REKLAMA

Nowy buspas spowodował, że autobusy utknęły w korku. Zamysł był dobry, ale...

Po kilku dniach obowiązywania nowego buspasa przy ul. Puławskiej w Warszawie, można stwierdzić jedno: chcieli dobrze.

buspas samochody elektryczne
REKLAMA
REKLAMA

Jestem wielkim fanem buspasów. Buspasowałbym co popadnie, żeby komunikacja miejska jechała szybciej niż samochody prywatne. Nawet jednak taki fan buspasów jak ja, musi czasem zderzyć się z rzeczywistością i przyznać, że nie każdy buspas i nie w każdym miejscu spełni swoje zadanie. Z komentarzy zamieszczonych na profilu warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich wynika, że tak stało się w tym przypadku.

Do tej pory Puławska od Piaseczna do Toru Wyścigów Konnych miała po 3 pasy w każdą stronę i jechali po nich wszyscy

Teraz jednak wymalowano buspas i dla samochodów prywatnych zostały dwa pasy, a dla komunikacji autobusowej – jeden, z dopuszczeniem dla karetek, motocykli, samochodów elektrycznych itp. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się to świetnym pomysłem, w końcu samochody będą stały, a autobusy – mknęły. Tyle że nie.

Bardzo ładne zdjęcie, pokazujące jak nie jest. Jak jest, mówią komentarze do podlinkowanego postu.

"Jako osoba, która regularnie korzysta z komunikacji miejskiej pomiędzy Energetyczną i Wilanowską, uważam, że nie jest to żadne ułatwienie, gdyż autobusy stoją jeszcze przed buspasem, co więcej po otwarciu odcinka S7, przez wrzesień sytuacja uległa pewnej poprawie i istniała szansa na unormowanie sytuacji na Puławskiej, ewentualny buspas miałby sens gdyby wykorzystano pobocze, a w ogóle najlepszą opcją byłoby poprowadzenie transportu szynowego, co oczywiście w obecnych warunkach jest eufemistycznie mówiąc mało prawdopodobne...." - pisze pan Michał.

"Przecież autobusy jadą dłużej niż we wrześniu, bo zanim dojadą do buspasa stoją w korku przed selgrosem. Tylko kompletny ignorant mógł podjąć taką decyzję bez żadnych badań ruchu." - dodaje pan Mariusz.

"739 wcale nie jedzie szybciej, po prostu stoi w korku w innym miejscu." - pani Magdalena.

Powstał problem, którego chyba się nie spodziewano. Autobusy nie mogą dojechać do buspasa

Oczywiście problem to „zbyt dużo samochodów prywatnych”, ale dopóki nie wprowadzi się jakiejś radykalnej redukcji, typu tylko parzyste/nieparzyste numery rejestracyjne, to ta liczba raczej się nie zmniejszy. Drugi problem jest taki, że ci, którzy po wprowadzeniu buspasa nawet chcieliby się przesiąść na autobus, są stratni, a nie zyskani. Problem polega na tym, że wzdłuż ulicy Puławskiej jeżdżą właściwie same linie podmiejskie o numerach zaczynających się na „700” i „800”, które rozpoczynają swój bieg w Piasecznie, Zamieniu lub Podolszynie, przejeżdżając na początek przez miejscowości podwarszawskie, gdzie buspasa nie ma, a korek rozlewa się aż tam. Powstaje więc pytanie, czy to był dobry pomysł.

Tak, ale nie

Pominę już, że buspas powinien być czasowy. Jego obowiązywanie w weekendy jest zupełnie zbyteczne, bo (uwaga, ważna informacja dla ZDM), w weekend nie ma godzin szczytu. Problem polega na tym, że trasy autobusów prowadzą tylko częściowo buspasem, co powoduje, że przez spory fragment trasy muszą stać w korku ogólnym. Jedynym rozwiązaniem jest poprowadzenie autobusów buspasem w całości i przeniesienie ich pętli w takie miejsce, gdzie mógłby powstać parking przesiadkowy. To tereny podmiejskie, nie ma co liczyć na to, że wszyscy będą w stanie dotrzeć do autobusu rowerkiem lub na piechotę – lub nawet innym autobusem. Wiadomo, że w takim miejscu trzeba się liczyć z ruchem samochodowym i nie da się go zmarginalizować z dnia na dzień przez wymalowanie buspasa.

buspas
REKLAMA

Niestety, wiele wskazuje na to, że potrzebne będą poprawki

Na ten moment jedynym sensownym i łatwym do wprowadzenia rozwiązaniem wydaje się skrócenie buspasa, żeby zmniejszyć „korek wstępny”. Natomiast rozwiązanie dla osób, które nie planują przesiadki na autobus jest bardzo proste: skuter, rower lub samochód elektryczny.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA