Ceny paliw rosną jak na początku wojny. Benzyna skoczyła o 50 groszy w tydzień
Znowu wszelkie „prognozy” i „przewidywania ekspertów” można wrzucić do kontenera na zmieszane.
Dlaczego paliwo znowu drożeje? O tym będzie na końcu. Pewnie z powodu słabego dolara, trudnej sytuacji międzynarodowej, albo jakiś inny powód. Nie ma to żadnego znaczenia, bo i tak tego nie sprawdzimy, po prostu zazgrzytamy zębami i zapłacimy.
W ciągu tygodnia benzyna podrożała o 50 groszy
Zwracam po prostu uwagę na to, że wszystkie prognozy „ile będzie kosztować paliwo w nadchodzącym tygodniu” okazują się dramatycznie nietrafione. Czytam właśnie, że w najbliższym tygodniu e-petrol prognozuje ceny benzyny na poziomie 6,50-6,63 zł. Super, gdzie można kupić tak tanio? Chętnie powiem znajomym, bo ja i tak nie za bardzo jeżdżę samochodem, a ile mi pali motocykl, to trochę bez znaczenia (no prawie 3,3 litra ostatnio!). Zawsze mam wrażenie, że analitycy e-petrol nigdy nie wychodzą z domu, a jeśli już nawet, to przejeżdżając koło stacji benzynowej zamykają oczy. Wystarczy wyjść z biura do miasta, żeby zobaczyć, że prawie nigdzie nie da się już kupić paliwa po mniej niż 6,65 zł, normą jest 6,80, a lałem dziś w Łodzi po 6,85 zł – można było owszem trafić gdzieś taniej, ale nie chciało mi się szukać. W Warszawie przy trasie S8 benzyna jest po 6,99 zł, zresztą na samej autostradzie też.
Diesel powrócił do poziomu 8 zł za litr
Analitycy e-petrol prognozują dla przyszłego tygodnia cenę maksymalnie 7,67 zł za litr. To fajnie, bo właśnie wróciłem z przejażdżki po okolicach Warszawy i 7,91 zł za litr to nie jest żadna wygórowana cena, tylko już taka normalna. Przy zjeździe z obwodnicy widziałem po 8,10 zł i 8,12 zł.
Dowiedziałem się przy okazji, że organizacja krajów eksportujących ropę naftową postanowiła zmniejszyć wydobycie o 2 mln baryłek dziennie. To dlatego, że analitycy (pewnie ci sami, co od prognozowania cen), przewidują istotną światową recesję w najbliższym czasie, a to oznacza spadek popytu na produkty ropopochodne. OPEC+, głównie w postaci Arabii Saudyjskiej, nie chce więc dopuścić do spadku cen, jaki miał miejsce przy okazji pandemii, więc postanowili wykonać ruch uprzedzający i przywalić cenami już teraz. Nie spodobało się to okrutnie Amerykanom, którzy oskarżają Saudyjczyków, że wskutek ich decyzji, nie będą mogli jeździć po 40 mil w jedną stronę ośmiocylindrowym SUV-em do biura i z powrotem (oh the horror!). Jak się wczytać mocniej, to oni ograniczyli o 2 mln, ale ostatecznie obetną tylko 1 mln baryłek, bo i tak wszystkie kraje OPEC+ są do tyłu z celami produkcyjnymi na 2022 r., więc sporo już obcięli po prostu nie wydobywając założonych ilości do tej pory. Tak czy inaczej, czy go kijem, czy go pałką, w żadne „prognozy cen paliw” nie wierzcie, wracamy do rzeczywistości z końca lutego.