Czy największy kraj UE właśnie zlikwidował strefy czystego transportu? Nie, ale zaczynają coś rozumieć
Głosowanie we Francji poszło w niespodziewanym kierunku – podczas spotkania specjalnego komitetu w zgromadzeniu narodowym, ponad połowa członków zagłosowała za zniesieniem stref czystego transportu jako powodujących niepotrzebne podziały społeczne.

Być może jest to drugi najmocniejszy argument, jaki zawsze podnoszę przeciwko strefom czystego transportu w ogóle: ich działanie społeczne jest nadzwyczaj szkodliwe, ponieważ pogłębiają podział między osobami zamożnymi a niezamożnymi. Są skonstruowane w taki sposób, żeby bogaci mogli jeździć czym chcą i ile chcą – żadna strefa czystego transportu w Europie nie zakazuje mi kupić Lamborghini Urus i jeździć nim 24 godziny na dobę po centrum miasta, ale nie mogę robić tego samego Citroenem C3 1.4 diesel, który pali 4,5 litra na 100 km. W szeroko rozumianym interesie społecznym jest to, żeby prawo było takie samo dla wszystkich, a bogatych i biednych traktowało identycznie. Jeśli powstaje prawo faworyzujące zamożnych, jest to zaprzeczenie sprawiedliwości społecznej (którą mamy zapisaną w polskiej konstytucji). Pierwszym argumentem, który podnoszę jest oczywiście to, że strefy nic nie dają, ale to inna kwestia.
We Francji przyjęto poprawkę, która likwiduje strefy niskiej emisji
Obecnie we Francji działa 25 takich stref, a ich zasady to: wjazd dla aut benzynowych od 2006 r. i diesli od 2011 r. Przypomnę, że ten drugi element, z dieslami, będzie również obowiązywał w Warszawie już za parę miesięcy (stać nas!).
Podczas posiedzenia komisji specjalnej zgromadzenia narodowego w sprawie projektu ustawy o „uproszczeniu życia ekonomicznego” we Francji odbyło się głosowanie nad dwiema poprawkami, znoszącymi w ogóle istnienie stref czystego transportu. Mimo rekomendacji aby głosować przeciw ze strony Ministerstwa Przemysłu i Energetyki, przedstawiciele komisji w znaczącej większości wypowiedzieli się za poprawkami znoszącymi strefy (zwane we Francji ZFE). Z 46 członków komisji, 26 zagłosowało za, 11 przeciw a 9 wstrzymało się od głosu. Wstrzymującymi się byli przedstawiciele lewicy, którzy wprawdzie uważają, że strefy są potrzebne, ale nawet poseł partii Zielonych Chris Fournier przyznał, że powodują one wiele społecznych problemów i tarć. Ostatecznie za poprawką głosowała nie tylko prawica, ale też centrowe siły prorządowe, czyli „makroniści”. To mniej więcej tak, jakby u nas Koalicja Obywatelska zagłosowała przeciwko SCT.
Skąd taka zmiana we francuskim nastawieniu?
Przecież podobno strefy działają i w niektórych miejscach stężenie tlenków azotu spadło nawet o 1/3 zdaniem Ministerstwa Ekologii. Trik polega na tym, że nikt nie wie, czy spadło za sprawą strefy czy po prostu stare samochody poszły na złom, a na ich miejsce pojawiły się nowe w sposób naturalny, i czy strefa miała z tym cokolwiek wspólnego. Obstawiam numer dwa.
Nie znaczy to jednak, że ZFE we Francji zostaną zniesione, bo zwycięstwo jest malutkie. Za projektem ustawy musi teraz zagłosować parlament w całości. Ale jest niemała szansa, że tak się zdarzy, bo jeśli już nawet przedstawiciele partii rządzącej widzą problem społeczny ze strefami, to może będą chcieli go rozwiązać. Być może Francja stanie się pierwszym krajem, który pójdzie po rozum do głowy i zlikwiduje prawo wprowadzone bez wątpienia za sprawą lobbyingu koncernów motoryzacyjnych.
Błąd w założeniu polega na tym:
Zwolennicy stref i ogólnie „ekologii” sądzą, że jeśli nie wprowadzi się strefy, to obywatele będą jeździli w nieskończoność dieslem z 1994 r., klekocząc i emitując jak opętani. W rzeczywistości ta grupa ma znikomą liczebność. Nawet gdy wprowadzano SCT w Warszawie, mówiono że w pierwszym etapie chodzi o wyeliminowanie 3 procent najbardziej trujących samochodów. Wprawdzie w dalszych etapach eliminacja ma objąć 77 proc. pojazdów, ale to już detal. W rzeczywistości ludzie będą wymieniali auta na nowsze w zgodzie ze swoimi możliwościami finansowymi i nie będą jeździć 30 lat tym samym dieslem również jeśli nie wprowadzisz strefy.
Drugi podstawowy błąd w założeniu jest taki, że samochód z 2005 r. wcale niekoniecznie emituje więcej niż ten z 2006 r. Po 19-20 latach eksploatacji różnice w normie Euro zacierają się, bo jeden może mieć taką awarię, a inny inną/nie mieć katalizatora/mieć inny poziom zużycia silnika/cokolwiek innego. Jedynym efektem wprowadzenia takiego twardego rozgraniczenia jest to, że pewne samochody stają się bezwartościowe tylko z powodu rocznika, przez co jeśli akurat masz takie auto i strefa zmusza cię do jego wymiany, jesteś poszkodowany jeszcze bardziej – bo nikt nie będzie chciał go kupić.
We Francji powoli zaczynają to rozumieć
My jeszcze musimy przebić ten mur głową i zorientować się, że to do niczego nie prowadzi. Gorąco kibicuję francuskiej poprawce likwidującej ZFE w całym kraju – jeśli to przejdzie, to nawet pojadę do Francji samochodem.