REKLAMA

Kierowca próbował zawrócić. Tymczasem internet: pijak, uciekinier, złodziej, geniusz zbrodni

W internecie pojawił się filmik, na którym kierowca terenowego pickupa próbuje zawrócić przed wiaduktem i mu się to średnio udaje. W tym samym czasie za wiaduktem policja prowadzi kontrolę trzeźwości. To wystarczyło, żeby internet wydał wyrok. 

zawracanie samosąd
REKLAMA

Nasz kraj boryka się problemem pijanych kierowców od momentu, kiedy pierwszy automobil zawitał na polskiej ziemi. Dziś mamy na drogach miliony kierowców i niestety są wśród nich osobniki pod wpływem różnych substancji, w tym alkoholu. Problem jest na tyle powszechny, że społeczeństwo automatycznie wyciąga wnioski na widok pewnych konkretnych zachowań niektórych kierujących. Czy aby na pewno taki osąd publiczny jest słuszny? Moim zdaniem poniższy filmik pokazuje, że nie. Oto nagranie:

REKLAMA

Samochody poruszają się powoli w sznurze, a przed nagrywającym jedzie terenowa Toyota. Jej kierowca nagle postanawia zawrócić i skręca w lewo w zjazd techniczny obok wiaduktu, gdzie zawisa jednym kołem w powietrzu i utyka. W międzyczasie kierujący jedzie prosto, wprost na policyjną wyrywkową kontrolę trzeźwości. Czy taki splot wydarzeń oznacza, że osoba siedząca za kierownicą Toyoty była pod wpływem alkoholu i uciekała przed kontrolą?

Internet wydał wyrok

Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że tak właśnie było, ale nie jest to pewne, a mimo to internet zdecydował. Wystarczy przeczytać opis nagrania oraz komentarze pod nim. Według opinii publicznej wyrok został wydany. Apeluję o opanowanie, bo nie ma dowodów na słuszność tego wyroku. To konkretne nagranie nie dowodzi zarzucanych czynów, a jedynie złamania zakazu przekraczania podwójnej linii ciągłej oraz nieudolności w manewrowaniu. Nie wiadomo dlaczego wykonał ten manewr. Może odebrał telefon (przez zestaw głośnomówiący można) i musiał zmienić cel podróży? Może zapomniał wyłączyć żelazka? Może samochód nie miał OC? Może faktycznie był pod wpływem jakiejś substancji? Nie wiadomo.

A dlaczego nie było uprzejmie donoszę?

Kierowca, którego wideorejestrator nagrywał całe zajście, mógł poinformować funkcjonariusza o tym, co widział. Jeżeli policjant zdecydowałby się na interwencję, to nie byłoby wątpliwości. Jednak tego nie zrobił i dlatego po prostu nie znamy odpowiedzi na pytanie o faktyczny powód zachowania kierowcy. Montowane w samochodach wideorejestratory oraz możliwości publikowania informacji przez internet nie dają społeczeństwu prawa do samosądów. 

Pamiętajmy, że jeżeli faktycznie chcemy wykorzystać zdobyte informacje oraz dowody dla dobra, to należy podejmować działania zgodnie z literą prawa. W tym przypadku nagrywający powinien poinformować funkcjonariusza i zaoferować nagranie jako materiał dowodowy. Niestety tego nie zrobił. Dlaczego? Tego również nie wiadomo.

To nagranie powinno nazywać się nieudane wykorzystanie wideorejestratora i zaprzepaszczona szansa zgłoszenia podejrzanego zachowania policji, a nie nieudana ucieczka.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA