REKLAMA

Przypałowy przegląd ofert: Mazda 3 to nowe BMW E36

Mazda 3 pierwszej generacji to obecnie samochód, którego boję się na drodze. Chyba kupuje to szczególny rodzaj kierowcy: nieprzesadnie przestrzegający przepisów lub wręcz nieszczególnie je rozumiejący.

Przypałowy przegląd ofert: Mazda 3 to nowe BMW E36
REKLAMA

Wracałem ostatnio z dworca kolejowego ok. północy. Na poboczu zobaczyłem trzech mężczyzn przy zepsutej Maździe 3 I (BK). Ich wygląd zdradzał, że niedawno przybyli do Polski z cieplejszych krajów. Nagle jeden z nich wybiegł przed mój samochód na jezdnię - ledwo zdołałem go ominąć. To zachowanie nie zachęciło mnie, żeby zatrzymać się i zapytać, czy potrzebują pomocy. Tego samego dnia oglądałem w internecie film, gdzie kierujący Mazdą 3 prawie rozjechał pieszych, ale nie widział nic złego w swoim zachowaniu.

REKLAMA

W filmach z serii Stop Cham, jeśli już taka Mazda się pojawia, to raczej jej kierowca nie będzie pozytywnym bohaterem, a od znajomego z firmy ubezpieczeniowej dowiedziałem się, że ten wóz ma szczególnie duże prawdopodobieństwo kolizji i wypadku. To pewnie dlatego, że sporo z tych stłuczek to ustawki w celu wymuszenia. Czy przypadkiem nie mamy do czynienia z nowym E36?

Uznałem więc, że pora na przegląd ofert z Mazdą 3

Zobaczmy, jaki typ człowieka sprzedaje ten wóz i czy w ogóle da się jeszcze kupić coś sensownego. Z piętnaście lat temu takim wozem jeździł mój znajomy, wówczas świetnie zarabiający informatyk. A teraz?

A teraz do wyboru w ogłoszeniach jest ponad 300 samochodów. W tym co trzeci ma silnik Diesla. Przeważają hatchbacki, sedan jest o wiele mniej popularny. Najważniejsze są jednak ceny, a właściwie ich rozrzut. Można postawić koło siebie dwie identyczne Mazdy 3, jedna będzie wystawiona za mniej niż 5000 zł, a druga za 17 000 zł i w sumie trudno wymyślić dlaczego. Wygląda jakby sprzedający losowali ceny z maszyny losującej. Średnio jednak za ten samochód trzeba zapłacić między 8 a 9 tysięcy złotych, więc nie jest to zupełny „tani gruz do upalania”. A jednak coś przyciąga charakterystyczny typ nabywców.

Najdziwniejszy egzemplarz jaki znalazłem, to Mazda 3 z gazem po lewej stronie

To automat, ale ma trzy pedały: od lewej to gaz, hamulec i gaz. Umożliwia to jazdę osobom z niewładną prawą nogą – mogą obsługiwać cały samochód tylko za pomocą lewej nogi. Dość oryginalne rozwiązanie, które sprzedający nawet uwiecznił na zdjęciu:

fot. Marian

Szybko jednak taki wersal się kończy i przechodzimy do tych prawdziwych ofert. Na przykład Alieksiej z Wrocławia wystawia swoją Mazdę 3 za 4000 zł: auto ma zderzak polepiony taśmą, dwie różne tylne lampy i to nie koniec niespodzianek, ale cena jest do negocjacji. Nawet ma gaz ważny do października 2025.

To krwawiące światło stop trochę jak z horroru

"Niema zadnych lózów. Auto prowadić bardzo sztywnie na drodze." - zachwala pan W. wspaniałą czerwoną Mazdę z wzruszającymi reparaturkami błotników. To pojazd z czasów, gdy Mazda słabo radziła sobie z zabezpieczeniem antykorozyjnym, więc dobrze że w ogóle coś przetrwało. Dla odmiany pan Dawid chciałby 7000 zł za egzemplarz „do poprawek”. Wygląda on tak:

fot. Dawid

Dmytro ma podobny wóz na sprzedaż, ale po stronie wad zalicza „nieszczelny grzejnik”. Przezornie wozi w bagażniku cały zestaw narzędzi Yato. Chciałbym wierzyć, że nigdy się nie przydał, ale aż tyle wiary w sobie nie mam. Próbowałem w ogóle znaleźć jakieś ogłoszenie, w którym nie padłoby wyrażenie „do poprawek blacharsko-lakierniczych”, ale wśród tańszych takich nie ma. Natomiast nie mam pojęcia co kierowało sprzedającym, wystawiającym zwykłego hatchbacka 1.6 za 19 900 zł, gdy podobne wozy mają zazwyczaj ceny czterocyfrowe.

Typowy stan Mazdy 3 z ogłoszeń. Miejsca koniecznych poprawek blacharskich zaznaczone kolorem czerwonym

Doceniam kreatywność sprzedających w informowaniu, jak bardzo jest źle. „Silnik OK, z budą gorzej” – pisze pan Patryk. Anda zachwala, że wóz spala 7 litrów gazu na 100 km. To trochę za mało jak na 1.6 – znaczy, że ma za ubogą dawkę. Ale nie warto już tego regulować, bo obecnie auto prezentuje się tak:

Najlepszy opis to jednak zdecydowanie „jak na Mazdę nie ma dziur na wylot”. To dokładnie oznacza: ma dziury na wylot. Zresztą zdjęcia w ogłoszeniu nic nie ukryją. Na genialny pomysł wpadł jednak pan Artem ze swoim nietypowym egzemplarzem napędzanym silnikiem 2.3. Wszystkie miejsca występowania korozji zamazał grubą warstwą czarnej farby, w ogłoszeniu dodał tajemnicze słowa „est rdza” i załatwione.

Trochę szkoda mi pana Oleksandra, który zrobił kompletny remont silnika, a teraz sprzedaje auto, bo jest „zgnite”. Możliwe, że nie wiedział o podstępnej korozji w tym modelu, albo wiedział, ale miał nadzieję, że go ominie. Niektórzy mają dość wygórowane oczekiwania finansowe, na przykład pan Savva - sprzedaje z powodu przeprowadzki i chce 7850 zł za diesla w stanie podobnym do poprzednio pokazanych. Niektóre ogłoszenia mają zaskakująco niskie ceny, mimo braku większych dziur w nadwoziu niż w podobnych ofertach, na przykład jeżdżąca Mazda za 3700 zł od pana Dimy nie wygląda wcale tak źle, nie odbiega od tej za 7850 zł.

Jeśli już kupować, to benzynowego 1.6

Diesel 2.0 to stary silnik Mazdy, do którego nie ma części, ale za to zaciera się z powodu zatkanego smoka w pompie olejowej. Diesel 1.6 zużywa mikroskopijne ilości paliwa, jednak po latach to więcej kłopotów niż korzyści – za chwilę i tak zabronią nim wjeżdżać do wszelkich stref czystego transportu. Benzynowy 2.0 zapewnia niezłe osiągi i sporo pali, wiele egzemplarzy ma gaz i opis „zawory do regulacji”. Pozostaje więc 1.6 jako optymalny kompromis. Jak ktoś znajdzie 2.3 – też może zaryzykować, ale nie ma co liczyć na jednocyfrowe zużycie paliwa. Wszystko to nie ma jednak aż takiego znaczenia, bo przede wszystkim trzeba patrzeć na tylne błotniki i progi. Nawet nie na to, czy jest tam rdza (to jakby oczywiste), tylko jak próbowano się jej do tej pory pozbywać. Lepiej kupić auto w oryginale i wymienić przegniłe elementy we własnym zakresie niż wpakować się w wóz, który był już siedem razy łatany i ostatecznie nic nie pasuje do niczego, przez drzwi przecieka woda, dziurę w podłodze zatkano losowym kawałkiem blachy, a blacharzowi nie chciało się nawet odkręcać gazu osłonowego w migomacie.

Podsumowanie

REKLAMA

Miejmy za sobą tę trudną prawdę: te samochody są terminalnie przegniłe. Występuje obecnie sytuacja sprzedaży na rzecz ostatnich właścicieli, kolejnym przystankiem będzie już stacja demontażu pojazdów. Ci ostatni właściciele niespecjalnie dbają o badanie techniczne, bo i tak auto by go nie przeszło, po prostu jeżdżą do tzw. przypału (nie wiem jak to jest w językach obcych i czy w ogóle istnieje odpowiednik). W związku z tym trafiają one do ludzi, którzy nie mają nic do stracenia. Albo to auto rozwalą, albo samo się rozpadnie, albo zdąży jeszcze zarobić na siebie po sfingowanej stłuczce – a gdy sytuacja się wysypie i policja zacznie węszyć, trzeba wtedy przenieść się do innego kraju.

A to wszystko prowadzi nas do wniosku, że to ostatni moment na zakup Mazdy 3. Wszystko, co nie kosztuje sumy zdecydowanie pięciocyfrowej, można najczęściej rwać rękami – wkrótce te pogniłe zostaną zezłomowane, ich właścicieli życie poniesie z dala od naszego kraju, a w ogłoszeniach zostaną tylko te drogie. Ogłaszam youngtimer alert.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA