Najdziwniejsze SUV-y w ogłoszeniach. Możesz się wyróżnić albo trafić w kaftan
Niespodziewane spotkanie na podwarszawskiej drodze zainspirowało mnie do stworzenia tego przeglądu. Chyba widziałem bardzo dziwnego SUV-a, więc zacząłem szukać dziwnych SUV-ów w ogłoszeniach.
Być może wzrok mnie zmylił, ale wydaje mi się – i mam dużą dozę pewności – że na wjeździe do podwarszawskiego Konstancina widziałem Kię Borrego. To taki amerykańsko-koreański SUV, którego chyba nikt nie kupił, bo nawet w USA nie widziałem ani jednej sztuki. Auto przemknęło w drugą stronę, więc nie miałem szansy za nim pognać, a że jechałem motocyklem to również niespecjalnie mogłem się odwrócić.
Sprawdziłem więc, czy w ogłoszeniach jest jakaś Kia Borrego
Nie ma. Ale znalazłem całą masę innych dziwacznych SUV-ów. Kiedyś SUV-a kupowało się, by móc się wyróżnić. Dziś zakup SUV-a jest tak oczywisty, że wyróżniasz się raczej, gdy go nie posiadasz. Ale jeśli już chcesz znaleźć coś naprawdę niezwykłego, znajdziesz to w poniższym przeglądzie. Tylko pamiętaj: nie odpowiadam za awarie, brak części, niechętnych mechaników i inne „zalety” posiadania nietypowego auta. Przegląd jest w kolejności od najtańszego do najdroższego auta, więc nie są ustawione względem poziomu dziwności. Dodałem ten subiektywny parametr w podsumowaniu każdej oferty.
Saab 9-7X za 22 000 zł
Nadal nie wiem dlaczego przebierano Chevroleta Trailblazer za Saaba, ale pomysł ten był naprawdę szalony. Przez cztery lata (2004-08) udało się sprzedać tylko 19,3 tys. sztuk. Samochód był oferowany tylko w USA, nudny i zwyczajny, ale na serio jest to Saab z rzędową szóstką lub nawet V8. W ogłoszeniu mamy do czynienia z wersją 4.2 R6 w nieco smutnym kolorze, ale jestem fanem wnętrza tego auta, gdzie próbowano pomieszać styl Chevroleta z dotykiem Saaba. Hamburger ze śledziem i czekoladą.
Poziom dziwności: 9,7/11
Great Wall Hover za 22 499 zł
Pionierskie czasy chińskiej motoryzacji polegały głównie na klonowaniu starego podwozia Mitsubishi z benzynowym silnikiem 2.4 i upychaniu tego na mało wymagających rynkach. Na przykład we Włoszech lub w Rosji. Potem niektóre z tych aut rozpadły się zanim zdążyły pokonać jakiś realny przebieg, a inne trafiły do Polski. Ich ceny są groszowe, jakość wykonania to raczej „jakoś” wykonania, a jedyną zaletą jest możliwość pracy na LPG. Na nadmiar klientów nikt nie narzeka – upchać to jest kwestią cudu.
Poziom dziwności: 7/11
Pontiac Torrent za 26 000 zł
To jedyny Pontiac SUV w ogłoszeniach. Nawet w USA nie ma ich dużo, a w Polsce nie występują prawie w ogóle, poza spokrewnionym z Toyotą modelem Vibe. Oczywiście sam Pontiac Torrent nie jest jakoś przesadnie dziwny, zwłaszcza gdy porówna się go z Aztekiem. To nadal samonośny SUV z poprzeczną V-szóstką o pojemności 3,4 l., no ale kultowej amerykańskiej marki... A jeśli dla kogoś to za drogo, to za grosze jest pokrewny model: Buick Rendezvous.
Poziom dziwności: 3,4/11
Isuzu Vehicross za 43 900 zł
Nie wiem jak to możliwe, że w polskich ogłoszeniach są aż trzy Vehicrossy. Robiłem film o tym samochodzie i jest to pojazd szokujący wizualnie, ale rozczarowujący funkcjonalnie i mechanicznie. W środku to raczej jak Opel Monterey, tyle że z mocnym silnikiem benzynowym (jednak bez osiągów). Z jednej strony to pełnoprawny youngtimer, z drugiej – ani to szybkie, ani praktycznie, ani przesadnie terenowe. Typowy samochód do zadziwiania otoczenia. W tej roli sprawuje się wspaniale. Świetnie też testuje upór właściciela w kwestii zdobywania części.
Poziom dziwności: π/11
Buick Enclave za 45 000 zł
Jest ogromny. Nie bardzo wiadomo dlaczego, zapewne chodziło o takie połączenie SUV-a z vanem. W Stanach ten samochód występuje w dowolnej ilości w każdym miejscu poza Kalifornią. Szkoda, że sprzedający podaje kraj pochodzenia „Polska”, ponieważ to zwyczajnie nieprawda. Nasuwa się więc pytanie, co jeszcze jest nieprawdą w opisie i czy pojazd posiada dwa czy trzy rzędy siedzeń, ponieważ nikt tego nie napisał. „Samochód idealnie nadaje się do zagazowania” – czyli do ceny 45 000 zł wypada doliczyć jeszcze koszt instalacji LPG, bo jazda tym na benzynie to już lekka ekstrawagancja.
Poziom dziwności: 6,9/11
Mitsubishi Endeavor za 53 000 zł
Jest tylko jedna rzecz rzadsza niż Mitsubishi Endeavor. To Mitsubishi Endeavor po lifcie na rok modelowy 2010, po którym niemal natychmiast zakończono produkcję i powstała jakaś homeopatyczna liczba takich samochodów, mniej więcej równa liczbie wyprodukowanych Renault Avantime. Możecie kupić sobie taki wóz w Polsce za niemałą kwotę 53 tys. zł. Silnik 3.8 V6 jest faktycznie jak z Pajero, tyle że w poprzek, a sam pojazd był skonstruowany i produkowany w Stanach Zjednoczonych. Konstrukcyjnie nie ma nic wspólnego z Pajero, jest to platforma modelu Galant.
Poziom dziwności: 9/11
Chrysler Aspen za 62 200 zł
Niby to tylko taki ładniejszy Dodge Durango, ale wrzucam go tu za sprawą jego układu napędowego. To 5,7 HEMI + hybryda. Coś jak system Toyoty, tylko z wielkim V8. Rzucono to na rynek w roku 2009. Samochody stały w salonach, nikt ich nie kupował i ostatecznie skończyło się na sprzedaży... ośmiuset aut. I jeden z takich pojazdów trafił do polskich ogłoszeń. Z jednej strony bardzo chciałbym pojeździć sobie V8 z hybrydą, to musi być niesamowite uczucie. Z drugiej w razie usterki do tego wozu nie ma żadnej części. ŻADNEJ. Przeliteruję: Żet jak żaba, A jak anakonda...
Poziom dziwności: 8/11
Iveco Massif za 74 500 zł
Ten pojazd już w swojej standardowej wersji jest niezwykły, ponieważ to zasadniczo mieszanka Land Rovera Defendera z Iveco Daily. Silnik 3.0 pochodzi z Iveco, ale wizualne podobieństwo do Defendera nie jest przypadkowe. Auto produkowano w hiszpańskiej firmie Santana, która miała licencję na produkcję Land Rovera, z czasem wygasłą. Nie przeszkodziło to Hiszpanom zawiązać współpracy z Iveco – oni produkowali budę, Iveco dawało układ napędowy. Całe przedsięwzięcie trwało w latach 2007-2011. Najrzadsza wersja Massifa to ta trzydrzwiowa, a tej z ogłoszenia powstało zaledwie 99 sztuk. To na pewno nie jest wóz, który spotkacie pod przedszkolem waszych dzieci, bo też i trochę nie do tego służy. Nasuwa się tylko pytanie, czy można go upalać w terenie, skoro to już youngtimer.
Poziom dziwności: MASSIVE
Łada Niva Urban za 75 000 zł
Chciałbym wiedzieć, gdzie kupuje się środki, po których uznajesz że Niva z 2019 r. może kosztować 75 tys. zł. Nawet jeśli to specjalna wersja Urban z wydłużonym rozstawem osi i dwiema parami drzwi, to nadal Niva. Nie jest ani przestronna, ani szybka, ani dobrze wykonana. Jest to samochód, do którego pasowałoby określenie „bylejakość”. Sprzedający mocno naciąga wytrzymałość potencjalnych klientów, twierdząc że pięcioletnia Łada jest właściwie jak nowa. Ona nawet jako nowa nie jest jak nowa, a co dopiero po pięciu latach eksploatacji. Silnik 1.7 radzi sobie jakoś z wariantem standardowym, ale w odmianie 5d auto jest dużo cięższe, więc i osiągi zauważalnie gorsze. Za to jest podobno jeszcze głośniej, bo buda zyskała na rozmiarze, ale wygłuszeń zastosowano tyle samo (wiadomość od użytkownika Nivy). Ale w tym przeglądzie miały być dziwne SUV-y. Ten jest dziwny. Cena... jeszcze bardziej.
Poziom dziwności: 75000/11
Podsumowanie
Bardzo wiele osób nie zna się na samochodach, a i tak ich potrzebuje. W modzie są SUV-y, więc wchodzi w ogłoszenia i znajduje cokolwiek – nie słyszeli tak samo o Kii Sportage, jak o Mitsubishi Endeavor, więc kupują to drugie, uznając że auto jest auto. W razie czego zawiezie się do mechanika i on naprawi. Tymczasem posiadanie samochodu nietypowego to trochę hobby dla znudzonych youtuberów motoryzacyjnych, którzy cieszą się z dziwnych awarii, bo zapewniają im one treści do pokazywania ludziom. Na serio, nie popełniajcie takich błędów. Kupcie sobie Hyundaia, Toyotę albo Skodę i nie cudujcie.