REKLAMA

Ktoś wyrzucił na śmietnik Fiata 500 wartego pół mln zł. To dzieło sztuki z karoserią Ghia

Są takie miejsca na świecie, gdzie supersamochody wieją nudą, bo są wszędzie. Jakim autem trzeba jeździć np. w Monako, żeby się wyróżnić? Najlepszą odpowiedzią jest Fiat 500 Jolly. Ja znalazłem jednego na śmietniku.

Ktoś wyrzucił na śmietnik Fiata 500 wartego pół mln zł. To dzieło sztuki z karoserią Ghia
REKLAMA

Podczas ostatniej wizyty na południu Francji brałem udział w prezentacji nowego Renault 5. W czasie jazd testowych moją uwagę i serce na chwilę skradł przypadkowo napotkany klasyczny Fiat 500 Jolly. Autko było zaparkowane w takim miejscu, że wyglądało, jakby ktoś wyrzucił je na śmietnik.

REKLAMA

Mam jednak nadzieję, że nie zabrała go śmieciarka, bo ten samochodzik to prawdziwy bolid ostateczny dla najbogatszych tego świata. Jego urok potrafi przyćmić nawet najdroższe supersamochody. Nie wierzycie, to zobaczcie choćby to nagranie:

Tak, to Lando Norris, który na co dzień ma do dyspozycji flotę służbowych McLarenów, ale prywatnie wybiera właśnie Fiata 500 Jolly - taki z niego jolly. Bo widzicie słowo jolly tłumaczy się z francuskiego jako wesoły, a z włoskiego jako żartowniś. Ale ta wersja to o wiele więcej niż tylko śmieszna nazwa. 

Za plażowym Fiatem stoi włoskie studio projektowe Ghia

Ghia to nazwa, która dziś kojarzona jest głównie z dobrze wyposażonymi wersjami Fordów z lat 90. Jednak zanim logo turyńskiej firmy wylądowało na słupku C Escorta to Carrozzeria Ghia była prawdziwą legendą i tworzyła dzieła wybitne m.in. dla Alfa Romeo, Chryslera, Ferrari, Fiata, Forda, Jaguara oraz Volkswagena. Jednym z nich była seria plażowych samochodów Jolly. 

To miał być samochód, który się zmieści na jachcie

Za pomysłem na plażową wersję Fiata Nuova 500 stał sam szef Fiata - Gianni Agnelli. To właśnie on zlecił Ghia ten projekt. Agnelli szukał małego i lekkiego autka, które mógłby przechowywać na pokładzie swojego jachtu Agneta. Spodobało mu się Jolly, ale pierwsze wersje powstawały na bazie francuskiego Renault 4. Dla szefa marki Fiat to był problem, więc zlecił budowę Jolly w oparciu o kultową pięćsetkę. 

Do zakładów Ghia trafiały seryjne Fiaty Nouva 500

Tam inżynierowie usuwali z nich drzwi, okna, dach oraz tylną szybę. Oprócz tego karoseria była wzmacniana, a przednia szyba była pozbawiana ramy i przycinana. W niektórych przypadkach rezygnowano również z wycieraczek. Aby uchronić pasażerów przed udarem słonecznym, Jolly miał montowany prymitywny, płaski płócienny dach. W samochodzie zmieniano także wnętrze. Standardowe fotele szły na śmietnik, a zamiast nich montowano wiklinowe. Może były niewygodne, ale za to przewiewne i wodoodporne. 

Pierwsze 500 Jolly miały reflektory z wyłupiastymi oczami, ale w miarę postępu produkcji Ghia wprowadzała coraz mniej zmian i ostatecznie zachowywano standardowy przód. W ofercie Ghia była nawet ekonomiczna wersja z fabrycznym wnętrzem zamiast wiklinowych siedzeń. Włosi z Ghia koncentrowali się wyłącznie na zmianie nadwozia oraz wnętrza - mechanika pozostawała nietknięta i typowa dla Fiata 500.

Nie ma niczego, ale jest popielniczka - to najważniejsze

Fiat 500 Jolly stał się popularny wśród najbogatszych

Ghia przerabiała Fiaty 500 na wersję Jolly pawie przez dekadę. Ostatnia sztuka opuściła bramy fabryki w 1966 roku. Łącznie włoska manufaktura zbudowała około 400 egzemplarzy. Co ciekawe rok po zakończeniu produkcji konkurencyjne Vignale wprowadziło własną wersję plażowego Fiata w postaci modelu Gamine. Był to teoretycznie większy sukces, ponieważ powstało około 2000 sztuk, ale to Jolly jest bardziej wyjątkowe. Na listę posiadaczy wpisali się m.in. księżniczka Grace z Monako, Elvis Presley oraz Prezydent Stanów Zjednoczonych Lyndon B. Johnson. Ten ostatni dostał autko od Fiata i używał go jako wózka golfowego. 

Auto nieustannie budzi emocje w świecie bogaczy

Prawie 60 lat od zakończenia produkcji ten samochód nadal jest modny. Za każdym razem, kiedy Jolly lub inny odrestaurowany Fiacik z tego okresu pojawi się pod kasynem w Monako, to sieć obiegają zdjęcia i nagrania. Mam nadzieję, że śmieciarka nie zabrała sfotografowanego autka na złom, bo było w perfekcyjnym stanie, a dziś ceny takich egzemplarzy sięgają niebagatelnych sześciocyfrowych kwot. W 2022 roku ładne Jolly kosztowało prawie pół mln zł.

Fot. Krzysztof Kaźmierczak

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA