Widziałem nowego Opla Astrę. Wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciach, ale tylko na zewnątrz
Nowy Opel Astra prezentuje się – przynajmniej w bogato wyposażonej wersji – doskonale, choć mowa przede wszystkim o karoserii. Kokpit trochę rozczarowuje.
Nareszcie. Zanim nowy Opel Astra trafi do salonów, miałem okazję zobaczyć go na żywo, przyjrzeć się mu z różnej perspektywy i wsiąść do środka. Jak mi się podobało?
Na początek: kilka słów o Astrze numer sześć
Jak już pewnie wszyscy wiedzą, nowa Astra jest mocno spokrewniona z najnowszym Peugeotem 308, choć Opel podkreśla, że zaprojektowano ją w siedzibie firmy w Niemczech. Będzie mogła mieć silniki benzynowe, diesla i hybrydowe plug-in o mocach od 110 do 225 KM (topowe odmiany 180 i 225 KM to hybrydy z wtyczką). Za dwa lata pojawi się także całkowicie elektryczna Astra-e.
Najnowszym Opel mierzy minimalnie – o 4 mm - więcej od poprzedniej generacji (ma 4374 mm długości), nieco mocniej – bo o 13 mm – wzrósł jej rozstaw osi. Jest niższa i szersza – i w tabeli wymiarów i optycznie.
Nowy design, z charakterystycznym przodem w stylu starej Manty, znanym już m.in. z nowej Mokki i Grandlanda po liftingu, dodał bryle Astry dynamiki. Na prezentacji podkreślano, że szósta generacja jest „ekscytująca”. Aż tak daleko bym nie szedł, ale rzeczywiście, wygląda dobrze i na pewno nie jest nudna.
Na żywo robi świetnie wrażenie
Gdy z pokazowego egzemplarza opadła płachta, nie było może mowy o jękach zachwytu u oglądających ten spektakl dziennikarzy, ale trzeba przyznać, że niemal wszyscy pokiwali głowami z uznaniem. Byłem w tej zacnej grupie. Mało tego – pozwoliłem sobie nawet na pomruk zadowolenia.
Żółty lakier to „kolor launchowy” najnowszej Astry. Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z lunchem (oprócz tego, że po prezentacji go podano). Tak określa się lakier, którym pokryte są egzemplarze występujące na pierwszych zdjęciach, w reklamach i właśnie na takich pokazach, jak opisywany. W przypadku Mokki zdecydowano się na zieleń, przy Astrze wybrano żółty - bardzo oplowy.
Myślę, że linie Astry VI wyglądałyby nieźle w każdym lakierze. Biały, czarny, czerwony – na pewno będzie dobrze, zwłaszcza z czarnym dachem i większymi felgami. Gdybym bardzo chciał znaleźć jakąś wadę tej stylistyki, szukałbym jej w rejonie słupka C. Być może jest zbyt szeroki. A być może po prostu szukam dziury w całym.
Pozostaje pytanie o wygląd bazowych wersji
Czy prosty, minimalistyczny design Opla będzie się bronił również w przypadku wersji, które zapewne najczęściej spotkamy na drogach – czyli skromniej wyposażonych, bez dwukolorowego malowania, z najmniejszymi felgami i „balonową” oponą? W końcu Astra zawsze była ulubieńcem flot i jeśli Opel nie oszaleje z polityką cenową (albo oszaleje, ale w tym samym stopniu, w którym oszaleli już konkurenci), pewnie nic się w tej kwestii nie zmieni i będziemy widywać te samochody wożące przedstawicieli handlowych, serwisantów, urzędników i… policjantów.
Myślę, że Astra i tak będzie wyglądała dobrze. Mało tego – zaryzykuję stwierdzenie, że chyba została narysowana lepiej od „spokrewnionego” Peugeota 308, bo ma spokojniejsze i mniej agresywne linie. Ale być może wszystko się zmieni, gdy zobaczę 308 na żywo, bo jeszcze go nie widziałem.
Oglądanie wnętrza zacząłem od bagażnika
W wersji hatchback (z kombi płachta jeszcze nie opadła) ma 422 litry pojemności, czyli aż o 52 więcej niż w poprzedniej Astrze. Próbowałem ułożyć jego podwójną podłogę na niższym poziomie, ale coś się zablokowało i nie mogłem. To chyba urok wczesnych, przedprodukcyjnych egzemplarzy.
Później usiadłem z tyłu. Było mi wygodnie, nawet gdy z przodu usiadł wysoki redaktor. Miejsca na głowę i kolana – mnóstwo. Na stopy trochę mniej, ale i tak dało się je wsunąć pod fotel. Miłym dodatkiem jest nie tylko nawiew na tył, ale i konsola z gniazdami USB i przyciskami do podgrzewania kanapy.
Nowy Opel Astra – kokpit
W związku z ogólnoświatowym kryzysem dostępności półprzewodników, trochę się obawiałem, że w Astrze zobaczę małe radio, kontrolki na miedziane styki i prędkościomierz na lince. Na szczęście, nic z tego. Są panoramiczne ekrany i jest trochę kosmicznie - przynajmniej w egzemplarzu pokazowym. Ciekawe, na jakie ustępstwa albo na jaki czas oczekiwania będą musieli godzić się klienci.
Wnętrze przypomina to znane z Mokki. Jest nowocześnie, ale wydaje mi się, że… trochę zbyt skromnie. Moim zdaniem, nastąpiło delikatne przedawkowanie kantów, ostrych linii i – to na pewno – materiału piano black. Zamiast minimalizmu, całość skręca w stronę nadmiernej prostoty. Wygląda, jakby projektantom delikatnie zabrakło pomysłu. Na pocieszenie, ekrany mają specjalną warstwę odbijającą światło. Dzięki temu, nie trzeba było montować daszków.
Oprócz tego, nie zapomniano na szczęście o zastosowaniu fizycznych przycisków między innymi od klimatyzacji. W koncernie Stellantis to bardzo cieszy, bo wiele modeli Peugeota czy Citroena nie ma ani pokręteł ani guzików do regulacji temperatury i trzeba odwracać wzrok od jezdni. Wygląda więc na to, że w kwestii ergonomii, Astra nie rozczaruje.
Nowa oplowska kierownica wygląda ładnie, a fotele AGR - którymi Opel uwielbia się chwalić - niemal na pewno nadal będą wygodne. W Astrze siedzi się nisko – o 12 mm niżej niż w poprzedniku. Zastosowano nowy, zaawansowany system multimedialny. Nowy Opel Astra ma też ulepszone systemy wspomagające kierowcę, kamery 360 i jeszcze lepsze adaptacyjne reflektory LED Intelli-Lux. Choć już te z Astry V były niezłe.
Ile będzie kosztować nowy Opel Astra? To jeszcze tajemnica. To przede wszystkim ceny zdecydują o tym, czy nowy model będzie się sprzedawać i czy klienci będą woleli go nie tylko od Golfa i Focusa, ale i od Peugeota 308. Jak na razie, moje wrażenia z pierwszego spotkania z nowym modelem są pozytywne. To bardzo ładny, zgrabny i nowoczesny samochód. Tylko po co mu tyle błyszczących plastików w środku? Oświetlenie na pokazie było dla nich wyjątkowo bezlitosne.
Czekam na prezentację dynamiczną, czyli na jazdy. Pierwsze egzemplarze trafią (oby!) do klientów na początku przyszłego roku.