Pustki w salonach? Producenci zacierają ręce i liczą srebrniki
Kryzys w branży motoryzacyjnej? Tak, jeśli chodzi o to, ile kosztują samochody, ile trzeba na nie czekać i co jest dostępne od ręki. Nie, jeśli chodzi o to, jak szybko napełniają się kieszenie producentów.
Przy okazji możemy się dowiedzieć, gdzie trafiają wszystkie te chipy, których brakuje w tańszych samochodach. To znaczy drogich samochodach, bo tanich już nie ma i nie będzie. Jeśli komuś brakowało przykładów albo uważał te dotychczasowe za niewystarczające - proszę, o to jeszcze kilka:
Lamborghini nie zna takiego słowa jak kryzys.
I nie poddaje się też modzie na produkowanie mniejszej liczby samochodów. W 2021 r. sprzedało ich 8405, czyli o 13 proc. więcej niż rok wcześniej. W Ameryce, Azji i Europie, czyli na największych dla Lambo rynkach, wzrosty sprzedaży były oczywiście dwucyfrowe. Wszystko oczywiście napędzał Urus, którego kupiło ponad 5000 klientów.
Efekty? Rekordowe obroty w całej historii istnienia marki i wzrost marży operacyjnej do ponad 20 proc., co jest podwojeniem wyniku z 2018 r.
Kryzys? Jaki kryzys.
Bentleya też problemy nie wzruszają.
Bardziej pewnie zastanawiają się w zarządzie, jak przyjemnie podzielić 389 mln euro zysku. Ciekawostka - w 2018 r. Bentley przyniósł 288 mln euro straty. Rok później zarobił 65 mln, potem 20 mln, a teraz - sami już wiecie ile.
Brytyjskiej marce udało się też w zeszłym roku sprzedać 14 659 egzemplarzy swoich samochodów, co oznacza gigantyczny skok w porównaniu do wszystkich poprzednich lat, kiedy wydawało się przeważnie sprzedać maksymalnie 10-11 tysięcy.
Coś nie widać kryzysu.
A kto sprzedał mniej niż wcześniej? Audi. Ale to nic nie szkodzi.
Audi sprzedało o mniej więcej 12 000 samochodów mniej niż przed rokiem - 1 680 512 egzemplarzy, podczas gdy w 2020 było to 1 692 773. Czyli pewnie ktoś nie dostał jeszcze swojego bazowego A3, bo pilniej były potrzebne podzespoły do czyjegoś Continentala. Ewentualnie do któregoś z elektrycznych samochodów Audi, które kosztują więcej, a których sprzedano w 2021 r. o połowę więcej niż w 2020 r. (prawie 82 000 sztuk).
I co z tego wynikło? W sumie to nic. Cała grupa zanotowała wyższe niż rok temu przychody (wzrost o 6,2 proc.), zysk jest rekordowy w historii (prawie 5,5 mld euro).
Plany na obecny rok też są raczej ambitne, ale trudno się dziwić - w końcu nie udało się jeszcze zrealizować wszystkich zamówień, które złożono do tej pory, a przecież cały czas napływają nowe. To chyba tyle, jeśli chodzi o kryzys w branży motoryzacyjnej i ewentualne pytania o to, czy kiedyś znowu będzie jak wcześniej.