Lublin to miasto drifterów. Policja złapała ich dwustu w jeden wieczór
Zapomnijcie o Tokio. Światową stolicą latania bokiem jest Lublin. W ramach akcji „Stop Drift”, policja i laweciarze mieli tam obfite żniwa.
Lubelscy policjanci mieli w miniony weekend sporo pracy. Zamiast spać, wypatrywali – jak napisano na stronie tamtejszej komendy – „kierowców przejawiających szczególnie agresywny i brawurowy styl jazdy”. Oprócz wytężania wzroku, bacznie nasłuchiwali. W ramach akcji „Stop Drift” zwracali uwagę także na samochody przekraczające normy hałasu. Można mieć swoje zdanie na temat podobnych policyjnych „łapanek”, ale akurat jeśli chodzi o wozy zakłócające okolicznym mieszkańcom sen swoimi dziurawymi wydechami, trudno bronić ich kierowców. Niektórzy wciąż nie wiedzą, że ryk ich 1.6 z LPG nie robi na nikim wrażenia i dziewczyny wcale nie uważają za fajnych gości tych, którzy na każdej ulicy dokręcają biegi do końca.
W ramach akcji „Stop Drift” skontrolowano 200 samochodów
Ile procent kierowców miało coś na sumieniu? Chyba sporo, bo ujawniono… „niemal tyle samo wykroczeń”, jak podają policjanci. 200 aut, 200 wykroczeń. Dobra skuteczność.
„Najczęstszym przewinieniem była nadmierna prędkość. Kontrolowane samochody były dokładnie sprawdzane pod kątem stanu technicznego oraz emisji hałasu. W 16 przypadkach kontrole zakończyły się zatrzymanie dowodu rejestracyjnego z powodu przekroczenia norm emisji dźwięku lub stwierdzenia innych istotnych nieprawidłowości” – podaje nadkomisarz Kamil Gołębiowski z lubelskiej policji.
Akcja „Stop Drift” zakończyła się holowaniem BMW
Jeden z kierowców wozu bawarskiej marki wykonywał niebezpieczne manewry, a jego samochód był za głośny. Otrzymał mandat w wysokości 1000 złotych, a poza tym jego BMW trafiło na lawetę.
Wśród zatrzymanych – i ukaranych „tysiakiem” mandatu – był także właściciel wspaniałego E36 widocznego na zdjęciu. Szczerze mówiąc, postawiłbym 20 złotych na to, że to właśnie ten wóz odjedzie na lawecie, a nie relatywnie jeszcze świeże (i nadal dobrze wyglądające…) E92. E36 wygląda jak z koszmarów twórców filmów o bezpieczeństwie ruchu drogowego i marzenie tuningowca z przełomu wieków. Lakier czarny jak noc pod Rykami, ciemne światła, lufa wydechu wycelowana z przechodniów, a do tego wielkie skrzydło… ten samochód musiał robić wrażenie. Ciekawe, czy to 1.6 czy może 1.8. Bałbym się podchodzić do tego wozu, bo mógłby mnie pożreć.
Tak czy inaczej, Lublin wyrasta na stolicę driftu i za głośnych wydechów. Chyba trzeba powiedzieć o tym twórcom serii „Need for Speed”.
Fot. policja Lublin