Czarne zderzaki, brak klimy i kołpaki za 3 proc. wartości auta. Oto nowe Sandero w szczegółach
Przyznam się bez bicia, że nie sądziłem, że nowa Dacia Sandero w podstawowej wersji jest skonfigurowana aż tak ubogo. Ale przejrzałem jej cennik (póki co – zagraniczny).
Myślałem, że czasy, gdy samochody wyjeżdżały z salonu z niepolakierowanymi, plastikowymi zderzakami, bez głośników w drzwiach i bez klimatyzacji, odeszły w przeszłość w poprzedniej dziesięciolatce. Nic bardziej mylnego, a nowe Sandero w bazowej wersji będzie wyglądało tak:
Nowa Dacia Sandero – cennik nie pozostawia złudzeń
Niestety mowa o cenniku niemieckim, bo to pierwszy kraj, który został doceniony przez rumuńską markę, nie ma go nawet na dacia.ro. Jak wspominał już Piotr, wynika z niego, że nowe Sandero można kupić już za 8 490 euro, czyli jakieś 37,6 tys. zł.
Za tę kwotę dostajemy auto z silnikiem o pojemności 999 cm3, mocy 67 KM i z momentem obrotowym o wartości 95 Nm, z pięciobiegową przekładnią manualną.
Auto na pokładzie ma tylko elementy zupełnie niezbędne, albo wymagane przez przepisy. Jest ABS i ESP, mocowanie Isofix, układ monitorowania ciśnienia w oponach i system eCall do monitorowania służb o wypadku. A potem jest długa lista elementów, których nie ma.
Nie ma więc, nawet za dopłatą, centralnego zamka, czy jakiejkolwiek klimatyzacji
Za automatyczną trzeba dopłacać nawet w najwyższej wersji. Nie ma radia ani możliwości jego zamontowania. Jest tylko instalacja radiowa, ale bez głośników. Na pocieszenie mamy uchwyt na telefon komórkowy i gniazdo USB do jego naładowania. Wnętrze imponuje skromnością:
Fotel kierowcy nie ma regulacji wysokości, a kierownicę można przestawiać wyłącznie w zakresie góra-dół. Światełko w daszku przeciwsłonecznym dostanie tylko kierowca, pasażer już nie.
Czarne, nielakierowane zderzaki, klamki i lusterka, te ostatnie oczywiście regulowane ręcznie. Cud, że szyby w przednich drzwiach są sterowane elektrycznie. Samochód w wersji Access opuszcza salon na stalowych obręczach o średnicy 15 cali, z małymi kołpakami o nowym wzorze. Jeśli ktoś życzyłby sobie pełne kołpaki, musi szykować na nie 276 euro, czyli ponad 1200 zł. To jakieś 3 proc. wartości całego samochodu.
O tym, że mamy do czynienia ze współczesną konstrukcją przypominają tylko światła do jazdy dziennej i światła mijania wykonane w technologii LED.
W trzecim dziesięcioleciu XXI w., gdy świat myśli o jeździe autonomicznej i elektryfikacji, Dacia wciąż sprzedaje samochody jakby sprzed 20 lat. I potrafi na nich zarabiać. Chapeau bas (to po rumuńsku jest).