Stołeczna policja powstrzymała nielegalne wyścigi. 540 zawodników okiełznano w jednym miejscu, jednej nocy
Weekend minął bezpowrotnie, ale znów przyniósł wieści z pola bitwy, jakim są nielegalne wyścigi, w których zazwyczaj wygrywa policja. Coraz częściej mam wrażenie, że to jakaś bujda.
Kocham filmową serię Szybkich i Wściekłych, ale gdy czytam weekendowe kroniki kryminalne, to uświadamiam sobie, że to, co widzę na ekranie, nawet w połowie nie oddaje tego, co aktualnie dzieje się na polskich ulicach. Ostatnio Lublin został światową stolicą driftu, plotka głosi, że Japończycy - ojcowie tej dyscypliny, chcą się tu przeprowadzić i doskonalić swoje umiejętności. Co tydzień policja organizuje akcję Stop Drift i łapie kilkunastu drifterów. Tymczasem Warszawa oburzona pierwszą pozycją Lublina rozpoczęła działania, które mają na celu rozsławienie jej na całym świecie. Planuje zostać światową stolicą nielegalnych wyścigów. W końcu zorganizowanie takiego wydarzenia na kilkuset kierowców to nie w kij dmuchał.
Policja przerywa nielegalne wyścigi w Warszawie
579 mandatów na łączną kwotę 60 tysięcy dla 540 kierowców - to wynik z polowania, jakie urządziła stołeczna policja na uczestników nielegalnych wyścigów na warszawskim Targówku. Szybka matematyka pozwala mi stwierdzić, że niektórzy byli tak szybcy, że zdążyli dostać dwa mandaty. W akcji oprócz radiowozów i psa tropiącego narkotyki brał udział również śmigłowiec. Jeżeli to nie są sceny jak z filmu, to nie wiem, co innego mogłoby nimi być. 7 kierowców przekroczyło prędkość o 50 km/h, zatrzymano 25 dowodów rejestracyjnych, ponadto policjanci zabezpieczyli narkotyki.
Dziennikarska rzetelność i matematyka każą mi poinformować czytelników, że średnia kwota mandatu wynosiła astronomiczne 103 zł. Godzina pracy policyjnego śmigłowca to koszt kilku tysięcy złotych, dodajmy do tego pozostałe koszty i obawiam się, że akcja policji mogła się nie zwrócić. Z wypowiedzi rzecznika policji wynika, że w akcji brało co najmniej kilkudziesięciu funkcjonariuszy: z grupy SPEED oraz innych komend.
Ale nie musiała - powie ktoś, bo ważniejsza jest prewencja. Też tak sądzę, ale jakoś mi te wyścigi średnio zgrywają się z kwotą uzyskaną z mandatów, zaledwie 7 kierowcami, którzy przekroczyli dozwoloną prędkość o 50 km/h. Czy oni się tam ścigali na wstecznym? A może to nie był żaden wyścig, tylko policja używa szumnych słów, żeby przykuć uwagę opinii publicznej? Może tak naprawdę to nie są żadne wyścigi, tylko zlot fanów motoryzacji, który został przerwany przez policję, bo tak?
I wtedy mnie olśniło
Przejrzałem media społecznościowe i znalazłem wydarzenie, które może pasować do sytuacji, którą chwali się policja. Jeżeli to to, to gratuluję obu stronom. Jednej, że ogłasza się na Facebooku, gdzie będzie danego wieczora, a drugiej, że ma czas śledzić media społecznościowe.
Podejrzewam, że tutaj tak naprawdę wszyscy żyją w symbiozie. W końcu zabawa w policjantów i przestępców to jedna z najpopularniejszych dziecięcych zabaw. Po prostu niektórzy z niej nigdy nie wyrastają.
A jeżeli szukasz samochodu na nielegalne wyścigi, to czytaj również: