych autach osobowych i małych SUV-ach.

Zalety nowych opon mogą rodzić pewne nietypowe problemy

Stawiam, że żywo zainteresowane nowym wynalazkiem będą wszelkiego sortu typy spod ciemnej gwiazdy. Spodziewam się bowiem, że takie ogumienie będzie nieszczególnie wrażliwe na próby jego uszkodzenia przez przestrzelenie czy np. użycie kolczatki. Tak, pewnie po takim najechaniu na dziesiątki pokaźnych kolców odrobinę pogorszy się precyzja prowadzenia, ale zapewne i tak pojazd nadal będzie się prowadzić lepiej niż taki wyposażony w tradycyjne ogumienie teoretycznie dostosowane do jazdy po przebiciu (np. Michelin PAX czy opony typu RunFlat). No bo co takiego ma się stać, powietrze przecież nie ucieknie, nie?

opony Michelin Uptis

To oczywiście dość wydumany problem i trudno oczekiwać zaprzestania prac, bo ktoś mógłby użyć nowych opon do ucieczki przed policją. Ale zaprzestania prac nikt nie oczekuje - po prostu trzeba się mentalnie przygotować na to, że rozwój techniki nie zawsze ma tylko pozytywne skutki. Nie przesłoni to jednak korzyści, choćby tych związanych z walką z przedwczesną utylizacją tak dużej liczby opon.

Ale to nie wszystko

Większym problemem - przynajmniej na obecnym etapie prac - jest założenie, że Uptisy nie będą kompatybilne ze zwykłymi felgami. Innymi słowy, już w zakładach Michelina opony mają być zakładane na przystosowane do tego celu obręcze i od razu wyważane, co niesie za sobą zaletę w postaci potencjalnie błyskawicznego upgrade'u pojazdu (bo sama wymiana kół zajmuje tylko chwilę), ale i szereg wad, z czego jedną z największych będzie pewnie cena. Dochodzą tu też kwestie drugorzędne, jak choćby stylistyka - zapomnijcie o tysiącach wzorów felg do wyboru (na razie nikt o tym słowem nie wspomina).

Ten wzór felgi jest akurat całkiem niezły, ale zwykłe opony wyglądają lepiej. Czekam na Uptisy z ukrytymi szprychami.

Warto mieć na uwadze, że nowe rozwiązanie najprawdopodobniej nie spowoduje wydłużenia czasu eksploatacji ogumienia powyżej obecnego zalecanego maksimum rzędu 7-10 lat (zależnie od producenta, warunków eksploatacji, stanu opon i tak dalej). W końcu guma tak czy owak będzie się starzeć, a jak wspomniałem wcześniej, bieżnik nie będzie się różnić od tego w ogumieniu konwencjonalnym - więc i tu będzie mógł być po latach sparciały czy spękany, co ograniczy przyczepność do podłoża. W każdym razie za całkiem możliwe uznaję, że zużyte koła będą wracać bezpośrednio do fabryki, gdzie będą odnawiane (mówiąc wprost: bieżnikowane) - chyba że po rynkowej premierze powstanie sieć punktów, które będą w stanie zrobić to samo w, nazwijmy to, warunkach polowych - co w praktyce oznaczałoby powrót do tradycyjnych usług wulkanizacyjnych. Tylko droższych.

REKLAMA

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze szereg innych problemów. Choćby kwestia obciążenia pojazdu - w przypadku opon pneumatycznych można przecież odpowiednio dobrać ciśnienie do warunków eksploatacji, tutaj takiej opcji nie będzie. Oczyma wyobraźni widzę dokładanie dodatkowych szprych, co kojarzy mi się z dokładaniem dodatkowych piór do resorów.

Ale już przestaję narzekać, może nie będzie tak źle. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, przekonamy się o tym za 3 lata.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA