REKLAMA

Znamy gamę silnikową nowego Mercedesa klasy S. 800 KM na otarcie łez po V12

Mniej cylindrów, więcej mocy. Choć i tak najbardziej interesujące jest to, co na razie nie zostało ujawnione - co będzie po drugiej stronie gamy silnikowej.

mercedes s silniki
REKLAMA
REKLAMA

Dobrze, może to interesuje tylko mnie i jestem dziwny. Więc zacznijmy od tego, co w W223 znajdzie się pod maską w najmocniejszych wariantach.

AMG - nawet do 800 KM

Te informacje akurat nie są jeszcze oficjalne, ale brzmią dość wiarygodnie. Do wyboru klienci zamawiający W223 będą mieli dwie opcje - S 63 i (prawdopodobnie) S 73. Ta pierwsza, jak do tej pory, będzie oferować około 600 KM i raczej obejdzie się bez elektrycznego wsparcia. Najprawdopodobniej będzie to ta sama jednostka, którą możemy spotkać w W222, czyli 4.0-litrowe V8, generujące w tym momencie 612 KM i rozpędzająca eskę w longu do 100 km/h w absurdalne 3,5 s. Ciekawe, czy Mercedesowi uda się z niej wycisnąć jeszcze trochę koni i jeszcze trochę poprawić ten rezultat.

Jeśli nie, to osoby oczekujące czegoś więcej, będą zmuszone skierować swoje kroki w kierunku S 73. Niestety nazwa (o ile taka będzie faktycznie, może będzie to S 63 e) nie nawiązuje w bezpośredni sposób do historycznego modelu i nie znajdziemy tu 7,3-litrowego V12. Zamiast tego pewnie zobaczymy silnik spalinowy z S 63, wspomagany przez silnik elektryczny, połączony z odpowiednio dużym zapasem akumulatorów. Taki pakiet ma zapewnić nawet 800 KM. Czy takie S 63 e / S 73 będzie szybsze od S 63? Możliwe, nawet uwzględniając masę akumulatorów. Najważniejsze jednak, że będzie na pewno droższe, a o to przecież chodzi w topowym modelu.

Jeśli ktoś mimo to za wszelką cenę będzie chciał kupić klasę S z V12, zostaje mu Maybach. Nie taka zła opcja. Ewentualnie można polować na S 65 Final Edition, ale lepiej naszykujcie sobie przynajmniej milion złotych z dużym zapasem. Serio.

Spokojnie, cywilne V8 też będzie.

Aczkolwiek już nie jako 560 (jak ostatnio) ani 500 (jak kiedyś). Pod maskę W223 trafi jednostka, która oznaczana jest jako 580 i jest stosowana m.in. w najnowszej generacji modelu GLS. Czyli tak - uczciwe V8, ale z hybrydowym (bezwtyczkowym) wsparciem. Czyli 4 litry, ok. 489 KM i ok. 5 s do 100 km/h. Może nawet mniej, bo te okolice 5 s to wynik zwalistego GLS, więc klasa S powinna sobie radzić z tym przyspieszeniem lepiej.

Poniżej S 580 stanie najprawdopodobniej S 500, które - wbrew nazwie, choć można się było do tego przyzwyczaić - nie będzie miało nic wspólnego z V8 czy 5 litrami. Będzie to po prostu rzędowa szóstka z EQ Boostem, która zresztą już teraz jest w ofercie i dostarcza bardzo przyzwoite 435 KM.

Inną wariacją na temat sześciu benzynowych cylindrów ma być S 580 e - czyli R6, ale w wydaniu plug in, z elektrycznym zasięgiem nieco poniżej 100 km.

Co jeszcze?

Powyższa rozpiska dotyczy rynku amerykańskiego, więc z oczywistego powodu zabrakło w niej jednostek wysokoprężnych, chętnie wybieranych w Europie. W gamie W222 znajdziemy dwa takie silniki - 350 d (286 KM) i 400 d (340 KM), oba sześciocylindrowe. Na ośmiocylindrowe potwory raczej nie ma co liczyć, więc trzeba założyć, że i W223 doczeka się właśnie takiej pary diesli - w końcu otrzymał ją też świeży GLS.

REKLAMA

A poniżej... i to jest właśnie ciekawe. Na razie nic na ten temat nie wiadomo, ale Mercedes chyba lubi eksperymentować z tym, jaki najsłabszy i najmniejcylindrowy silnik zostanie zaakceptowany przez kupujących klasę S. W W221 przez krótki czas żyło sobie 4-cylindrowe, wysokoprężne 250, oferujące zaledwie 224 KM. Wraz z W222 zadebiutowała wersja S 300, również z 4-cylindrowym dieslem. Czego doczekamy się teraz, skoro już nawet CLSa na niektórych rynkach można kupić z silnikiem 1.5? Chińczycy pewnie chętnie widzieliby pod maską 2.0 turbo...

Czekam z zapartym tchem na odpowiedź na to pytanie. Nawet chyba bardziej niż na ujawnienie szczegółów dotyczących najmocniejszej wersji AMG.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA