Opel Mokka jest jak makowiec. Pyszny, tylko trzeba wydłubać mak
Opel Mokka towarzyszył mi przez kilka dni. Czy zostałem mokkowcem?
Jest taka audycja w modnej stacji radiowej, z modnymi prowadzącymi i modnymi gośćmi. Tytuł każdej z nich to pytanie, średnio pasujące do treści przeprowadzonego wywiadu. Też chcę być modny, a jeszcze bardziej modny chce być Opel Mokka, dlatego też taki modne pytanie dałem. Czy zostałem wielbicielem Opla Mokka, mokkowcem? No prawie.
Możemy sobie czasami pożartować, że kolejny SUV czy crossover segmentu B, to jest to, czego potrzebuje świat, ale tak naprawdę rozumiem koncepcję crossoverów, są modne i wygodne w mieście. Rozumiem też, że wszystkie marki chcą mieć niewielkie crossovery, bo to się sprzedaje, tego chcą klienci. Konkurencja jest duża, to potrafią być naprawdę ładne samochody, a wyróżnić się jest trudno. Oplowi Mokka się udało.
Test Opla Mokka: start
Tylko, że ja marudzę, na przykład wtedy, jak na przyjęciu podają makowiec. Jest tyle lepszych ciast, a ludzie się nim zajadają. Włazi im ten mak między zęby, psuje doznanie, a oni są szczęśliwi, jakby jedli torcik z truskawkami. Opel Mokka to jest taki makowiec. Gdyby nie drobinki maku, byłby przepysznym ciastem. A tak muszę pomarudzić.
Zostałbym tym mokkowcem, bo spójrzcie tylko na Mokkę, jest dynamicznie, kolorowo, młodzieżowo, lajfstajlowo, aż mi się kończą przymiotniki. Mogli zrobić bardziej pojemny samochód, ale specjalnie pocięli go tak, żeby za kołami nic nie wystawało i nad nimi też znalazło się jak najmniej samochodu. Gdyby projektant Mokki był deweloperem, to by miał jedną willę z basenem mniej, bo nie wyzyskał każdego centymetra. Walki o portfele młodych klientów nie wygrywa się centymetrami, a Mikołaj miał rację, Crossland jest dla starszych klientów, Mokka ma przyciągać młodych. Przyciąga i to mocno.
Że Ford Puma ST we wrednej zieleni odwracał ludziom głowy to się spodziewałem, ale że Opel też? Ten przedni pas to zmieniacz gry. Nie da się przejść obok niego obojętnie, nie da się nie obejrzeć. Wyróżnia się nawet w nowej dewoloperce zastawionej SUV-ami, a na osiedlu z PRL jest jak przechadzająca się naga supermodelka. Front jest tak trafiony, że powędruje do nowej Astry i pewnie da jej solidnego kopa.
Wnętrze też ma swój front, element odróżniający od pozostałych modeli Opla. Wielki panel z wirtualnymi zegarami i ekranem centralnym nadaje mu nowoczesny wygląd. Tyle wystarczy, to tam najczęściej kieruje wzrok kierowca. Deska przechodzi płynnie w drzwi, ale nie daje to takiego efektu otulenia jak w Peugeocie 2008 w wersji GT, z którym Mokkę łączy jeszcze jedna sprawa.
Mój wewnętrzny maruda chciałby tylko, żeby w Oplu Mokka siedziało się trochę mniej jak w czołgu. Przednia szyba zrobiła się bardzo niska, a tych w bocznych tylnych drzwiach nie da się opuścić do końca. Właściwie do końca to jest bardzo daleko, piesek nie wystawi pyszczka. Starsi klienci mogą nie docenić wysokiego progu, który utrudnia wsiadanie kierowcy i pasażerom. To jest ten element łączący Mokkę z Peugeotem.
Nawet maruda dostrzeże, że miejsca w Oplu Mokka jest wystarczająco. Może na tylną kanapę nie wpada mnóstwo promyczków światła, ale da się tam zmieścić bez problemu. Dojrzy też, że pod modnym ekranem są panele przycisków jakby z Astry i te nieco gorzej komponują się z górą kokpitu. Nowoczesność trochę się gubi, gdy spuścimy wzrok poniżej ekranu.
Środkowy nawiew jest umieszczony niespotykanie nisko, dmucha tak nieśmiało, że mogę śmiało powiedzieć, że mnie on ani ziębi ani grzeje, estetycznie rzecz jasna. W kwestii spraw estetycznych należy dodać, iż plastik wokół dźwigni automatu szybko łapie odciski palców. Drobną wadą jest też to, że ekran, żeby był cały taki fajny, wymaga dopłaty 3500 zł, inaczej będzie wyglądał nieco mniej imponująco. Marudo, daj chociaż plusa za fizyczne pokrętła do obsługi klimatyzacji. Daję.
Całkiem z klasą byłoby też, gdyby pasażer przedniego fotela miał więcej miejsca na nogi. Przestrzeń kończy się nadspodziewanie szybko, ale za to schowek przed pasażerem jest potężny, śmiało zmieściłbym w nim pół nogi. To nie dałoby się tak odwrotnie, zamienić miejscami tych dwóch przestrzeni? Ale to maruda mówi, uciszmy go odpalając silnik.
Opel Mokka GS Line z automatem
Testowana sztuka to Mokka GS Line z benzynowym silnikiem o pojemności 1,2 litra, mocy 130 KM i z automatyczną skrzynią biegów. Mocniejszego silnika Mokka nie ma, ale też nie ma takiej potrzeby. Przyspieszenie do setki to 9,2 sekundy, a najwolniejsza Mokka wcale nie jest wolna, bo osiąga setkę w mniej niż 11 sekund.
Jest dynamicznie, a przynajmniej wystarczająco dynamicznie, nawet na drogach dwupasmowych. Automat ma 8 biegów i z ich przerzucaniem radzi sobie bardzo sprawnie. Nie ma żadnych wielu powodów do narzekań na tę skrzynię. Peugeot 2008 z automatem potrafił się trochę splątać przy ostrzejszej redukcji, Mokka zachowuje trzeźwość osądu.
Ale od czego mamy pana marudę? Mokka ma też system Stop&Start, mało uciążliwy i łatwo wyłączalny, ale przyczepić się można. Potrafi wyłączyć silnik jeszcze w czasie jazdy, a jak za lekko dociśniemy pedał hamulca, to jest to jedyny moment, gdy skrzynia się nie może zdecydować co robić i samochód potrafi szarpać przy dojeżdżaniu do czerwonego światła. Dzieje się to bardzo rzadko, nauczymy się w końcu mocno dociskać hamulec.
Słabsze wrażenie robi bezwładność tej skrzyni przy parkowaniu. Przy zmianie z R na D i odwrotnie lub na literę P, występuje spore bujnięcie. Jeśli akurat parkujemy na gazetę to można się naprawdę wystraszyć. Chcemy już stanąć, a pojazd wykonuje bardzo wyczuwalny ruch.
Do tych niedociągnięć można dorzucić też hamulec ręczny. To ten sam przypadek co opisywany przez Tymona, przy ruszaniu pod górę samochód lekko się stacza. Nie jestem przekonany, czy zdałby prawo jazdy w trakcie ruszania pod górę. Może te wszystkie przyruchy są minimalne i nie mają przełożenia na przejechane centymetry, ale wrażenie staczania się jest spore. Do listy pana marudy dodałbym jeszcze opcję Auto Hold, jej brak jest niezrozumiały w automacie. Lecz mam jeszcze sprawę jeszcze bardziej niezrozumiałą.
Bagażnik otwieramy łapiąc za zderzak
Kto wpadł na pomysł, żeby przycisk do otwierania bagażnika umieścić w zderzaku to ja nawet nie (tak chyba mówi młodzież). Żeby otworzyć bagażnik trzeba wsadzić tam rękę, zderzak czysty pewnie nie będzie, a potem przełożyć pod klapę bagażnika i dopiero pociągnąć ją do góry. Niepotrzebnie skomplikowano tak prostą czynność. Może byłoby to mniej irytujące, gdyby klapa unosiła się automatycznie, ale tego nie robi. Automatycznego zamykania też nie ma, a tym bardziej rygla, co oczywiście nie dziwi w tej klasie, ale całkowicie gubi sens wsadzania ręki w zderzak.
Bagażnik ma 350 litrów, a jego podłogę można umieścić na dwóch poziomach. To jest wszystko co mam o nim do powiedzenia, bo takie rzeczy młodych ludzi nie interesują. Chociaż nie, wykładzinę tej podłogi trochę ładniej bym przyciął. Dla młodzieży na dorobku, w samochodzie, który w testowanej wersji kosztuje ponad 123 tys. zł, może liczyć się spalanie.
Opel Mokka 1.2 z automatem - zużycie paliwa
Jest tak trochę średnio. Kręcąc się po mieście na krótkich odcinkach i często odpalając samochód, lecz nie na zimnym silniku, zbliżyłem się do 10 litrów. To średnia z 70 kilometrów przejechanych przez dwa weekendowe dni po mieście. Jeździłem powoli, bo Mokka nie zachęca do szaleństw, mimo że mocy nie brakuje i skrzynia ma tryb Sport. Wcisnąłem go na chwilę, bo ktoś nawet zapytał mnie, czy Mokka to sportowy samochód. Przesadnie sportowo nie było, za to w trybie Eco naprawdę było eco. Oprogramowanie skrzyni naprawdę robi wtedy wszystko, żeby nas zniechęcić do jakkolwiek dynamicznej jazdy. Spalanie jest wtedy niższe, coś za coś.
Mokka pozytywnie zaskakuje w trasie. 6,3 litra przy dozwolonej prędkości na drodze ekspresowej to przyzwoity wynik. Można ruszać w podróż po Europie, do pracy dojeżdżając rowerem. Niby w samochodzie do miasta powinno być odwrotnie, ale trudno, to są szczegóły. Nie można marudzić, gdy przynoszą ciasto. W tej podróży po Europie to będzie w miarę wygodnie, choć za regulację odcinka lędźwiowego musimy dopłacić 7 tys. zł, bo występuje w pakiecie. Zbędny wydatek, bo fotele, choć bez znaczka AGR, są wygodne, nawet bez tej regulacji.
Mniejsze koła
Warto chyba wybrać mniejsze koła, ujmując Oplowi Mokka trochę z prestiżu. Testowany egzemplarz miał 18-calowe. Mniejszy rozmiar pewnie pomoże obniżyć spalanie i zwiększy komfort. Mokka na tych kołach nie jest przesadnie miękka. Przesiadając się ze sportowo zestrojonej Pumy nie poczułem różnicy. Zdecydowanie zawieszenie dla młodszych użytkowników, choć żadnego dramatu nie ma. Na skali sprężynka-balia z wodą, Mokka się nie zamoczy.
Opel Mokka - cena i czy warto?
Skoro jesteśmy przy cenie, 200-konny Ford Puma ST kosztuje 126 100 zł, jest równie atrakcyjny wizualnie, dużo szybszy i ma większy bagażnik. Konkurencja w segmencie jest spora, ale Mokka może tu zaszaleć, choć trudno nazwać ją tanią. W tej cenie można mieć jeszcze bardziej imponująco wyglądającego Peugeota 2008, z którym łączy większość cech. Ten front jest atrakcyjny, ale czy aż tak?
Mokka to dobry produkt do sprzedawania, do użytkowania też przyzwoity. Nie miałem tu takich myśli jak w przypadku Opla Astry, trzy cylindry dobrze się maskują, pojazd nie denerwuje, tylko uspokaja kierowcę. Jest atrakcyjny, a jego wady są niewielkie i narzekanie z ich powodu czyni ze mnie marudę. Kogo obchodzi, że przycisk uruchamiania trzeba dłużej przytrzymać? Mokka potrafi wyglądać świetnie, docenią to starzy i młodzi, szczególnie ci, którzy jedzą makowiec i nie widzą w nim wad.
Zdjęcia: Chris Girard