REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Felietony

Unia Europejska ma w nosie ceny paliw na Orlenie. Prawdziwy powód jej uwagi jest zupełnie inny

Komisja Europejska bierze się za ceny paliw na stacjach Orlen, a ja wyciągam swoje tajne notatki i wyłuszczam prawdziwy powód zainteresowania się naszym koncernem paliwowym. 

27.09.2023
11:08
komisja europejska orlen ceny paliw
REKLAMA
REKLAMA

Bardzo trudno pisze się takie wpisy, zwłaszcza w gorącym okresie kampanii wyborczej, gdzie społeczeństwo jest tak spolaryzowane, że nie dopuszcza opcji, że ktoś może nie być zwolennikiem konkretnej opcji politycznej. Nie ma dobrego wyjścia, zawsze dostanie się jakąś łatkę. Musiałem jednak popełnić ten wpis, bo sytuacja na stacjach paliw Orlenu stała się przedmiotem zainteresowania ze strony Unii Europejskiej. Przypomnijmy tym, którzy żyją w niewiedzy - od ponad miesiąca ceny na stacjach paliw oraz ceny hurtowe państwowego giganta systematycznie spadają, mimo że powinny rosnąć ze względu na sytuację światową. Wszędzie zdrożała ropa, a dolar umocnił się względem innych walut. Wypisz wymaluj idealne warunki do wzrostu cen. Tymczasem cud na stacjach z orłem sprawił, że nawet cudzoziemcy zaczęli przyjeżdżać do Polski, żeby się zatankować. Media donosiły, że dla Czecha różnica wynosiła nawet do 1,50 zł na litrze.

Sytuacja stała się na tyle dziwna, że wzbudziła zainteresowanie ościennych państw, a w końcu samej Unii Europejskiej. Jej organ wykonawczy- Komisja Europejska, ma w swoich zadaniach ochronę konkurencyjności na rynku wewnątrzwspólnotowym. Według Komisji Europejskiej obniżki na stacjach godzą w konkurencję, o czym informuje serwis money.pl. Komisja może nałożyć na polski koncern wysokie kary.

Więcej o cenach paliw pisaliśmy w:

A co jeżeli powiem ci, że niskie ceny na stacjach to tylko pretekst?

CO TY GRABOWSKI OPOWIADASZ, ZDEJMIJ FOLIOWĄ CZAPECZKĘ, BO CI SIĘ MÓZG PRZEGRZAŁ. Mniej więcej takiego komentarza się spodziewam. Tymczasem przeanalizujmy fakty, ale żeby to zrobić musimy cofnąć się o kilka lat. W pewnym momencie rozwoju władze Orlenu doszły do słusznego wniosku, że koncern jest zbyt duży na Polskę, ale zbyt mały na Europę. Mógł dyktować warunki w Polsce, ale na tle europejskim był zwykłym graczem, niczym niewyróżniającym się na tle innych lokalnych koncernów paliwowych. Ktoś w Orlenie miał jednak wizję i solidne wykształcenie biznesowe, bo małymi kroczkami Orlen zaczął wychodzić poza granice Polski. Na początku kupował niewielkie stacje w Europie Środkowej, często nawet nie zmieniając im nazwy na swoją. Kupował i kupował, a transakcje przechodziły bez większego echa.

I tak małymi kroczkami Orlen zaczął budować swoje zagraniczne imperium. Po kilku latach rozpoczął proces rebrandingu swoich zagranicznych stacji, tak żeby wszystkie działały już pod szyldem Orlenu. Ekspansja była tak mądrze poprowadzona, że w sierpniu tego roku Orlen stał się największą siecią stacji w Czechach z 436 punktami. Dobrze znane logo pojawiło się na Litwie, Węgrzech i Słowacji. Zgodnie ze strategią Orlenu do 2030 udział zagranicznych stacji ma wynosić 45 proc., czyli około 3,5 tys. stacji ma być zlokalizowana poza granicami kraju.

Ale Orlenowi było mało

Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a biznesowe ruchy Orlenu okazywały się trafne. Zyski rosły, osoby posiadające akcje Orlenu płakały ze szczęścia, bo były coraz więcej warte, a Orlen po opanowaniu Europy Środkowej ruszył na Zachód.  Miał już tam 495 stacji, które nabył w 2003 roku, gdy Grupa BP kupowała udziały w Aralu  i żeby sfinalizować transakcję musiała sprzedać 4 proc. łącznego udziału w niemieckim rynku. Część stacji kupił Orlen, a w ostatnich latach pozyskał kolejne stacje, dzięki czemu ma już ponad 600 punktów w Niemczech. Daje mu to pozycję nr 6 wśród operatorów stacji paliw u naszych zachodnich sąsiadów. Orzeł wycelował dziób w Austrię.

Orlen finalizuje zakup trzeciej największej sieci stacji paliw w tym kraju. Będzie posiadał 266 stacji, które do tej pory działały pod marką Turmol. Zakup stacji sprawi, że przejmie 10 proc. rynku detalicznego i 14. proc. rynku hurtowego.

I teraz nadchodzi kulminacja mojej teorii

Wszystko było dobrze, dopóki Orlen kupował małe sieci w mniej zamożnych państwach Europy Wschodniej. Jednak jego umocnienie się w naszym regionie świata w połączeniu z chęcią wejścia na rynki zachodnie uruchomiły dzwonki alarmowe wśród biznesmenów i polityków zachodnich. Orlen przestał być kopciuszkiem na balu paliwowych koncernów, stał się poważnym graczem z wypchanym portfelem i apetytem na kolejne rynki. Oczywiście na korzyść Orlenu działa to, że jest państwowy, więc nasz rząd pomaga mu jak tylko może. Z drugiej strony to nic złego, bo dokładnie tak samo robiły zachodnie państwa, gdy tylko pojawiała się okazja. Skoro wiatr wieje w żagle, to trzeba płynąć.

Czemu nie zablokowano zakupu austriackich stacji?

Do zakupu Orlen przygotował się solidnie, zebrał kapitał, spełnił wskaźniki antymonopolowe, dam sobie rękę uciąć, że nad operacją czuwali najdrożsi i najlepsi eksperci na rynku. Sytuacje, w których można zablokować taki zakup są ściśle określone przepisami, więc w sytuacji, gdy Orlen dopełnił wszystkich formalności, to nie dało się nic zrobić.

Komisja Europejska stwierdziła, że zgłoszona transakcja nabycia austriackich stacji nie budzi obaw w zakresie konkurencji. Ta sama Komisja przygląda się działaniom Orlenu w zakresie cen paliw na polskich stacjach, bo mogą one godzić w konkurencję na rynku. Ale to tylko pozory.

Nigdy nie chodziło o różnicę w cenie paliwa

Orlen nie zdestabilizował rynku wewnątrzwspólnotowego, ba, nawet jak utrzyma promocyjne ceny przez kolejne dwa tygodnie, to nic się nie stanie. To, że trochę Niemców i Czechów zatankuje taniej, nie sprawi, że w Europie nadejdzie zmiana na rynku paliwowym. Rok temu podobna sytuacja wystąpiła na Węgrzech, gdzie państwo ustanowiło niskie ceny maksymalne na paliwo. Żeby przeciwdziałać turystyce paliwowej, właściciele aut z zagranicznymi rejestracjami płacili cenę rynkową. Wtedy też grożono Węgrom, ale ostatecznie nikomu włos z głowy nie spadł. Ale tym razem sytuacja jest inna. Orlen zbyt mocno się rozpycha, żeby go ignorować.

komisja europejska orlen ceny paliw

Ale stacje to tylko przedsmak

Wszyscy zdają sobie sprawę, że Austria to tylko przystanek. Orlen będzie kontynuował ekspansję na Zachód, bo jest to dla niego najlepsze pod kątem rozwoju i przyszłych zysków. Oprócz zakupów stacji Orlen ostatnio zawarł kontrakt na dostawę 6 milionów ton norweskiej ropy.

Orlen tymczasem na poważnie wszedł w inną gałąź rynku - energię. Europa przyjęła kurs na elektromobilność, a Orlen zamierza na te potrzeby odpowiedzieć. Rozwija sieć ładowarek, w Czechach działają już pierwsze stacje do tankowania wodoru.

Orlen zbuduje również farmę wiatrową Baltic Power, która do 2026 roku zasili 1,5 mln gospodarstw domowych.

W Polsce Orlen zbuduje kilkanaście modułowych reaktorów jądrowych, co sprawi, że stanie się ważnym graczem. W Europie nikt inny nie zdecydował się na SMR (bo tak nazywają się te reaktory). Polska będzie drugim krajem po Kanadzie, który będzie posiadał sieć takich reaktorów.

Zacytuję swój wpis na temat reaktorów:

Według Orlenu stworzenie jednego reaktora tego typu [SMR] jest o 1/3 krótsze niż budowa tradycyjnej elektrowni jądrowej. Koszty są o 30 proc. niższe za każdy MW energii. Reaktor o mocy 300 MW jest wystarczający do zasilenia w energię około 150-tys. miasta. Jeden rok funkcjonowania pojedynczego SMR pozwala zaoszczędzić od 100 do 200 milionów euro, które trzeba byłoby wydać na zakup praw do emisji CO2.

SMR-y to ważny krok na drodze uzyskania niezależności energetycznej. A skoro Orlen nabędzie doświadczenia na tym polu, to nie trzeba mieć dużych umiejętności analitycznych, żeby odkryć co będzie dalej. Europejskie zapotrzebowanie na energię będzie rosnąć, elektrownie węglowe zostaną stopniowo wygaszone, a zbudowanie dużej elektrowni atomowej jest kosztowne i kontrowersyjne. Tymczasem SMR-y to doskonały kompromis i sposób na szybkie i tanie zasilenie miast i zakładów produkcyjnych. A kto je będzie budował? Oczywiście, że Orlen.

REKLAMA

Artykuł nie jest dissem na zgniły zachód

Nigdy nie był, ani też pieśnią pochwalną na cześć Orlenu. Ktoś musiał jednak w tym zalewie informacji, mówiących o tym, że Europa wzięła się za Polskę, stać się Morfeuszem z czerwoną i niebieską pigułką do wyboru. Możesz wziąć niebieską i wierzyć, że Unia Europejska boi się tankowania tańszego o złotówkę. Weź czerwoną, a ujrzysz, że prawdziwy powód prowadzi w świat interesów większych niż państwa. Dlatego ktoś zaczął grozić palcem, a ceny paliw na stacjach Orlen to tylko pretekst, żeby Komisja Europejska mogła wysłać sygnał.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA