REKLAMA

W Polsce ktoś sprzedaje Maserati Merak. Jadąc po nie, weźcie ze sobą łopatę

I najlepiej pojedźcie śmieciarką, bo laweta może się tym razem nie przydać.

W Polsce ktoś sprzedaje Maserati Merak. Jadąc po nie, weźcie ze sobą łopatę
REKLAMA
REKLAMA

Od lat oglądam różne pojazdy w rozmaitym stanie rozkładu. Widziałem samochody, które naprawdę można było zbierać szufelką, a i tak podejmowano się ich renowacji, ponieważ po owej renowacji były warte sumy siedmiocyfrowe. Niektóre wozy warto odrestaurować, nawet jeśli oznacza to konieczność zbudowania ich istotnych elementów od nowa. Trudno jednak spodziewać się takich chęci w przypadku aut dość standardowych, tzn. nikt raczej nie zbuduje od zera truchła Syreny 105.

A czy podjęlibyście się tego z Maserati Merak?

Maserati Merak jest bardzo piękne, to jeden z ładniejszych modeli Maserati. Ogólnie to prawie to samo co model Bora, tylko że zamiast 4.7 V8 napędza je silnik 3.0 V6, bardzo podobny do silnika stosowanego w Citroenie SM, tylko że napędza tylne koła zamiast przednich. Występowała też odmiana dwulitrowa na rynki „podatkowe”, jak Włochy, gdzie auta powyżej 2 litrów były obłożone bardzo wysokimi opłatami. O ile model Bora V8 zakończył swoją karierę rynkową po zbudowaniu ok. 600 sztuk, o tyle Merak sprzedawał się nieźle i zbudowano ponad 1800 aut przez 11 lat produkcji.

maserati merak
Meraka (na fot.) łatwo odróżnić od Bory.
Bora ma drugie okienko z boku.

Polskie Maserati Merak kosztuje 15 tys. euro

Stan techniczny jest... trudny. Konkretnie to samochód wydaje się dosyć niekompletny. Przednie słupki? Szyba? Lepiej się nie interesować. Jest jakiś silnik, kawałki nadwozia, jakieś detale co do których przeznaczenia trudno się wypowiedzieć. Nie ma jednak struktury nadwozia, tzn. w celu renowacji należałoby najpierw stworzyć szkielet budy. „Mostly complete”, czyli w większości kompletny – pisze sprzedający. To oznacza w języku sprzedawców aut zabytkowych „nie ma tych części, których nie idzie dokupić”. Obawiam się, że renowacja tego egzemplarza byłaby o wiele droższa niż po prostu zakup ładnego, oryginalnego Meraka. To oczywiście nie znaczy, że zakup tego pojazdu nie ma sensu. Jest na przykład taki świr z Niemiec, Michael Frohlich, który prowadzi w Neandertalu „park rzeźb samochodowych”. Byłem tam i jest to miejsce, gdzie na górce pan Michael stawia najdziwniejsze pojazdy w stanie całkowitej dekompozycji. Maserati Merak z Polski pasowałoby tam idealnie.

Być może 15 tys. euro kosztują te zdemontowane części i kwity, a samochód jest gratis

W każdym razie ciekaw jestem dalszych losów tego truchła. Przecież nikt tego nie odrestauruje, to jest raczej odpad motoryzacyjny niż realna baza do renowacji. Ale może się mylę i powstanie z tego niesamowity projekt z wielkim budżetem, który będzie polegał na wywaleniu wszystkiego na złom i zrobieniu nowej budy. Chętnie bym poćwiczył na tym swoje umiejętności blacharskie. Przy okazji widać, jak bardzo Włosi się starali z zabezpieczeniem antykorozyjnym. To taki poziom późnego FSO.

maserati merak
REKLAMA

Zdjęcia z ogłoszenia, fot. cady_fat_cat

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA