Oto odświeżony Mercedes CLS. Spokojnie, dalej jest piękny
Chociaż o jego nowej kierownicy można dyskutować...
Większość zmian wprowadzono jednak na zewnątrz, dzięki czemu najnowszy CLS w wersji nie-AMG (ale z pakietem wyposażenia Linia AMG) wygląda tak:
Tak z kolei wyglądał model przed liftingiem:
Co się zmieniło? Przemodelowano przedni zderzak, w tym wloty powietrza i dołożono chromowany splitter w każdej wersji wyposażenia. Nowy jest także grill, który składa się z miniaturowych znaków Mercedesa - tak jak w nowej klasie C. I tak, to właściwie wszystkie zmiany, jeśli chodzi o front.
Z tyłu natomiast nowy model wygląda tak:
A wyglądał tak:
Czyli dołożono trochę chromu. Do tego nowe wzory felg, nowy lakier (ten niebieski z wcześniejszych zdjęć) i mamy lifting gotowy. I doskonale - CLS jest na tyle atrakcyjnym modelem, że nie było sensu zmieniać tutaj za wiele. Pyanie, czy był sens w ogóle cokolwiek zmieniać.
Ale moment, zmienił się jeszcze środek!
Aczkolwiek te zmiany są równie porażające jak na zewnątrz. Największą i właściwie jedyną nowością jest kierownica, która wcześniej pojawiła się chociażby w klasie E i która z jakiegoś powodu napawa mnie cały czas niepokojem.
Przy okazji dodano też nowe kombinacje tapicerek, w tym firmowanych przez designo.
A co ma nowy Mercedes CLS pod maską?
Właściwie to... to samo, co przed liftingiem, przynajmniej jeśli brać pod uwagę najnowszą gamę silnikową CLS-a.
Dla fanów diesla dostępne będą trzy opcje - CLS 220 d, CLS 300 d 4MATIC i CLS 400 d 4MATIC. Względną nowością jest tutaj ta środkowa opcja, bo wyposażono ją w rozrusznik zintegrowany z alternatorem, czyli jest teraz „hybrydą”, generującą 265 KM. Tyle tylko, że ten silnik akurat jest od jakiegoś czasu już nawet w polskim cenniku, więc trudno uznawać go za nowość liftingową.
Tym, którzy wolą jednostki benzynowe, zostaje CLS 350, CLS 450 4MATIC i CLS 53 4MATIC+. Gdyby ktoś pytał, czy cokolwiek się w nich zmieniło, to odpowiedź jest prosta i brzmi nie. Co oznacza, że pewnie już nigdy nie doczekamy się CLS 63 (to by dopiero było zamieszanie w gamie Mercedesa) i do wyboru pozostają tylko jednostki 4-cylindrowe (220 d, 300 d, 350) oraz 6-cylindrowe (400 d, 450 oraz 53).
Cena?
Patrząc na rozmach zmian - pewnie nie zmieni się przesadnie. W tym momencie cennik otwiera oczywiście CLS 220 d, wyceniony na 253 600 zł. Za benzynowe 6 cylindrów (450) trzeba zapłacić 354 100 zł, natomiast za odmianę AMG - 446 700 zł. A tutaj możecie poczytać, jak jeździ CLS za blisko 600 000 zł.