Tak wygląda zupełnie nowy samochód z Tychów. Polacy zjechali na sam dół drabiny
W swym nieskończenie genialnym planie marketingowym koncern Stellantis rozpoczął w Polsce montaż samochodu projektu i pochodzenia chińskiego. Nikt z tego nic nie rozumie, ale mam zdjęcia tego auta z przyfabrycznego parkingu i wygląda nieco inaczej niż obiecywano.
Leapmotor: tak nazywa się to przedsięwzięcie. Jest to chińska marka z większościowym udziałem koncernu Stellantis, która zajmuje się produkcją małych samochodów elektrycznych, niezwykle popularnych w Chinach. Chciałbym powiedzieć, że Stellantis produkuje chiński samochód w Polsce, żeby zapewnić miejsca pracy w Europie, ale robi to raczej dlatego, że w ten sposób może ominąć cła. Mamy więc chińską technologię i mikrosamochód wytwarzany w Tychach, który na polski rynek na razie nie trafi. Model T03 był anonsowany w przekazie reklamowym jako wyglądający tak:
A co wychodzi z polskiej fabryki?
Proszę:
Niby to samo, ale jakoś w tym flotowym kolorze i z plastikowymi deklami już nie prezentuje się tak dobrze.
Jest w tym jakaś ironia, że produkujemy w Polsce chiński mikrosamochód
Znam takie auta, miałem okazję testować Cenntro Avantiera - dwumiejscowe mikroauto z Chin sprzedawane pod rozlicznymi markami, oczywiście elektryczne. Niby wszystko jest dobrze, pojazd jeździ normalnie, da się w nim nawet siedzieć i da się również przewieźć zakupy, ale na drodze czujemy się dziwnie – jakbyśmy jechali wózkiem golfowym.
Oczywiście wiem, że Stellantis będzie pchał Leapmotor na rynki europejskie, żeby zmniejszyć sobie ślad emisyjny, ale nie bardzo rozumiem czemu mając w portfolio 14 lub 15 marek powołuje szesnastą, i czemu potrzebował akurat chińskiej technologii do tego celu, żeby produkować ją w Polsce. Wydaje mi się to jakimś przejawem koszmarnych korporacyjnych machinacji, które należałoby czym prędzej zatrzymać. Ciekawe, czy Leapmotor T03 przejdzie oficjalne testy zderzeniowe i otrzyma europejską homologację jako samochód, czy też wzorem Citroena Ami będzie sprzedawany jako czterokołowiec? Z tym może być problem, bo czterokołowce co do zasady są dwuosobowe.
Zapewne będzie to pojazd kierowany do firm carsharingowych
Producenci powoli zdają sobie sprawę, że model posiadania samochodu na własność w Europie trochę przymiera, więc marka też przestaje mieć znaczenie. Będzie liczyła się łatwa dostępność „w apce”, i żeby zasięg pozwolił przemieścić się po mieście z punktu A do B. Z pewnością skrupulatnie to obliczono i wyszło, że tak się bardziej opłaca.
Im dziwniejsze samochody produkujemy w Polsce, tym bardziej żałuję jakiegokolwiek polskiego przemysłu motoryzacyjnego. To prawda, że zakłady w Bielsku-Białej czy Tychach nie produkowały żadnego polskiego samochodu poza Syreną, wszystko co tam wytwarzano to były takie czy inne wcielenia Fiatów – później Lancii, a teraz również Jeepów i Alfy Romeo. To dobrze, że fabryka w Tychach dalej ma co wytwarzać, chociaż wprowadzanie tylnymi drzwiami do Europy pojazdu Leapmotor przez jeden z największych koncernów na świecie uważam za niepokojące. Oczywiście byłoby wspaniale, gdyby samochody były małe i bezemisyjne, świat byłby wówczas lepszym miejscem, ale czy nie jesteśmy w stanie opracować ich własnymi siłami?
Na liście krajów, w których Leapmotor będzie sprzedawany, znalazły się Grecja i Rumunia. Polski brak
Światowy koncern Stellantis zaoferuje Leapmotora w Belgii, Francji, Niemczech, Grecji, Włoszech, Luksemburgu, Holandii, Portugalii, Hiszpanii, Rumunii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii i na Malcie. Ciekawe, dlaczego nie w Czechach, Słowacji, Austrii, Danii, Węgrzech i Słowenii? O Polsce nawet nie wspomnę, to zapomniane terytorium dla promocji elektromobilności.
Technicznie pojazd zapowiada się ciekawie, bo ma mieć akumulator 37,3 kWh i prędkość maksymalną 130 km/h. Ma pozwalać na ładowanie z mocą do 48 kW prądem stałym i 11 kW prądem przemiennym, a średni zasięg to 265 km (w mieście ma on znacząco rosnąć). Pozostaje się tylko cieszyć, że w naszym kraju powstaje tak zaawansowany technicznie pojazd... którego my nie możemy kupić. A nawet gdybyśmy mogli, to i tak nie ma w Europie tego różowego koloru, w który pomalowano Leapmotora na zdjęciach produktowych.
Czekam na cenę za granicą
Najtańszy elektryczny samochód w Polsce to nadal Dacia Spring, tyle że obecnie kosztuje ona znowu prawie 100 tys. zł. Był moment, że oferowano ją za 70-kilka tysięcy. Stawiam, że cena Leapmotora dla Niemców i Holendrów będzie właśnie na tym poziomie, albo jeszcze niżej.
Tym sposobem doszliśmy do sytuacji, w której Polacy są tańszą siłą roboczą od Chińczyków i produkują na rzecz wielkiego koncernu chiński samochód, ale potem sami nie będą mogli go kupić. Zjechaliśmy na sam dół drabiny.