REKLAMA

Jeżeli zobaczysz Mercedesa z turkusowymi światłami, to musisz się strzec lub zacznij bić brawo

Nie jest to opowieść o porywaczu z czarnej Wołgi. Chodzi o Mercedesy z turkusowymi światłami i moje niezrozumienie problemu.

Mercedes Drive Pilot
REKLAMA
REKLAMA

Jest taka sytuacja, że człowiek to ciapa, ofiara losu. Statystycznie rzecz jasna. Jeżdżą ci ludzie samochodami i się rozbijają. Dziesiątki lat nauczania, przypominania, żeby uważać, karania srogimi mandatami i nic, marne efekty. Człowiek za kierownicą samochodu ciągle pozostaje ułomną jednostką ludzką. W tym celu wymyślono przyszłość, w której będziemy poruszać się autonomicznymi samochodami. Niby będziemy siedzieć za kierownicą, ale auto będzie kierować sobą samo. Tak ma być bezpieczniej, gdyż komputery nie popełniają błędów. Skromnym mym zdaniem jest to przyszłość bardzo odległa, ale przyjmijmy, że jestem człowiekiem małej wiary. Może i wynika z tego, że nawet przydatne rozwiązania, wspierające kierowcę, ciągle potrafią się wykrzaczyć na prostej zmianie rzeczywistości, której się nie spodziewały. Mimo tego, że w ostatnim czasie wyceny firm zajmujących się autonomiczną jazdą nieco rypnęły, ten mit ciągle obowiązuje. Autonomiczna jazda jest lepsza, a człowiek jest ułomny jak ułaskawianie w trakcie trwania procesu. Przyjmuję do wiadomości, ale nie rozumiem, po co w takim razie Mercedesowi turkusowe oświetlenie.

Mercedes i turkusowe światła

Szansa, że spotkamy Mercedesa z turkusowymi światłami jest nikła, ale nie możemy jej całkowicie wykluczyć. Wystarczy, że ktoś sprowadzi sobie z USA Mercedesa klasy S lub EQS i zdziwionko na drodze gotowe. W stanach Nevada i Kalifornia zezwolono na stosowanie turkusowego oświetlenia w tych modelach. Możemy też nazwać je jasnoniebieskim, ale ja i tak nie dostrzegłbym różnicy.

Okoliczności, w jakich będzie wykorzystywane to oświetlenie, są ściśle określone. Ma to związek z systemem półautonomicznej jazdy zwanym Drive Pilot. Osiągnął on trzeci poziom autonomicznej jazdy wedle skali SAE, a jest ich pięć. Oznacza to, że kierowca nie musi wtedy obserwować drogi, musi być tylko gotowy do przejęcia kontroli nad pojazdem, gdy auto o to poprosi. Ta funkcja dostępna jest tylko na drogach szybkiego ruchu i przy prędkości do około 64 km/h, a także przy dobrej pogodzie i widoczności.

W zasadzie sprowadza się to do możliwości czytania gazety w korku na obwodnicy, bo położyć się nie można - kamera musi widzieć kierowcę. I tak jest już nieźle, bo w USA Mercedes zadeklarował, że bierze odpowiedzialność za to, co wykona samochód na drodze. Pewność więc jest. I oświetlenie. Właśnie w tym trybie jazdy Mercedesy będą mogły chwalić się turkusowym oświetleniem. Inni kierowcy od razu będą wiedzieć, że to auto prowadzi auto, że to autonomiczna (w jakimś zakresie) jazda jest. Ja się pytam, po co im to wiedzieć?

Mercedes bierze to na siebie (w USA):

Chwalą się, czy ostrzegają?

Turkusowe światło ma pojawiać się z przodu i tyłu pojazdu, a także na bocznych lusterkach. Ich kolor zaproponowała organizacja SAE, ta od poziomów autonomicznej jazdy. Zdaniem Mercedesa to oświetlenie zapewni dobrą widoczność i pozwoli łatwo odróżnić auta w tym trybie od innych pojazdów. Dzięki nim ludzie mają czuć się bardziej komfortowo z koncepcją autonomicznych pojazdów. Ma to pomóc też policjantom w odróżnieniu pojazdów kierowanych przez pojazdy, a nie przez kierowców, od tych kierowanych nieco bardziej tradycyjnie.

REKLAMA

Na pewno działa to wszystko znakomicie. W Europie to Niemcy mogą korzystać z opcji Drive Pilot, ale bez turkusowych świateł. Tylko po co auta ze śpiącym kierowcą mają się odróżniać od innych? Przecież komputer ma być lepszym kierowcą od człowieka, więc nie ma żadnej potrzeby ostrzegać, że auto jest w trybie autonomicznym. Jedyny powód, jaki pozostaje, to ten, że chcą się pochwalić. Poza tym policyjna kontrola takiego pojazdu może wyglądać znakomicie. Pan spał w czasie jazdy, widziałem przecież. Tak, a o co chodzi?

Nie mogę się też doczekać, aż ktoś sprowadzi taką sztukę do Polski i włączy turkusowe oświetlenie. Pewnie na przeszkodzie stanie mu geofencing, ale nie takie rzeczy się ze szwagrem odblokowywało. Jeśli prędkość, przy której można już czytać gazetę, jeszcze trochę wzrośnie, to czytałbym i spałbym jak szalony.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA